4.


Stół był jak zawsze pięknie zrobiony. Kolacja miała być normalna a nie ekskluzywna jednak ciężki mi było zrobić coś innego. Przyzwyczajona byłam już do eleganckiego nakrycia. Goście zwykle chcieli być goszczeni jak króle, a nie jak... No jak w domu.
Jacob siedział przy stole naprzeciwko drzwi. Nie skomentował stołu, nie skomentował ubioru. Był nadzwyczaj obojętny. Tylko głupi niewiedział by, z jakiego powodu taki jest.
Sytuacja w kuchni była naprawdę dziwna i sprawiła, że do tego momentu dalej czuje się jakby zamulona. Strach jednak góruje nad każdym innym uczuciem.
* Natasha ....Jest świetnie - usłyszałam, gdy po raz piaty poprawiałam serwetkę i sztućce. Kiwnęłam głową i odeszłam kawałek. Stałam wystarczająco blisko i stołu, i drzwi, i kuchni na wszelki wypadek.
Gdy minęło około trzech minut chciałam poprawić serwetę jednak usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam biegiem do drzwi i otworzyłam je ze sztucznym uśmiechem, którym zawsze częstowałam gości Jacoba. Przede mną stal młody chłopak wyglądał na znudzonego. Ubrany był raczej elegancko, chociaż krawat był tylko przerzucony przez szyje. Jego Wygląd przypominał mi bardziej rozpieszczonego chłopca niż biznesmena, Którego się spodziewałam. Chłopak spojrzał na mnie a na jego twarzy zagościł uśmiech. Wszedł do środka i chciał mi podać rękę jednak ja szybko zamknęłam drzwi i odeszłam w stronę kuchni zostawiając go z Jacobem.
Słyszałam ich rozmowy. Domu był na tyle mały albo tak świetnie rozmieszczony, że bez problemu słyszałam nawet najmniejszy szur kszesła.
* Jak ona ma na imię?- Usłyszałam nagle. Przez chwile panowała cisza
* ale kto? - Odpowiedział Jacob
* ta dziewczyna
* natasha - dlaczego on pyta o moje imię? - A czemu cie to interesuje?- Odparł Jacob. Jego głos był dziwny taki... Nie naturalny. Jakby udawał, ale, po co? To się nie trzyma kupy. Jacob nigdy nie był zazdrosny. Tym bardziej o mnie.
* Natasha... - Powtórzył gość. - Jest śliczna... - Złapałam się szybko za usta żeby powstrzymać chęć krzyknięcia. O co chodzi?! Podobam się facetowi, który chce zacząć współpracę z Jacobem. Facetem, który mnie porwał i który mnie wykorzystuje.
* natasha! - krzyknął Jacob. Doskonale wiedział, że wszystko słyszę, ale chciał udawać, że jednak tak nie jest. Przybrałam obojętny wyraz twarzy i całkowicie wyprostowana z tacą w ręku wyszłam z kuchni.
Podeszłam wolnym krokiem do stołu. Cały czas czułam na sobie wzrok naszego gościa.

stanęłam po prawej stronie i spojrzałam obojętnie na Jacoba.

* tak?

*zabierz proszę talerze i posprzątaj. Nikt już chyba nie będzie jadł a nasz gość się już będzie zbierał do wyjścia. - powiedział a jego chłodne spojrzenie skierowane było na ścianę.

zaczęłam wykonywać moją prace, zabrałam talerze oraz sztućce i ruszyłam do kuchni. Jednak w jednej chwili wszystko poleciało na podłogę. Talerze potłukły się noże wbiły w podłogę a widelce boleśnie przetarły mi po nodze. Wszystko za sprawą jednego huku. Odwróciłam się i zobaczyłam wściekłego do granic możliwości Jacoba opartego o stół, oraz wystraszonego gościa. Mimo wszystko zaczęłam biec w kierunku Jacoba. Chwyciłam go za ramię mając nadzieję, że się uspokoi, jednak się przeliczyłam.. Mężczyzna popchnął mnie boleśnie w kierunku, z którego przybiegłam. Odłamki rozbitej zastawy boleśnie powbijały mi się w ciało. syknęłam z bólu. Chcąc wstać, podparłam się jedną ręką jednak natychmiastowo upadłam czując pod nią malutkie odłamki. Bezradna zaczęłam jęczeć z bólu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

perspektywa Jacoba

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

widziałem jak na nią patrzy... jego wzrok.. Czułem gniew, który rozsadzał mnie od środka. Kiedy zapytał jak ma na imię wiedziałem, że chce się o niej więcej dowiedzieć. Nie wiem, co się ze mną stało ani teraz, kiedy stoję przed nim i mam ochotę rzucić się na niego ani wtedy w kuchni, kiedy owijała mi rękę. Jestem.. zazdrosny? tylko, o co? widzę tą dziewczynę codziennie, od 7 lat, znam ją, nawet jakby chciała to nie ucieknie.

Nagle poczułem na ramieniu jej rękę. Była drobna. ledwo czułem jej dotyk przez materiał garnituru. Chciałem ją pocałować. nie wiem, czemu. chciałem przyprzeć ją do ściany i całować aż zabraknie mi tchu. Chciałem żeby mnie uspokoiła. Chciałem.. jednak moje ciało zareagowało inaczej. odepchnęło ją na tyle mocno by wpadła na rozbitą zastawę. Chciałem jej pomóc tak jak ona mi pomogła jednak znowu zrobiłem coś innego. Chwyciłem nóż i rzucając się na Kamila.

Przyparłem go do ściany i przystawiłem nóż do gardła. Bał się mnie, albo.. albo mi się tylko wydawało. patrzył ze strachem, ale nie na mnie. Czułem się ignorowany i chciałem przycisnąć nóż mocniej jednak coś mi podpowiedziało żebym spojrzał w tym samym kierunku, co on.

Leżała tam. Materiał jej sukienki był porozrywany, siniaki, które miała zakryć były odsłonięte a na rękach i nogach spływała jej krew. Nie ruszała się.

upuściłem nóż i odszedłem kawałek. Zabiłem ja... Zabiłem ją.... zabiłem ją... z zazdrości ją zabiłem..

Kamil poszedł a nawet pobiegł w jej stronę a do moich ust podeszło głośne prychnięcie, choć nie chciałem tego... stałem pod ściana, ręce miałem we włosach i zastanawiając się czy jeszcze kiedyś mi pomoże patrzyłem jak Kamil próbuje ją obudzić.

było nadzwyczaj cicho. Nic nie słyszałem. Jednak patrząc na nią w jego ramionach i widząc jak jego usta krzyczą cały słuch mi wrócił. Słyszałem odgłosy karetki i policji słyszałem jak krzyczał ,, co ty jej robiłeś?! co ty jej zrobiłeś?! ''. Sam nie wiem, co z nią robiłem. Nic nie pamiętam... strach wymazał mi pamięć na tyle dobrze, że miałbym problem żeby powiedzieć jak mam na imię.

Ona w jego ramionach wygląda na szczęśliwą.. ma uśmiech na twarzy. Patrzy na mnie pięknymi zielonymi oczami. Patrzę na nią o ona podnosi sie i podchodzi do mnie uśmiecha się.. podchodzę bliżej.. i chce rzucić się na nią żeby ją przytulić jednak moje ciało nie spotyka jej drobnego. Poczułem ból w okolicy nosa.

Podnoszę się i naglę słyszę huk. Patrzę zdziwiony na drzwi, przez które wchodzi policja i ratownicy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top