64
Pov Viviane
Jestem przerażona, nie mam nawet pojęcia kto przysłał tego człowieka, Harry czy mój ojciec. Jeśli mam być szczera to dużo bardziej wolę by to mój ojciec pierwszy mnie odnalazł. Chociaż ma gdzieś to co ja czuję to może mnie nie zabije. Oczywiście nie mam takiej pewności, ale chcę w to wierzyć. Powoli się podnoszę i idę do wyjścia. Za mną podąża ten mężczyzna, a takie Aiden. Oby tylko blondynowi nic nie groziło.
Na korytarzy ten ciemnowłosy mężczyzna jeszcze bardziej się do mnie zbliża, a następnie przykłada pistolet do moich pleców bym nic nie odwaliła.
- Kim jesteś i co to ma znaczyć? - mój chłopak zbliża się do tego faceta. Nie potrzeba nam niepotrzebnych świadków.
- Pani Stylesa musi wrócić do domu - kurwa używa nazwiska Harry'ego co oznacza, że to właśnie dla niego pracuje. Ja pierdole, jestem już martwa. A to najgorsze, że nie umrę tylko ja. Aiden także straci życie.
- Daj odejść Aiden'owi to obiecuję, że pójdę z tobą bez żadnych problemów, a jeśli tego nie zrobisz to narobię tu tyle krzyku, że będziesz musiał mnie zastrzelić, a wiem, że nie masz takiego rozkazu - jestem pewna, że Harry postanowił sobie, że osobiście mnie zamorduje. Nie rezygnuje z takiej satysfakcji. - Pozwól mi też szybko się z nim pożegnać.
- Nie ma mowy.
- Zrób to inaczej sam stracisz życie. Mój ojciec cię zamorduje jeśli się dowie, że przez ciebie ucierpiałam, a tak się stanie, bo ja z własnej woli z tobą nie pójdę, i mam gdzieś tych wszystkich ludzi, dla mnie liczy się Aiden - mówię cicho, ale za to staram być bardzo przekonywująco.
I to skutkuje, bo on robi dwa kroki do tyłu.
- Uciekaj, później po starasz się mnie uwolnić - szepcze gdy nasze twarze dzielą może ze dwa centymetry. Nie wierzę, że mu się uda, ale nie mogę pozwolić by pojechał ze mną. Musi być daleko od Harry'ego.
- Nie zostawię cię samej, on cię skrzywdzi - No to, to jest bardziej niż pewne.
- Nie zrobi tego jeśli wrócę sama, potraktuje to jak wyskok da jedną karę i będzie spokój. Naprawdę wiem co mówię. Zostań tu, a następnie wróć do domu, zabierz swoje rzeczy i jedź do jakiegoś hotelu. Tylko wybierz taki droższy by bali się w nim ciebie zaatakować - radzę mu, a następnie podchodzę do mężczyzny po trzydziestce i tak po prostu pozwalam mu się prowadzić.
Wpycha mnie do ciemnego audi i zaczyna jechać.
I niestety moje podejrzenia się potwierdzają, zawozi mnie prosto do domu Harry'ego. Przyznaję, że wychodząc z auta trzęsą mi się nogi.
Stylesa zawsze bez problemu umiał mnie złamać. Teraz pewnie też to zrobi. A teraz jak zniknęłam na tak długo to pewnie będzie jeszcze bardziej okrutny.
A jak już się domyśli, że go zdradzałam to śmierć będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem. I najmniej bolesnym.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top