33
Pov Viviane
Dobrze wiem czemu Harry ściągnął tu moją mamę. Nie z powodu tych głupich wytłumaczeń, które przedstawił mi wczoraj. On po prostu chciał mieć nade mną przewagę bym robiła wszystko czego tylko będzie chciał. Tak, więc siedzę teraz z nim i jem śniadanie chociaż na jego widok mam odruch wymiotny.
- Pani Viviane - z zamyślenia wyrywa mnie głos Ewelyn. Spagladam na nią. - Zrobię dziś tartę z truskawek, które pani uwielbia. Może ma pani jakieś sugestie względem obiadu i kolacji.
- Nie, ugotuj co tam wolisz - jak dla mnie to mogłaby nic nie robić.
- Kochanie to ty jesteś tu od podejmowania takich decyzji. Tyle razy już ci mówiłem, że to twój dom i ma być wszystko jak chcesz - mówi to z tym swoim irytującym uśmiechem. Pokazuje swoją wyższość nad moją osobą. Nie miałam pojęcia, że to jest możliwe, ale nienawidzę go coraz bardziej.
- Mam ochotę na ravioli z ricottą i łososiem, a na później to już nie wiem. A i do tej tarty dodaj też serka mascarpone - zaniosę trochę tego jedzenia mamie. Muszę też załatwić by nie musiała mieć przykutych rąk tymi łańcuchami.
Więc jak tylko Ewelyn opuszcza pomieszczenie to ja zamierzam się i to zwrócić do Harry'ego.
- Chcę by mama mogła swobodnie poruszać się po tym pokoju, który jej zapewniłeś. Oczywiście najbardziej zadowolona bym była gdy mogła chodzić po całym domu, byłabym za to bardzo wdzięczna.
- Ty i tak będziesz mi wdzięczna za to, że jej nie zabiłem, a i nawet zapomnij, że będziesz ją codziennie odwiedzać. Raz na tydzień do niej pójdziesz i to pod warunkiem, że będziesz grzeczna i posłuszna. I pamiętaj, że za każdy twój wybryk odpowie ona - pod stołem zaciskam dłonie. Gdyby te noże nie były takie tępe to zadźgałabym go albo podcięła gardło.
Coraz częściej takie myśli przychodzą mi do głowy. Chcę by umarł i to najbardziej bolesną śmiercią jaka tylko istnieje.
- Co ja ci takiego zrobiłam, że mnie tak nienawidzisz? - nie mogę powstrzymać tego pytania. Nawet jeśli byłabym mu całkowicie obojętna to nie jest powód by mnie tak krzywdzić. Przecież mógłby mnie traktować jak powietrze, ignorować, ale nie on woli ciągle uprzykrzać mi życie.
- Ja tylko oczekuje tego by moja żona była mi całkowicie oddana. I jak widzisz potrafię o to zadbać.
- Chcę jechać do ojca, niech ten mój nowy ochroniarz mnie zawiezie - muszę omówić z tatą tą sytuację. Wiem, że nie przepada za moją mamą, ale musi jakoś zareagować. Nie pozwolę by dłużej tak było.
- Dopiero co od niego wróciłaś - bierze łyk swoje kawy z mlekiem. Piję taką samą jak ja, tylko, że w odróżnieniu ode mnie używa cukru. - Nie zgadzam się.
- Nie chodzi mi o kilka dni, a godzin. Wrócę dziś i to nawet na obiad. I przy okazji zajdę do jakiegoś sklepu, bo potrzebuję nowe bielizny - posuwam się już do ostateczności. Jak to go nie przekona to już nic.
- Okej tylko kup dwa. Jeden czerwony tak jak twoje włosy i czarny. Tylko nie każ mi długo na siebie czekać, bo twoja mamusia może oberwać - komunikuje i wraca do jedzenia swojej zapiekanki z makaronem.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej nastepny rozdział. Nie wykluczam, że nawet dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top