18.
Podczas usypiania Michałka, sama niepostrzeżenie zasypiam zwinięta w kłębek na fotelu w jego pokoju.
Obstawiam, że już jest późno. Za oknem ciemno, a ja nawet nie pożegnałam Gabriela, więc pierwsze co robię, to kieruję się do frontowych drzwi, aby je zamknąć. Chwytan za pęczek kluczy, które zwisają z zamka, ale gdy próbuję je przekręcić, czuję opór.
- Luiza - słyszę za sobą.
- Jesteś? - pytam zdziwiona, gdy z korytarza wyłania się jak zjawa dobrze mi znana postać.
W całym domu panuje półmrok, więc najwidoczniej musiałam nie zauważyć Gabriela.
- Na pewno padasz z nóg. Przygotowałem kolację, chociaż nie miałem pewności kiedy skończysz usypianie Michałka. Siadaj, a ja już ci podaję - mówi zachęcająco.
- Gabriel, naprawdę nie musiałeś.
- Ale chciałem. Poza tym od powrotu nie widziałem, żebyś cokolwiek jadła. Spróbuj chociaż, czy ci smakuje - namawia mnie i od razu kieruje się do kuchni.
- Znając twoje zdolności, to na pewno - rzucam z całą szczerością.
Przecież w ostatnim czasie już kilkukrotnie przygotował mi wyśmienite jedzenie. Po chwili ląduje przede mną talerz z kolorową sałatką.
- Nawet nie wiedziałam, że mam w domu to wszystko - komentuję, podziwiając danie.
- Bataty na rukoli z buratą, granatem i orzechami włoskimi - opisuje Gabriel, jak kelner w wytwornej restauracji.
- Idealnie trafiłeś w moje smaki. Pyszne - mówię z pełną buzią.
Może to niezbyt eleganckie, ale nie zamierzam się tym przejmować. Naprawdę jestem głodna.
- A ty nie jesz? - pytam.
- Już zjadłem. Zjedz sobie spokojnie - mówi uspokajającym tonem i jednocześnie znika w korytarzu.
Słyszę tylko dźwięk zamykanych drzwi do łazienki, a zaraz po tym szum napuszczanej wody do wanny. Najwidoczniej przed powrotem zamierza jeszcze wziąć kąpiel.
Dokańczam to jakże wyśmienite danie i jak na zawołanie Gabriel wychodzi z łazienki. Szybko się uwinął.
- Na pewno przyda ci się trochę spokoju i wytchnienia - dociera do mnie jego niski głos.
- Masz rację. Z jednej strony cieszę się na tę współpracę, ale z drugiej czeka mnie teraz trudny okres. Ten kontrakt będzie wymagał sporego zaangażowania.
- Poradzisz sobie.
- Nie mam wyjścia - wzdycham.
- A skąd czerpiesz inspiracje? Chętnie zobaczę twoje projekty. Oczywiście, jeśli będziesz chciała mi je pokazać.
- Czemu nie? Ale wybacz, może innym razem.
- Jasne, teraz i tak coś mam dla ciebie - oznajmia zagadkowo, po czym ujmuje moją dłoń i prowadzi do łazienki.
Nie mam sił protestować, a ponadto jego mocny uścisk nie pozwala na inną reakcję, niż potulne poddanie się jego sile.
- Przygotowałeś mi kąpiel? - pytam zszokowana na widok wanny pełnej wody i z chyba jeszcze większą ilością piany.
- Rozluźnij się. Miałaś naprawdę ciężki czas - zniża swój ton głosu w sposób, jaki tylko on potrafi.
Przez moment nie wiem, co powiedzieć, jak zaeragować.
- Ja już zmykam. Tylko nie zaśnij. Najlepiej poczekam aż wyjdziesz.
- Przestań. To i tak zbyt wiele!
- Spoko, muszę jeszcze coś na laptopie porobić.
Gabriel wycofuje się, a ja od razu zamykam drzwi. Dla pewności przekręcam blokadę.
Rzeczywiście wiedział, czego mi potrzeba. Zanurzam się w aromacie śmietanki z truskawkami, aż niechcący trochę piany ląduje na podłodze. Jest mi tak błogo i przyjemnie, że najchętniej zostałabym na dłużej, lecz wiem, że on czeka. Muszę przyznać, że Gabriel rozbudza moje uśpione zmysły i pragnienia. Przy nim czuję się zaopiekowana, jak nigdy dotąd. Obłęd.
