13.


Okazuje się, że naprawa kamery chyba wcale nie jest taka łatwa. Zajmuje Gabrielowi ponad dwie godziny, aż zbliża się wieczór. W tym czasie znajduję sobie milion zajęć, aby tylko się nie załamać. Nawet udaje mi się popracować nad projektem, którego termin mnie goni.

- Gabriel, może już schodź?! Ciemno się robi! - wołam, stojąc u dołu drabiny, na której tak zawzięcie majsterkuje.

- Jeszcze chwilę. Zaraz kończę, tylko mam do ciebie prośbę. Możesz mi pomóc? - pyta, zerkając na mnie ze szczytu drabiny.

- Jasne. A co mam zrobić?

- Idź proszę do laptopa i sprawdź, czy już działa.

- Ok, lecę.

Pokonuję błyskawicznie dystans do biura, które mieści się na drugim piętrze, a w zasadzie na poddaszu i odpalam sprzęt. Chwilę trwa zanim wszystko się uruchomi. Wchodzę poprzez hasło do systemu i ku mojej radości już po chwili na ekranie ukazuje się aktualny podgląd z kamery.

Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć dlaczego mój wzrok na dłużej zatrzymuje się na tym, co pokazuje się na ekranie, a zwłaszcza na jednym widoku. Aż wstyd się przyznać, ale tak całkiem beztrosko zaczynam przyglądać się Gabrielowi. Moją uwagę przykuwają barczyste ramiona oraz umięśnione ręcę. Wykorzystuję fakt, że mam idealny podgląd na jego osobę i nikt tego nie widzi.

W pewnym momencie to, co robi, zupełnie mnie zaskakuje. Aż oblewam się rumieńcem, gdy ściąga T-shirt. Przy tym pręży się i rozgląda na boki, jakby czegoś lub kogoś wypatrywał. Odwraca się za siebie i wtedy, pomimo że stoi bokiem, po raz pierwszy mam okazję zauważyć tatuaż na jego plecach. Dostrzegam tylko nieznaczny fragment, ale już po tym mogę sądzić, że to dzieło jest sporej wielkości. Ciekawe jakie znaczenie ma dla właściciela, jaką historię ze sobą niesie. Od zawsze fascynują mnie tatuaże, ale nigdy nie zdobyłam się na odwagę, aby jakiś mieć. Może między innymi dlatego, że nie mam pojęcia, co miałabym sobie wytatuować.

Oglądam dalej, te jakże niespodziewanie emocjonujące reality show i uśmiecham się sama do siebie. Co za sytuacja? Lecz muszę przyznać, iż czuję się wyśmienicie. Jestem niegrzeczną podglądaczką. Tak, jakby wstyd schował się gdzieś za ścianą, a na jego miejsce wskoczyła ciekawość. Na szczęście Gabriel nie ma pojęcia, co ja w tej chwili robię. Myślę, że nie za bardzo byłby zadowolony. Jestem przekonana, że, gdybym widziała go na żywo, to nigdy nie pozwoliłabym sobie na taki numer, a tak korzystam zupełnie bezkarnie. Tylko dlaczego to silniejsze ode mnie? Po prostu nie potrafię spuścić z niego oczu. Czy to oznacza, że jestem żenująca, okropna, rozpaczliwa? Nie, to oznacza, iż przystojny i wyrzeźbiony jak diabli facet, stoi na mojej drabinie i przy pracy tak intensywnie napinają mu się mięśnie, że po prostu nie można spuścić z niego oczu. Jak normalna kobieta, tylko patrzę. Może na zbyt długo zawieszam wzrok, ale przecież nic złego nie robię. Ot, taka chwila przyjemności. Niczego więcej. Poza tym jestem wolna. Zupełnie wolna i w dupie mam moralność.

Na twarz samoistnie wypełza mi szelmowski uśmiech. Ale gdy zaczynają tworzyć się w mojej głowie fantazje z udziałem Gabriela, coś sprawia, że patrzę na niego w zupełnie inny sposób. Nie chcę tego. Staram się zblokować niechciane myśli, które mogą zajść za daleko.

Niech to szlag - karcę się w myślach.

Działając jak w matni, wiedziona obrazami wykreowanymi przez umysł, zjeżdżam nieznacznie w dół siedziska fotela i mimowolnie sięgam jedną ręką do majtek. Nie pokonuję bariery materiału, która tylko stanowi kilkucentymetrowy odcinek do mojego upadku. Przymykam powieki i odchylam głowę tak, aby oprzeć się o fotel. Zamieram w bezruchu jak zahipnotyzowana. Oddycham ciężko, ale nie idę dalej. Wciąż walczę sama ze sobą. Nie wiem, co się ze mną dzieje.

W pewnym momencie otwieram oczy i raptownie podskakuję. Mam wrażenie, że ciśnienie wraz ze mną. Dostrzegam czarne jak węgiel spojrzenie Gabriela, wycelowane wprost we mnie, jakby dosłownie wiedział, co robię, a przy tym sam chciał mnie podejrzeć. Mruży oczy, wpatrując się w obiektyw kamery, równocześnie drapie się po czole. Rusza ustami, czyli musi coś mówić, a drugą ręką zamiast trzymać się drabiny, to nie wiedzieć czemu wymachuje, jakby coś odganiał.

