60


Pov Viviane

- Mówiłam ci, że pewnie stwierdzili, że nie warto mnie szukać i sobie odpuścili. Nie jestem jakoś bardzo wartościowa - opieram głowę o tors Aidena. Leżymy w łóżku w niewielkim pokoju taniego hotelu. Już od ośmiu dni jesteśmy razem i ja nie muszę się bać Harry'ego. Chociaż nadal w sercu cierpię po stracie mojej mamy to wreszcie czuję się wolna i niczym nie zagrożona. Nie odczuwam ciągle tego strachu, który ściska mi żołądek.

- Kochanie ja nie znam kogoś ktokolwiek byłby tak wartościowy jak ty skarbie. A Styles tak jak sadysta, który krzywdzi nawet tych których kocha - a ten znowu upiera się z tym samym. Harry nie czuł do mnie żadnych pozytywnych uczuć. Byłam mu po prostu potrzebna by miał się na kim wyzywać. Teraz pewnie znajdzie sobie inną ofiarę, ale to już nie mój problem.

- Nie dla mojego taty, to przykre, ale prawdziwe - Aiden łapie mnie za szczękę i nakierowuje moją twarz tak by mnie pocałować. Chcę wślizgnąć swoją dłoń pod moje spodenki, ale zatrzymuje jego ruch. - Nie możesz, zaczęła mi się miesiączka.

- Nie przeszkadza mi to kochanie.

- Ale mi tak, możemy się dziś jedynie całować - Harry nie raz mnie zmusił do seksu mimo, że miałam okres. Teraz nie zamierzam na nic takiego pozwalać.

- No okej skarbie, ale daj buzi - szybko cmoka moje usta. - Może wynajmiemy jakieś mieszkanie, mamy kasy na jakieś półtora roku, a w między czasie mogę poszukać jakiejś pracy. Nie zapewnie ci takich luksusów jak Styles, ale przysięgam, że będę się starał - uśmiecham się do blondyna. On od zawsze jest taki słodki i przemiły. Naprawdę nie chcę nikogo poza nim. Jest cudowny.

- Jesteś dużo lepszy od Harry'ego, mnie nigdy jego kasa nie obchodziła.

- Będziemy też musieli w jakiś sposób załatwić ci rozwód. Chcę cię w przyszłości poślubić.

- Moje małżeństwo z Harrym nie jest ważne. Bardzo łatwo będzie je unieważnić - nigdy nie zapomnę tego dnia gdy zostałam zmuszona do zawarcia tego ślubu. Lecz ja nigdy nie pogodziłam się z tym co zrobili tamci dwaj. A tak naprawdę to trzej, bo ten urzędnik w ogóle nie zwracał uwagi na to, że dzieje mi się krzywda.

- Vivi podpisałaś dokumenty.

- Owszem, ale nie z własnej woli. Harry zaciągnął mnie do tego swojego gabinetu i tam gdy nie chciałam podpisać aktu ślubu to dusił mnie na oczach mojego ojca i tego urzędnika. Nie powiesz mi chyba, że to się odbyło zgodnie z zasadami - na samą myśl o tym wszystkim to aż podnosi mi się ciśnienie.

Aiden także podrywa się do pozycji siedzącej. Na jego twarzy też widzę złość.

- Twój ojciec tyle czasu mi powtarzał, że jesteś dla niego najważniejsze, a mimo tego bez niczego patrzył na twoją krzywdę. Obaj sobie się warci. Było trzeba ich zabić, mielibyśmy wreszcie spokój.

Powinno mnie przerażać to, że Aiden mówi tak po prostu o morderstwie, lecz sama z ogromną chęcią pozbyła bym się raz na zawsze Harry'ego.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top