Wychodzę z wanny szybciej, niżbym chciała. Zakładam szlafrok, a włosów nawet nie suszę. Luźno puszczone zastawiają mokre ślady na posadzce. W razie czego zabieram ręcznik i próbuję wydusić z nich resztki wody. W tym samym czasie zauważam Gabriela pochylonego przed laptopem, którego ma rozłożonego na kolanach. Jak tylko orientuje się, że już idę, pospiesznie go zamyka i odkłada na bok kanapy. Po czym schyla się. Chyba czegoś szuka. Najwidoczniej chodziło mu o pokrowiec. Migiem chowa do niego laptopa. Wstaje z nim i podchodzi do mnie. Przez cały czas czuję jego wzrok wbity we mnie, jakby chciał mnie nim rozebrać. W sumie wystarczyłoby tylko uchylić poły szlafroka, a stanęłabym przed nim, taka jaką Bóg mnie stworzył. Ta myśl z automatu wywołuje na mojej skórze ciarki. Zaciskam bezwiednie usta, jak gdyby to mi mogło w czymś pomóc, albo ulżyć w niestosownych myślach. Jego twarz jest poważna, a oczy ma lekko przymknięte, jakby był bardzo zmęczony. Bez wątpienia ma dość siedzenia u mnie.
- Naprawdę nie musiałeś czekać. Już jest bardzo późno, a przed tobą kawał drogi.
- Lubię noc.
- No tak, zapomniałabym - uśmiecham się. - Nie wiem, jak ci dziękować.
- Ciii. - Przytyka palec do ust.
Stoję lekko oszołomiona. Nie wiem czego mogę się spodziewać. Gabriel podchodzi do mnie i delikatnie całuje mnie w policzek.
- Spokojnej nocy. Wyśpij się - szepcze.
Dlaczego przy tym mężczyźnie czuję, jakby mój mózg zmniejszał się do rozmiarów orzeszka?
- Bezpiecznej drogi - dukam pod nosem.
Odchodzi z poważną miną, zabierając z przedpokoju swoją skórę i klucze do auta.
Zerkam tylko przez okno, jak odjeżdża. Aż w ciemności całkowicie znikają światła samochodu, jakbym chciała mieć pewność, że naprawdę odjechał.
Jakaś siła każe mi zostać w salonie. Opadam z ulgą na kanapę. Prawie zaczyna mi się kręcić w głowie, gdy wyczuwam woń perfum w miejscu, w którym siedział Gabriel.
- Opamiętaj się, kobieto - mówię do siebie.
Doskonale wiem, że utrzymywanie tej relacji jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Z drugiej strony podoba mi się ten dreszczyk emocji. Na chwilę zasłania mi bagno, w którym się znalazłam. Związek, który wydawał mi się spełnieniem, był tylko ułudą.
Chcę już wstać, gdy dostrzegam na podłodze coś żółtego. Sięgam po to. Okazuje się, że to złożony mały kawałek karteczki. Rozkładam ją, a tam nic mi niemówiące słowa napisane dość chaotycznie:
"Laxoberal, laxigen, faxigen"
Pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, to taka, że to prawdopodobnie nazwy leków. Wrzucam je szybko w wyszukiwarkę na telefonie. Miałam rację. Okazują się być środkami przeczyszczającymi.
Wkładam karteczkę do torebki. Zastanawiam się, czy to Gabriel nie jest jej właścicielem, a może pani Jola? Bardziej pasowałoby mi do niej, skoro pisała o problemach jelitowych. Tylko raczej powinno tu być coś na biegunkę, a nie odwrotnie. Swoją drogą muszę z nią się z samego rana skontaktować i dowiedzieć się, kiedy może się pojawić. Oby po weekendzie już była dostępna, bo teraz szczególnie będzie mi potrzebna przy Michałku. Zamierzam z pełną powagą skupić się na powierzonym mi zadaniu. Jest to moja wielka szansa i swoista przepustka do przyszłej współpracy z największymi firmami na rynku, która pozwoli mi być niezależną kobietą.
____
Na szczęście pani Jola pojawia się po kilku dniach. Akurat mam dzisiaj wyjazd do Wrocławia, więc będę mogła spokojnie zająć się pracą.
- Pani Jolu, już wszystko dobrze? - pytam, ale na moje oko kobieta prezentuje się znakomicie. Włosy uczesane i podniesione w kok, kreska pod oczami i nawet nałożony róż. Wygląda zdrowo, a wręcz promienieje energią, jak zawsze zresztą.
- Tak, skarbie - potwierdza moje przypuszczenia z wielkim uśmiechem i od razu kieruje się do kuchni.
- A przy okazji... czy to nie należy do pani? - Podaję jej karteczkę znalezioną pod kanapą.
Przyjmuje ją ode mnie i czyta w skupieniu.
