71
Pov Viviane
Mój ojciec został uwięziony w tym samym pomieszczeniu co Harry, a wcześniej moja mama. Jest też nieźle poobijany, ma podbite oko i rozcięta wargę, a także kilka innych siniaków.
- Mogłeś się domyśleć, że trzymanie Harry'ego w jego domu, który doskonale zna to miejsce nie jest zbyt rozsądne - siadam obok niego na podłodze.
- Znowu cię zawiodłem. Mogłem się lepiej zabezpieczyć, a najlepiej od razu go zabić. A tak to już będzie po nas - jeszcze nigdy nie słyszałam w głosie mojego ojca aż takiej rozpaczy. Nie dziwię mu się, gdyby nie moja ciąża to mielibyśmy dużo większe kłopoty.
- Mi to teraz los sprzyja. Podejrzewałam, że jestem w ciąży, ale bałam się kolejny raz to sprawdzić, ale teraz na szczęście okazało się to prawdą. A Harry ma do mnie przynajmniej odrobinę sentymentu, że mimo wszystko postanowił mnie nie zabijać. Ciebie też może w jakiś sposób uda mi się uratować.
- Nie bądź naiwna, dzień albo dwa i będzie po mnie. To jednak nie jest ważne, musisz dbać o siebie i dziecko. Za nic nie wolno ci go stracić. To dziecko będzie twoją kartą gwarancyjną, dzięki niemu przeżyjesz.
- Ty także - zapewniam go. - Harry nic ci nie zrobi, bo będzie się bał, że się zdenerwuje i przez to poronię. Może i ty nie miałeś litości dla mojej mamy, ale ja nie pozwolę ci zrobić żadnej krzywdy - nachylam się w jego stronę i całuję go w policzek, a następnie wstaje i wychodzę. Harry czeka na mnie w salonie.
- Szczerze to myślałem, że trochę dłużej ci u niego zejdzie, ale z drugiej strony to ty nie masz z nim wielu tematów. Powinnaś być zadowolona, że wreszcie spotka go kara za to co ci zrobił - zbliżam się do niego, a następnie zajmuje obok niego miejsce.
- Ciebie także powinnam nie znosić, bo jakoś nie wierzę, że tata cię zmusił do poślubienia mnie, albo do innych rzeczy.
***
Siedzę na wyłożonej poduszkami huśtawce, mam na sobie ciepłą bluzę, bo już zaczyna się robić zimno. Chociaż wydaje się, że nie jestem przez nikogo obserwowana to ja i tak nie bawię się w żadne ucieczki. Kolejna próba uwolnienia się od Harry'ego pewnie znowu by się źle skończyła. Muszę przywyknąć do tej sytuacji, która teraz jest.
Po krótkiej chwili podchodzi do mnie ten sam mężczyzna, który mnie tu przywiózł. Przecież on pracuje dla mojego ojca. Czemu nadal tu jest?
- O co chodzi? - pytam niepewnie, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że on zna mój sekret. Wie, że przez ten cały czas byłam z Aiden'em.
- Chcę panią poinformować, że ostrzegłem tego chłopaka z którym była pani w kinie. On się już tu nie pojawi.
- Dziękuję - normalnie kamień spada mi z serca.
- Lecz jeśli pani by zechciała mi jakoś to wszystko wynagrodzić to nie protestowałbym. Mam rodzinę, która ma wielkie potrzeby, a ja swoim milczeniem ratuję panią przed wielką nieprzyjemnością.
Lekko uśmiecham się na jego słowa. No tak w tym świecie nie ma nic za darmo.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top