Cz2. 3
Pov Viviane
- Mam nadzieję, że Aidena po drodze nie spotka żaden nieszczęśliwy wypadek - mówię do taty jak jedziemy do jego domu. To ja prowadzę samochód, bo tata zbyt wiele czasu spędził w zamknięciu, więc mógłby się pogubić na drodze.
- Nie zrobiłbym ci czegoś takiego, poza tym teraz mam na głowie dużo większy problem. Trzeba sprawić by mój ojciec wyjechał i znowu sobie o nas zapomniał. Tak jest dużo lepiej.
- A tak w ogóle to czemu mnie okłamałeś, że on umarł? Był nawet dla mnie miły.
- Możesz nie wierzyć, ale zrobiłem to dla twojego domu - kręcę przecząco głową. Przecież dziadek zajmuje się dokładnie tym samym co ojciec. - Nigdy nie potrafiliśmy się porozumieć, a to co osiągnąłem zawdzięczam tylko sobie. On umiał mi tylko rzucać kłody pod nogi.
Wjeżdżam na posesję taty, później będę musiała zamówić coś do jedzenia, bo przez kilka miesięcy nikogo tu nie było. Lepiej też by tata ściągnął nam jakichś ochroniarzy, bo Harry'emu może naprawdę odwalić po tym jak go zostawiłam.
- A myślisz, że dziadek nas odwiedzi? - pytam się wysiadając z samochodu.
- Mam nadzieje, że nie, ale znając jego to na pewno. Chociaż jak tu jeszcze się pokręci to może odstraszy Stylesa, który powinien już gryźć ziemię - patrzy na mnie z wyrzutem. Ja jednak nie żałuję swojej decyzji, wcześniej może i życzyłam Harry'emu śmierci, ale teraz już tak nie jest. Może mnie posłucha i ułoży sobie życie z kimś innym.
- Pogadaj lepiej z tym urzędnikiem, który udzielił nam ślub, niech teraz przeprowadzi rozwód, skoro dał radę jak ja się sprzeciwiałam to niech teraz rozwiedzie nas bez zgody Harry'ego. Wątpię by on na nas za to doniósł - wyciągam z kieszeni klucz, a następnie otwieram drzwi i wchodzę do lodowatego domu. Zaraz będę musiała lecieć włączyć ogrzewanie, bo można tu umarznąć.
- Gdzie tu się włącza ogrzewanie?
- Zaraz to zrobię. A ty napisz do Aidena niech się pośpieszy, by nie muszę zaraz zamknąć bramę i włączyć zabezpieczenia, tak na wszelki wypadek. Nie będę ryzykował - kiwam głową, a następnie wyciągam telefon. Jest tam kilka nieodebranych połączeń od Harry'ego, a to oznacza, że już go puścili.
Dla świętego spokoju kasuje je nawet nie czytając i blokuję jego numer. Tak będzie dużo lepiej.
Wybieram numer Aidena, on odbiera dość szybko.
- Zaraz będę Vivi, już prawie dojeżdżam - uśmiecham się na jego słowa. Jeszcze dzisiejszą noc spędzę w jego ramionach.
- To dobrze. Przez kilka następnych dni będziemy zamawiać jedzenie prosto do domu, a sami nie będziemy wychodzić.
- To zrozumiałem.
Spoglądam w okno i widzę nadjeżdżającego Aidena. Wybiegam z domu i biegnę w jego stronę.
- Nareszcie nie musimy się ukrywać - wpadam w jego ramiona, a on zaczyna mnie całować.
W międzyczasie słyszę nadjeżdżający samochód.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top