43
Pov Viviane
- Chyba wreszcie zrozumiałaś, że nie masz powodu się na mnie ciągle gniewać - komunikuje mi Harry podczas kolacji. Pierwszy kieliszek wina był z tą trucizną, ale do tego drugiego już nie zdołałam nic dosypać. Na szczęście w jedzeniu też dostał dawkę.
- Nie wracajmy do tego - zmieniam temat. Nie mam zamiaru się z nim znowu kłócić.
- Ja naprawdę potrafię to docenić - coś nowego, ostatnio robił mi wszystko na złość. - Kilka dni temu przesadziłem, a ty nie poskarżyłaś się swojemu ojcu chociaż byłem praktycznie pewien, że to zrobisz. Pozytywnie mnie zaskoczyłaś.
- Tata by trochę ci nagadał i nic by to nie zmieniło. Poza tym, że przybyłoby mi trochę nowych siniaków - biorę łyk wina. Jak tak dalej pójdzie to się uzależnię od alkoholu, ale to nic. Jak zostanę wdową to parę zmartwień mi ucieknie, więc nie będę musiała się odstresowywać.
- Nareszcie nabrałaś rozumu - chwali mnie. Uśmiecham się chociaż w środku coś mnie ściska. On naprawdę sądzi, że uda mu się ze mnie zrobić bezwolną istotę, to mu się jednak nie powiedzie. - Zdecydowałem, więc, że pozwolę jeździć gdzie tylko chcesz. Nie musisz już mnie pytać o zgodę, ale lepiej żebyś brała ze sobą tego Adriana. To jedynie dla twojego bezpieczeństwa.
Nie mogę ukryć radości. Skoro nie będzie mnie aż tak kontrolował to bez żadnych przeszkód będę miała możliwość spędzania czasu z Aidenem. Już jutro sobie gdzieś pojedziemy.
- Dziękuję.
- Może uda nam się jednak dojść do porozumienia. Jesteś ładna i jak już zaczniesz się poprawnie zachowywać to nie będzie źle.
- Też mam już dość tego wszystkiego. Jesteś ode mnie silniejszy, więc musiałam zrobić coś innego by moje życie nie przypominało piekła.
***
Wracam do domu w bardzo dobrym humorze. Seks z Aidenem zawsze był dla mnie bardzo odprężający. Nawet ten na tylnym siedzeniu w samochodzie poza miastem. Te auto blondyn bardzo dobrze sprawdził i nie znalazł tam nic co mogłoby nam zaszkodzić. Widocznie tylko mój tatuś wpadł na tak doskonały plan by montować w samochodzie podsłuchy.
W przedpokoju słyszę głosy i od razu rozpoznaje, że znowu przyszedł mój ojciec. Może wreszcie jakoś pomoże mojej mamie. Nie chcę nawet sobie wyobrażać jak ona musi się czuć uwięziona i przykuta łańcuchem.
Ja przynajmniej moje wychodzić, więc dlatego jeszcze nie oszalałam.
Jak podchodzę bliżej to zauważam, że oboje piją jakiś bursztynowy alkohol. A najgorsze jest to, że pochodzi ona z tej karafki do której wsypałam dużo trucizny. Po prostu chciałam przyśpieszyć efekt.
- O już wróciłaś kochanie - mówi ojciec na mój widok, a ja powoli do nich pochodzę. Mam wiele żalu do taty ale jego śmierci to nie chcę.
- Naszła mnie ochota by sobie pojeździć poza miastem. Jeszcze nie testowałam tego auta - przysiadam się do niech. - Źle się jednak poczułam i postanawiam wrócić do domu. Przyniesieś mi coś do picia? - zwracam się do Harry'ego, bo wiem, że on teraz mi nie odmówi.
- Oczywiście - tak jak sądziłam wstaje i po to idzie.
Nachylam się w stronę taty i cichym głosem mówię.
- Nie pij tego, ani niczego co spożywa Harry jeśli nie chcesz się pochorować.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top