63
Pov Viviane
- Idź już sprawdź - mówi do mnie Aiden. Spoglądam na wyświetlacz telefonu, i zauważam, że zostały jeszcze dwie minuty. Teraz to i tak nie ma co patrzeć, bo wynik nie będzie prawdziwy.
- Dwie minuty, a najlepiej poczekajmy trzy, by wszystkie te pięć testów miało prawidłowy wynik. Przepraszam, że wpakowałam nas w takie gówno - łapie mnie za dłoń i łączy ją ze swoją. Uciska ją pocieszająco.
- Z własnej woli się na to zgodziłem i to ja nie pomyślałem o zabezpieczeniu, a przecież jestem facetem, więc to był mój obowiązek. I chociaż nie planowałem dziecka w tym wieku to wiedz, że mimo wszystko będę się cieszyć. I tak chciałem z tobą założyć rodzinę. A, że to się stanie kilka lat wcześniej to żadna tragedia.
Uśmiecham się na jego słowa. Nikt nie potrafi mnie rozbawić nawet tak złej sytuacji jak on. Jest kochany.
- To ja polecę sprawdzić, a ty tutaj siedź. Zbladłaś, a ja nie chcę byś się przewróciła lub straciła przytomność. Zaraz będę skarbie - daje mi szybkiego buziaka w policzek, a następnie idzie do łazienki.
Wraca po kilkunastu sekundach chociaż dla mnie to i tak jest zbyt długo.
- Wszystkie testy pokazują jeden i ten sam wynik, nie jesteś w ciąży kochanie - oddycham z ulgą. Teraz gdy muszę ciągle uciekać ciąża jedynie by mnie spowolniła. Przez wizyty u lekarzy mogłabym zostać szybko namierzona.
- Dobrze się stało, jesteśmy na razie za młodzi na dziecko. Teraz wykorzystajmy ten czas dla siebie - wstaje i się w niego wtulam się. Uspokajająco klepie mnie po dole pleców. To bardzo przyjemne.
- Zgoda, ale obiecaj mi, że przestaniesz się wreszcie zamartwiać. Od tego to się nawet pochorowałaś, nie może być tak dalej. Układ twojego ojca i Stylesa pewnie się rozpadł, więc nie jesteś im już do niczego potrzebna. Jesteś wolna - staje na palcach, bo jestem od niego trochę niższa i zaczynam go całować. Jego wargi są takie miękkie. Uwielbiam takie pocałunki, słodkie i nie wymuszone.
***
- Tak dawno nie byłam w kinie, nie masz pojęcia jak mi tego brakowało - szepczę do Aidena, bo właśnie na wielkim ekranie skończyły się reklamy. Nawet nie mam pojęcia na jaki film się wybraliśmy.
- To będziemy chodzić raz w tygodniu.
Odprężam się i patrzę prosto na wielki ekran. Aż po jakimś czasie czuje coś zimnego na szyi. Coś mi podpowiada, że to lufa pistoletu.
Aiden też nieruchomieje widząc co się dzieje.
- Teraz pójdziecie z nam, a nikomu nic się nie stanie. W innym wypadku duża liczba osób straci dziś życie - słyszę głos jakiegoś mężczyzny.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top