77


Pov Viviane

Wcześniej to z chęcią przystałabym na taką propozycję, ale teraz nie chcę tego robić. To jest zbyt nie bezpieczne biorąc pod uwagę jeszcze to, że jestem w ciąży. Szkoda by było także tracić to co na razie udało mi się osiągnąć. Póki co mam odrobinę swobody, nie tyle ile bym chciała, bo mimo wszystko kazał mnie śledzić, ale przynajmniej teraz nic mi nie grozi.

- Tato nie możemy teraz tego zrobić. On nas złapie, ciebie zabije od razu, a jeśli chodzi o mnie to poczeka do porodu i także pozbawi mnie życia.

- Nic takiego nie będzie miało miejsca, Harry jest silny tylko na swoim terenie. Jak wrócimy do mojego domu to nic nam już nie będzie grozić. Później zamorduje Harry'ego i już na zawsze będziesz wolna. Zgódź się kochanie - kręcę przecząco głową. To co on planuje to jest istne szaleństwo. Już raz się na coś takiego poważył i przypłacił to kilkutygodniowym odosobnieniem. I tylko dzięki mnie jeszcze żyje.

-Nie tato, nie zdecyduje się na nic co mi bardziej zagrozi niż pomoże. Wcześniej działałam głupio, a teraz zaczęłam myśleć. Ty też to zrób.

***
Nie mam pojęcia jak Aiden zareaguje na moją prośbę, chociaż pęknie mi serce to każe mu wyjechać i raz na zawsze o mnie zapomniał. Sytuacja robi się coraz bardziej nie pewna, a ja nie chcę patrzeć i na jego śmierć. Nie zniosłabym czegoś takiego.

Opuszczam swój samochód, w którym siedziałam przez dziesięć minut. Założyłam luźny płaszcz i jeśli go nie zdejmę to sądzę, że on nie zauważy mojej ciąży. Ta informacja mogłaby go tylko niepotrzebnie zagrzać do działania.

Jego mieszkanie znajduje się na drugim piętrze, więc odpuszczam sobie windę tylko idę schodami. Przed drzwiami na chwilę się zatrzymuje, ale po kilkunastu sekundach dzwonię dzwonkiem.

Aiden bardzo szybko mi otwiera i na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Nie spodziewał się mnie.

- Viv co ty tu robisz? Uciekłaś mu? - pyta i przepuszcza mnie w drzwiach.

- Nie, ale miałam chwilę czasu, więc postanowiłam do ciebie przyjechać. Mamy mało czasu, więc, chciałabym prosić żebyś stąd wyjechał. Jesteś zbyt blisko Harry'ego - wyciągam z torebki sporych rozmiarów kopertę i mu ją wręczam. - Tu jest pięćdziesiąt tysięcy euro.

Oddaje mi tą kopertę.

- Myślisz, że byłem z tobą dla pieniędzy? - pyta z wyrzutem. - Nie ujawniałem się do tej pory, bo nie chciałem ci narobić kłopotów, lecz nie zapomniałem o tobie. Kocham cię tak samo jak wcześniej. A skoro dałaś radę do mnie przyjechać to nic nie stoi na przeszkodzie byśmy dalej byli razem.

- Nie to już nie możliwe - odwracam się do wyjścia, ale on łapie mnie za ramię, a następnie przyciąga do siebie. Całuję mnie, a następnie rozpina mój płaszcz.

Cholera jasna, przez to, że z natury jestem dość szczupła to moją ciąże już widać. Nieznacznie, ale on dobrze mnie zna.

- Vivi czy ty? - pyta gdy jego wzrok kieruję się na mój brzuch. Mogłabym sklamać, że jedynie przytyłam, ale to nie ma sensu.

Kiwam jedynie głową.

- Tak bardzo się cieszę skarbie - mówi, a następnie znowu mnie przytula. - Teraz już nic na nie rozdzieli.

Nawet nie ma pojęcia jak bardzo się myli.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top