68
Pov Viviane
Mam nadzieję, że to wszystko jest tylko złym snem, że zaraz się obudzę. Jednak z każdą kolejną chwilą dociera do mnie, że to tak łatwo się nie skończy. Harry się uwolnił i jest tutaj. I na pewno zaraz zacznie się na mnie mścić.
- Nie wierć się mój aniołku. Otwarcie mi nie pomogłaś, ale przynajmniej wysłaś do mnie bardzo przekupnego człowieka co przyznaję bardzo mi pomogło - cholera, ja pierwszemu lepszemu pracownikowi mojego kazałam by poszedł i dał Harry'emu coś porządnego do jedzenia. Za swoją litość teraz przyjedzie mi zapłacić. Kurwa, ja naprawdę jestem idiotką do kwadratu.
Nagle zabiera dłoń z moich ust i zaczyna mnie głaskać po policzku. Strach mnie paraliżuje. Nie mam pojęcia co robić.
- Nie przejmuj się niczym, osobiście zadbałem żeby twój tatuś nam nie przeszkodził. On jeszcze żyje, ale możesz być pewna, że długo to już nie potrwa. Najpierw jednak zazna tych samych upokorzeń, które mi zapewnił. Ty choć powinnaś nie poniesiesz żadnych konsekwencji.
Wcale nie czuję ulgi na jego słowa. On nie raz mnie dręczył twierdząc, że nie wyrządza mi żadnej krzywdy.
- Jak ci się udało przejąć ten dom, skoro mój tata obstawił to miejsce swoimi ludźmi. Jeden człowiek, którego przekupiłeś nie dałby rady.
- Twój tatuś popełnił kategoryczny błąd jakim było pozostanie w domu, który znam lepiej niż ktokolwiek. A pech dla niego, że wybrał jedną z tych sypialni do których wiem jak się dostać. Zaskoczyłem go tak samo jak ciebie, a później już odwołanie tych jego ludzi nie było dla mnie żadnym problemem. Louis zawsze był zbyt pewny siebie i kolejny raz to go zgubiło.
A mogłam go poprosić by ojciec go zastrzelił. Może i miałabym przez jakiś czas wyrzuty sumienia, ale po jakimś czasie by one ustąpiły i znowu zaczęłabym normalnie żyć. A jeszcze jak Aiden się tu pojawi, a znając mojego pecha tak właśnie będzie to mogę od razu z okna skakać. Mniej będzie boleć.
- Twoja propozycja rozwodu nadal jest aktualna? - wiem co odpowie, ale nie mam pojęcia jak inaczej podtrzymać rozmowę. A nie chcę żeby miał zbyt dużo czasu na rozmyślenie. I tak ostatnio bardzo dużo tego robił.
Śmieje się i jego dłoń zjeżdża na moją szczękę, a następnie ją ściska.
- Ty naprawdę jesteś sprytna. Najpierw przekupiłaś Adriana by nie robił ci problemów z ucieczką. A później sobie bez żadnych sentymentów patrzyłaś jak jestem męczony. Lecz przynajmniej zadbałaś bym nie był głodny i spragniony. Doceniam to i dlatego cię nie zabije chociaż każdy na moim miejscu by tak zrobił.
Wstaje z łóżka, a ja zapalam lampkę.
- Co teraz ze mną zrobisz? Mam się rozebrać by łatwo ci było wsadzić we mnie swojego kutasa, a może teraz tylko mi przyłożysz, bym zrozumiała co źle zrobiłam. Nie krępuj się tylko zrób to szybko, bo chce mieć to już za sobą.
Na jego zmarnowanej długą niewolą twarzy pojawia się uśmiech.
- Nareszcie wszystko jest tak jak powinno skarbie.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top