- A tak, faktycznie. Zapisałam nazwy leków polecanych przez znajomą, ale najwidoczniej tylko sobie nimi zaszkodziłam. Najważniejsze, że już doszłam do siebie. Ale nie powiem, równo mną pozamiatało - wyjaśnia, żwawo gestykulując.
- To dobrze, pani Jolu. Będzie mi pani teraz bardzo potrzebna. Dostałam ważną umowę we Wrocławiu i często będę w wyjazdach. Mam nadzieję, że to nie problem, żeby czasem została pani dłużej? Oczywiście za wszystkie nadgodziny się z panią rozliczę.
- Ależ Luizko, spokojna głowa. Zawsze można na mnie liczyć. A jak przez te dni pani sobie radziła, bo pan Hubert chyba jeszcze nie wrócił? - zagaduje. - Pewnie siostra pomogła. To taka dobra osoba - dopowiada.
- Julcia nie była potrzebna. Akurat Gabriel został z młodym.
- Aha - oznajmia, mrużąc oczy, jakby nad czymś usilnie myślała.
- Świetnie się sprawdza w roli wujka. Nawet nie przypuszczałam, że mogę tak na niego liczyć, teraz gdy... - urywam.
- Michałek bardzo go polubił. Często, gdy jesteśmy sami pyta: - Gdzie Gabi?
- A tak, tak go nazywa.
- To dobrze, że nawiązuje dobre relacje z chrześniakiem.
- Pani Jolu, musi pani o czymś wiedzieć - wzdycham.
Czas w końcu jej powiedzieć, ale przypuszczam, że sama zaczyna coś już podejrzewać.
- Huberta tak jak pani zauważyła nie ma i już nie będzie. Bardzo trudny i bolesny to dla mnie temat, ale czasem ludzie po prostu odchodzą od siebie - wyjaśniam ze ściśniętym gardłem.
- Och, kochanie. - Przytula mnie bardzo mocno. - Tak mi przykro.
Wtulam się w nią i niewiele mi brakuje, żebym się rozpłakała.
- Proszę pamiętać, że jeśli tylko będzie potrzeba, to mogę nawet nocować. Nie ma problemu. Ani mąż, ani dzieci nie płaczą mi w domu - wyjaśnia i delikatnie gładzi mnie po włosach. Miło z jej strony.
- Super. Dziękuję, pani Jolu. Na pewno będzie mi łatwiej przetrwać przez to wszystko.
- Kochanieńka, z tymi facetami, to szlag jasny by ich trafił, no może z małymi wyjątkami, ale my kobiety świetnie dajemy sobie bez nich radę.
- Jest w tym trochę prawdy.
- Wiem, co mówię. Mój świętej pamięci Zbyniu był najporządniejszym mężczyzną, jaki stąpał po tej ziemi. Żaden później nawet do pięt mu nie dorastał.
Wiem tylko, że pani Jola dawno temu straciła męża w wypadku i nigdy już się z nikim nie związała na dłużej, ani nie ma dzieci.
- Nie dajmy się im zdominować. Przecież jesteś twarda i zaradna babka. - Unosi palec wskazujący, jakby wygłaszała przemowę na wiecu feministek.
Uroczo się na nią patrzy. Lubię ludzi z takim pozytywnym nastawieniem.
- Trzeba jakoś sobie radzić. Dobrze, że przynajmniej Gabriel ma inny charakter.
Specjalnie wyskakuję z jego osobą, bo jeśli już takie odważne tezy zaczęła wygłaszać, to może pociągnę ją za język i będzie skłonna mi wyznać, co sądzi o młodszym bracie.
- Oni wszyscy tacy sami. Dopóki nie dostaną to czego chcą, są do rany przyłóż, a później szukają kolejnej ofiary - oznajmia prosto z mostu.
Tego się nie spodziewałam. Ciekawe, co ma na myśli. To znaczy doskonale wiem, co chciała w tym przekazać, ale może jej opinia jest podyktowana wyłącznie osobistymi przeżyciami, a wcale nie świadczy o zachowaniu Gabriela. Nie słyszałam o jego podbojach miłosnych, poza tym jednym nieudanym narzeczeństwem.
- Oj, muszę już lecieć - informuję i zerkam na zegarek. Nie lubię się spóźniać.
- Jasne, jasne. Powodzenia. - Kobieta macha mi na odchodne.
Jej słowa wiele dla mnie znaczą. Pozwalają odzyskać mi wiarę w siebie, chociaż nigdy jej nie straciłam, tylko Hubert boleśnie pozwolił mi w to zwątpić.
_________
Kochane, a Wy myślicie podobnie o facetach? 🤔😆
Jedzonko, przygotowanie kąpieli, masaże... toż to chodzący ideał.
Pozdrawiam serdecznie
Aga💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top