85


Pov Viviane

- Jak Harry by to zobaczył to nic nie zdołałoby was uratować. A ciebie - zwraca się bezpośrednio do mnie. - Potraktowałby najgorzej, bo zważył coś do ciebie poczuć.

Dobrze wiem, że tata ma rację, ale nic nie poradzę na to, że ja po prostu nie potrafię zrezygnować z Aidena. A tym bardziej teraz gdy jest on tak blisko mnie.

- Wziąłbym całą winę na siebie. A skoro on niby ją kocha to wolałby uwierzyć w to, że ona nie planowała go zdradzać. - odzywa się blondyn. Dalej jednak pozostaje w moim pobliżu.

- Ty naprawdę jesteś kretynem skoro sądzisz, że on by tak po uwierzył. Poza tym twoja obecność nie jest tu wskazana, będziesz tylko mieszał w głowie Vivi. Jak cię tu nie było to ona bardzo dobrze sobie radziła - owszem jest w tym trochę prawdy, bo obecność Aidena na pewno nie ułatwi mi udawania przed Harrym zakochanej w nim.

- Dajcie już obaj spokój - przerywam im tę kłótnie. - Tata ma rację, nie powinniśmy się zachowywać tak swobodnie w tym domu, ale Aiden tu zostanie, bo nie mam zamiaru z niego rezygnować.

- To obiecaj mi chociaż, że nic z nim nie będziesz próbować nawet jak będziecie poza domem.

- No nie - wyrywa się Aiden wyraźnie zirytowany prośbą mojego ojca. - Mamy sobie odmówić nawet tej przyjemności. Do tej pory nie naraziłem Viviane na niebezpieczeństwo i dalej tego nie zrobię.

Cholera, czemu i oni musieli zacząć ze sobą wojować. Jakbym miała teraz mało problemów.

Harry wraca dość szybko z tej cukierni, jestem pewna, że po drodze złamał mnóstwo przepisów drogowych. Oprócz tych rurek przywozi mi także cztery rodzaje ciast.

- Kajmak z bananami to bardzo dobry pomysł - mówię jedząc jedno z ciast, które dostarczył. - Gdybym tylko była trochę zdolniejsza to na pewno sama bym spróbowała coś takiego zrobić.

- Bez przesady, możemy je sobie kupować, nie ożeniłem się z tobą dla twojego talentu kulinarnego.

- Jak się ze mną żeniłeś to nie wiedziałeś o mnie nic poza tym jak się nazywam - jego uśmiech nagle znika z jego twarzy.

- Nie rozmawiajmy już o tym. Liczy się to, że teraz się dogadujemy - zabiera mi talerz z dłoni, a następnie stawia go na stoliku. Zaczyna mnie całować mimo tego, że znajdujemy się teraz w salonie. Popycha mnie tak, że upadam płasko, a on zwisa nade mną.

- Harry tylko ja nie mam pojęcia czy mogę - przerywam mu jak wkłada swoją rękę pod moje spodnie. - Minęły dopiero sześć dni i... - nagle mi przerywa.

- Nie musisz mi się tłumaczyć. Po przytulam cię i pocałuje i to mi na razie wystarczy ślicznotko.

Zaczyna składać pojedyńczych pocałunków na mojej szyi. Zaczynam chichotać, bo mam tam łaskotki i nie mogę stwierdzić, że to jest jakieś nieprzyjemne.

- Pani Viviane prosiła mnie bym ją gdzieś zawiózł czy to dalej aktualne - przerywa nam Aiden z kamiennym wyrazem twarzy.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie jeszcze dziś następny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top