41
Pov Viviane
Budzi mnie delikatny dotyk na moim policzku, powoli podnoszę powieki, bo się boję, że Harry znowu mnie uderzy. Widzę jednak Aidena co wprawia mnie w jeszcze większe przerażenie. Jak ktoś go tu zobaczy to będzie martwy tak samo jak ja.
- Co on ci zrobił? - pyta z złością w głosie i głaszczę mój policzek. Harry wczoraj bił mnie na oślep. Nie zwracał uwagi na to, że będę całą w siniakach. Nie chcę nawet myśleć w w jakim stanie są moje uda.
- Uciekaj stąd jak najszybciej, nie powinno cię być w tym pomieszczeniu, a tym bardziej na łóżku - mówię spanikowana. Dobrze wiem, że jak Styles by się dowiedział, że Aiden jest dla mnie bliski to zanim by go zabił to najpierw wykorzystał by go by mnie dręczyć. W nocy mówił mi, jak rozprawi się z moją mamą jak tylko poskarżę się ojcu.
- Dopiero co gdzieś pojechał i prędko nie wróci - komunikuje i nachyla się nade mną. Delikatnie i powoli całuje moje usta. Cholernie mi brakowało takiej czułości.
- To zbyt wielkie ryzyko - rozsądek puka do mojej głowy i daje mi do zrozumienia jak wielki popełniam błąd. Zupełnie tak jakbym kładła głowę pod gilotyną.
- Nie myśl o tym Viv - a z resztą, nawet jak zachowuje się poprawnie to nie przeszkadza Harry'emu się nade mną wyżywać. Przyszedł czas bym zrobiła to na co mam ochotę.
Nachylam się nad nim i zaczynam go całować. Dłonie Aidena błądzą po moim ciele. Chociaż go kocham to i tak nie jestem w stanie uprawiać z nim seksu. Harry zbyt mocno mnie pokiereszował.
- Nie - odsuwam się od niego jak jego ręce lądują na moich piersiach. - Naprawdę nie dam rady, za bardzo mnie boli - tłumaczę się, bo nie chcę żeby poczuł się urażony.
- Rozumiem skarbie i się nie gniewam. W ogóle nie mam do tego prawa - składa pocałunek na moim czole. - Spróbuj się jeszcze przespać, potrzebujesz dużo odpoczynku.
- Nie chcę spać - z trudem i bólem podnoszę się i podchodzę do szafki. Wciągam z niej leginsy i koszulkę i bieliznę. Chce żeby było mi wygodnie.
- To powiem tej kucharce, że chcesz śniadanie - komunikuje i wychodzi.
Skoro zaczął temat Ewelyn to muszę jak najszybciej skorzystać z jej propozycji. Teraz już nie ma na co czekać.
Wchodzę do kuchni Ewelyn coś tam kroi, na szczęście nie widzę nigdzie mojego chłopaka. Nie chcę by on znał moje plany, bo jeszcze z troski o mnie by i wszystkim poinformował mojego ojca, a ten na pewno by mi w tym przeszkodził.
- Na co ma pani konkretnie ochotę? - pyta jak mnie zauważa. Ma dziś dość dobry humor. Przeważnie wydaje się ponura.
- Nie pani tylko Viviane i na coś szybkiego, bo później musimy obie wyjść. Przyszedł czas by raz na zawsze rozwiązać mój problem.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top