Cz2.19


Pov Viviane

Aiden chyba naprawdę o mnie zapominał , bo już od ponad miesiąca jestem u Harry'ego, a ten w ogóle nie próbował się ze mną skontaktować chociaż nadal mam ten sam numer telefonu. Harry jakoś bardzo na mnie nie naciska i co najważniejsze nie zauważyłam by sobie sprowadzał kochanki. Oczywiście to mnie by nie interesowało, lecz wolę by nie robił tego na moich oczach.

Ciągłe siedzenie w domu zaczyna mi się dawać we znaki, więc poszukałam sobie kierunków studiów. Poprzednie byłam zmuszona rzucić, ale szczerze to zbytnio nie żałuję. Teraz zaciekawiła mnie architektura krajobrazu. Mogłabym urządzać piękne ogrody.

Niestety do tego potrzebuję pozwolenia Harry'ego. Niby jestem wolnym człowiekiem, ale bez jego pozwolenia tak naprawdę to nic załatwić nie mogę.

Idę do kuchni gdzie jak zwykle krząta się Maddy, na mój widok od razy zaczynają jej się trząść ręce. Szczerze to współczuję, ciągle się ona czegoś boi.

— Możesz już iść do domu — mówię i podchodzę do lodówki. Na szczęście jest wypełniona po same brzegi.

— Jestem zwolniona? — pyta drżącym głosem.

— Jasne, że nie. Sama chcę dziś ugotować kolację dla mojego męża. Jutro normalnie przyjdź do pracy.

— Dobrze — mówi, a następnie wychodzi. A ja wyciągam z kieszeni komórkę i szukam w telefonie przepisu, który dopiero co znalazłam. Na początku chciałam przygotować tę muszle makarnowe ze szpinakiem i ricottą, ale Harry pewnie by narodził, więc wybrałam tę wersję z mięsem.

Wszystko wydaje się dość łatwe, więc mam nadzieję, że tego nie spieprzę.

Jak jestem już w połowie roboty to do kuchni wchodzi Harry. Kurwa, a miała to być dla niego niespodzianka.

— A tamta gdzie polazła? Nie płacę jej za to by się tobą wysługiwała — no to już jasne czemu Maddy jest ciągle przestraszona. Jeśli on non stop się do niej tak odzywa to każdy ma jej miejscu by się bał.

— Pozwoliłam jej iść do domu, bo dziś to ja nabrałam ochoty na gotowanie. Za pół godziny wszystko powinno być już gotowe.

— Ty gotujesz? — pyta wyraźnie zdziwiony. — To kolejna próba otrucia?

Po jego minie widać, że żartuję. Mnie jednak to nie bawi.

— Nie tym razem, jeszcze nie udało mi się zdobyć arszeniku, bo tym razem zamierzam cię wykończyć na amen.

Powoli do mnie podchodzi, a następnie kładzie ręce na moich biodrach. Nie mam już tego odruchu, którzy każe mi je szybko z siebie ściągnąć.

— Nie musisz się zajmować takimi rzeczami, dużo bardziej bym się ucieszył jakbyś do mnie przyszła i mnie pocałowała. Lecz skoro tak bardzo się dla mnie postarałaś to zjem i obiecuję, że będzie mi bardzo smakować.

Daje mi szybkiego buziaka.

— A i od razu chcę wiedzieć czego ode mnie chcesz. Znamy się już trochę czasu i dobrze wiem kiedy próbujesz mnie udobruchać. A obecnie to nie mam pojęcia na jaki to nowy pomysł wpadłaś i szczerze jestem bardzo ciekawy.

Kurwa, a chciałam to na początku trochę zmiękczyć. Chociaż pójście na studia to chyba nie jest jakaś wygórowana prośba.

— Mam dość ciągłego siedzenia w domu i chcę studiować — mówię wprost czekając na jego reakcję.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top