Kurde, ale na co on się tak gapi? No bo przecież nie na mnie.

Zaczynam płonąć ze wstydu. Oddalam w najciemniejsze zakamarki umysłu obrazy podsyłane przez wybujałą wyobraźnię.

- Jasna cholera - syczę przez zęby.

Jednym szybkim ruchem zamykam laptop. Wstaję na równe nogi. Lepiej, żebym dalej tego nie oglądała, bo tylko doprowadzi mnie to do zguby.

Odczekuję parę sekund, aż trochę ochłonę. A przede wszystkim w obawie przed Gabrielem. Mam głupie wrażenie, że jak tylko mnie zobaczy, to będzie doskonale wiedział, co przed chwilą robiłam i, co miałam zamiar zrobić dalej. Tak jakbym miała wszystko wypisane na czole.

O, Chryste, co za kretynka ze mnie - upominam się w myślach. Przewracam oczami i po drodze zaliczam łazienkę, w której próbuję zimną wodą ugasić płonące policzki.

Gdy tylko pojawiam się na dole, pani Jola zerka na mnie, niby przelotnie, ale sama już nie wiem. Wstyd mi przed samą sobą. Dobrze, że Michałek grzecznie się bawi autkami.

Wychodzę przed dom i z oddali informuję Gabriela, że podgląd z kamery działa. Nie mam zamiaru do niego podchodzić. Lepiej czuję się, trzymając kilkumetrowy dystans. A co będzie, jeśli się zorientuje, że coś ukrywam? Boję się, że zaraz zacznę się przy nim spinać, zachowywać nienaturalnie, więc tak będzie najlepiej.

Przy okazji zauważam coś dziwnego. Gabriel ma już na sobie ten sam biały T-shirt, co wcześniej. To dlaczego na podglądzie widziałam, jak go ściągał? Może jednaj teraz za chłodno mu się zrobiło? Chociaż jak na czerwcowe wieczory przystało jest dosyć ciepło.

Wzruszam ramionami i wracam do domu. Pani Jola już kończy na dzisiaj. Natomiast ja i tak przez większość czasu pracowałam nad nowym projektem, więc czas najwyższy spędzić go z synkiem.

- Do widzenia, pani Luizo.

- Do jutra, pani Jolu.

- A zapomniałabym... - wtrąca jeszcze kobieta. - Michałek tak ładnie się bawił, że w tym czasie zrobiłam trochę kanapek. Może ten młody człowiek zgłodniał?

Młody człowiek? Chyba chodzi jej o Gabriela. To miłe z jej strony, wprawdzie całkowicie zbędne, ponieważ po tym moim małym zajściu, nie mam ochoty spędzać z nim czasu. Nie wiem, jak mu spojrzę w oczy.

- Dziękuję, ale nie musiała pani - rzucam, na co ona kiwa mi na pożegnanie i pochyla się, aby pocałować w głowę Michałka, który rozkosznie burczy pod nosem, naśladując dźwięk autka.

Siadam na dywanie obok synka i zaczynam z nim zabawę ścigania się różnymi pojazdami: wywrotkami, traktorami i samochodami.

- Mami, kto wygra? - pyta się i od razu ustawia obok siebie dwa samochody, tworząc niewidzialną linię startu. Pochylam się, aby złapać małe, czerwone autko wyścigowe.

- Trzy, dwa, jeden, start! - obwieszczam, po czym zaczyna się szalony wyścig wkoło linii dywanu. Oboje mamy radochy co niemiara.

- Luizo! - nagle dociera do mnie głos Gabriela, ale w jego tonie tli się coś niepokojącego.

Odwracam głowę w kierunku wejścia i zamieram. To, co widzę jest przerażające. Podrywam się z miejsca i pędem pokonuję dzielącą nas odległość.

- Jezu, co ci się stało? - mamroczę wystraszona.

- Szerszenie - wypowiada tylko jedno słowo.

Musi to sprawiać mu ogromny ból, ale widzę, jak walczy, nie pokazując niczego po sobie. Tylko mięśnie zaciskanej szczęki pracują na pełnych obrotach. Najgorsze, że miejsce użądlenia znajduje się tuż nad lewym okiem. Trudno mi stwierdzić jak bardzo jest źle, bo Gabriel zasłania ręką to miejsce.

Nie bardzo znam się na ukąszeniach i nie mam pojęcia, czego można się spodziewać, ale ponoć najgorsze jest, jeśli osoba jest uczulona na jad.

Gabriel mija mnie i w ciszy udaje się do łazienki na parterze. Obserwuję go z dezorientacją.

- Mogę ci jakoś pomóc?! - wołam, kiedy wydaje mi się, że niepokojąco długo trwa jego pobyt w łazience.

Nasłuchuję pod drzwiami, ale po za lejącą się wodą z kranu, nic więcej nie udaje mi się usłyszeć.

Nagle drzwi się otwierają, ale Gabriela w nich nie ma. Ani nie wychodzi, ani się nie odzywa. Traktuję to jako zaproszenie.

