70
Pov Viviane
Budzę się z ramieniem Harry'ego przerzuconym przez moje biodra. Jak zasypiałam to go tu nie było, bo podobno załatwiał jakieś swoje ważne sprawy. Nie pytałam się o co mu dokładnie chodziło, bo i tak by mi nie odpowiedział. Dziwię się, że w ogóle tu wrócił, spodziewałam się, że pójdzie do naszej wcześniejszej sypialni, bo ten pokój należy jednak do tych skromniejszych.
Będę musiała znowu podjąć temat mojego ojca. Chociaż wiele razy mnie zawiódł to i tak nie chcę by stała mu się jakaś krzywda. Kurwa, znowu się odzywa moja dobra natura. Gdybym wcześniej się nie pożałowała Harry'ego to nic złego by się nie wydarzyło.
Odkładam jego ramię i wstaję, a następnie kieruję się do łazienki. Załatwiam swoje potrzeby, a następnie biorę szybki i bardzo ciepły prysznic. Decyduje się też na lekki makijaż. Nie dla Harry'ego, a po prostu chce się lepiej czuć, bo mam straszne wory pod oczami.
- Musimy sobie sami zrobić śniadanie, bo wywaliłem wszystkich pracowników, których zatrudnił twój ojciec. Niektórzy nawet zapłacili za swoją nie lojalność - mówi do mnie Styles jak wracam do pokoju. Ciekawe ile znowu osób straciło życie przez rozgrywki mojego taty i Harry'ego? Tak nie powinno być.
- To na co masz ochotę, z tego co wczoraj widziałam to mamy pełną lodówkę.
- To zrób mi omleta z szynką i serem. Do tego kawę, może być taka jak sobie robisz - kiwam głową. Zbliżam się do drzwi, ale po chwili się zatrzymuje. Trzeba spróbować póki ma dobry humor.
- A po jedzeniu będę mogła porozmawiać z moim ojcem? Zamienię z nim tylko kilka słów i poinformuję go, że zostanie dziadkiem.
- Okej - odpowiada spokojnie. Szczerze to jego odpowiedź mocno zbija mnie z tropu, spodziewałam się bardziej, że będę musiała go jakoś błagać o minutę rozmowy. A on tak szybko się na to zgadza.
- Dziękuję - odpowiadam, a następnie szybko opuszczam pokój. W kuchni biorę się za ten omlet dla niego. Szybko mi idzie, bo nie raz już to robiłam. Włączam też ekspres i uzupełniam ziarna kawy. Z lodówki wyciągam mleko i nalewam do pojemnika by zrobić latte. Chociaż jestem trochę zdenerwowana to udaje mi się nie przypalić omleta i wychodzi mi wręcz idealny.
I gdy już mam zanosić to do jadalni to do kuchni wchodzi Harry, ubrany w bokserki i koszulkę.
- Zostaw, tutaj zjemy - mówi i podchodzi do blatu i bierze dwa kubki z kawą i odstawia je do stołu, a następnie siada przy stole. - Dziś już nie będę się czepiać, ale następnym razem to masz zrobić sobie słabszą z większą ilością mleka. A najlepiej by było gdybyś się przerzuciła na sok.
- Małe ilości nie zaszkodzą dziecku.
- No mam nadzieje, nie wiem czy zauważyłaś, ale bardzo mi zależy na tym dziecku i nie dopuszczam do siebie nawet myśli, że mogłaby stać mu się jakaś krzywda - żebyś tylko wiedział, że jest jedynie pięćdziesiąt procent na to, że jest ojcem. On jednak nigdy się tego nie dowie.
- Możesz być pewien, że ja nie zaszkodzę mojemu dziecku. Tak samo mój tata, który wiele razy wspominał mi, że chciałby bym już zaszła w ciążę. Jeśli coś by mu się stało to na pewno by mnie to bardzo zmartwiło.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top