- Wchodzę - ostrzegam.

Obawiam się tego, co tam zastanę. Jeszcze kilka minut temu miałam unikać Gabriela jak ognia, ale chowam tamto uczucie, bo w grę może wchodzić nawet życie tego człowieka.

- Luiza. - Nawet w jego szepcie da się odczuć cierpienie. - Gdzie masz pęsetę?

Mam nadzieję, że nie chce, abym to ja mu wyciągała żądło, bo chyba tak się robi?

Jego twarz jest skierowana do lustra nad umywalką. Nadal nie mogę stwierdzić, jak bardzo poważnie wygląda użądlenie, bo Gabriel zasłania się, operując przy czole.

Od razu kucam do szuflady i wygrzebuję z kosmetyczki pęsętę. W tym czasie szum wody ustaje.

- Pokaż. Ja to zrobię - proponuję w nagłym przypływie odwagi.

Staję naprzeciwko Gabriela i wtedy to widzę - ogromną, czerwoną opuchliznę.

O, Chryste, nieźle go urządziło te małe stworzenie. Obrzęk jest tak ogromny, że zajmuje mu pół czoła i dociera do linii włosów. Najgorzej wygląda oko, a raczej wcale nie wygląda, bo go kurde nie ma. Właściwie spuchlizna górnej powieki zasłania je całe, pozostaje tylko wąska linia.

- Może lepiej zadzwonię na pogotowie - odzywam się poważnym tonem, starając się ukryć przerażenie.

- Nie jestem uczulony na jad. Przejdzie - krótko odpowiada. - Tylko, jakbyś mogła wyciągnąć żądło. Sam nie jestem w stanie - mówi to, czego się obawiałam.

I to by było na tyle z mojego postanowienia o niezbliżaniu się do tego faceta. A na domiar złego muszę go dotknąć. Przecież nie mogę odmówić.

Z ciężko bijącym sercem i drżącymi rękami, próbuję ujarzmić swoje nerwy, żeby tylko jak najlepiej wykonać zadanie. Nagle czuję przeszywające ciepło, coś na kształt przeskakującej iskry, gdy wytwarza się nadmierne pole elektromagnetyczne. Gabriela dłonie, wielkie dłonie, mocno łapią moje rozdygotane. To naprawdę pomaga, bo w sekundę zamieram. Wstrzymuję oddech. Tylko moje oczy przenoszą się to na nasze splecione ręcę, to na jego skupioną twarz.

- Poradzisz sobie - mówi uspokajającym tonem, a z jego oczu, a dokładniej jednego oka, wydziera się płynąca wiara w to, że mi się uda.

Gabriel siada na rogu wanny, a mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko umieścić się po środku jego ud. Teraz nie dbam już nawet o to, jak to musi wyglądać z boku. Ustawiam się w dogodnej pozycji. On unosi głowę i zamiast patrzeć gdzieś na bok, skupia wzrok na mnie.

- Nie ułatwiasz - bąkam cicho, wtedy on spogląda gdzieś za mnie.

Dzielą nas dosłownie centymetry, a w miejscu styku naszych ud, skóra pali mnie żywym ogniem. Skupiam wzrok na miejscu z małym ciemnym punktem, który najpewniej oznacza żądło. Czuję oprócz wyraźnie korzennego zapachu męskich perfum, również powiew mięty z jego ust ma swojej twarzy. Tworzy się między nami intymna atmosfera. Ta nieoczekiwana bliskość w połączeniu z niedawną sytuacją z biura, powoduje walkę z każdą uległą częścią mojego ciała, która zaczyna reagować na tego mężczyznę.

Z całych sił, jakie mi jeszcze pozostały, opanowuję emocję i zwinnie wyciągam żądło.

- Już po wszystkim - oznajmiam z triumfem, który również oznacza zwycięstwo nad samą sobą.

Chcę jak najszybciej się odsunąć, ale nie mogę. Wzdrygam się, gdy czuję jego dotyk, delikatne muśnięcie palców na skroni, które schodzi na mój policzek. Napotykam wzrok Gabriela. Tym razem jest niebezpiecznie przenikliwy. Nie chcę tego, ale jednocześnie nie potrafię odtrącić jego niosącej uspokojenie dłoni. Jakby wyczuwał te emocje, które mną targają.

Dociera do mnie, że z tych emocji pot oblewa mi czoło. A więc o to mu chodziło. Z jego strony był to tylko mały gest pomocy. Nic więcej. A ja już oczywiście wysnułam zbyt daleko idące wnioski.

Zdecydowanie nie powinnam przebywać w jego towarzystwie, a tym bardziej tak blisko.

- Przyniosę coś zimnego i żel na ukąszenia. - Nagle przychodzi mi do głowy. Jednocześnie migiem wyswobadzam się z tego krępującego położenia.

- Dziękuję. - Słyszę już za plecami wraz z głośnym westchnieniem.

_______

Atmosfera zrobiła się trochę gorąca 🫣😏
Co myślicie?
Dajcie znać w komentarzach 💜
Aga 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top