28
Pov Viviane
Ten nagły atak mojego ojca na Aidena sugeruje, że ojciec w jakiś sposób odkrył tożsamość chłopaka. Tylko jak? Przecież nie dałam po sobie niczego poznać. Przynajmniej tak sądzę.
- Tato co robisz? - pytam przestraszona. Wolę się na razie nie zdradzać. Nie jestem do końca pewna o czym on wie.
- Akurat wybrałaś to auto z podsłuchem kochanie - mówi ojciec dalej mierząc do chłopaka z broni, a ja mam ochotę sobie przyłożyć za ten błąd. Choć kto mógł się spodziewać, że mój własny ojciec posunął się do zamontowania podsłuchu w samochodzie. A na dodatek, że mam aż tak wielkiego pecha by wybrać akurat to auto. - Macie szczęście, że ja to odkryłem, a nie Harry, bo wtedy oboje byście byli martwi, a tak to tylko ty za to zapłacisz - ostatnie słowa kieruję do Aidena. Blondyn wygląda na bardzo przestraszonego. I nie dziwię mu się.
- Tato jeśli coś mu zrobisz to będziesz musiał mnie zaraz po nim zastrzelić. Nie pozwolę by on zginął z moje powodu.
- Viviane ty nie rozumiesz jakie to jest niebiezpieczne. On dobrze wiedział na co się pisze zgadzając się na ten głupi pomysł twoje matki. Teraz będzie musiał za to zapłacić.
Tata odbezpiecza pistolet, a ja nawet nie myśląc staje pomiędzy nimi. Nie dam go zabić.
- Nie będę rzucać się w oczy, a jedynie z dala dbać o Viviane, będę o wszystkim panu donosił i przysięgam, że nie będę niczego próbował. Nikt nawet nie będzie podejrzewał, że znaliśmy się wcześniej - wreszcie odzywa się Aiden i próbuje mnie odsunąć od siebie. Ja jednak nie daje za wygraną. - Nikt nie będzie jej tak dobrze chronił jak ja.
- Tato błagam cię zgódź się na to. Nie znoszę Harry'ego, ale mam na tyle rozumu by go nie zdradzać i to jeszcze pod jego dachem. Zaufaj mi - tata opuszcza broń. To jest dobry znak.
Odchodzi od nas na pewną odległość.
- To jest istne szaleństwo i nie powinienem na to wyrażać zgody.
- Dziękuję tato - mówię z uśmiecham na ustach. Dawno nie cieszyłam się z czego tak jak teraz z tego, że Aiden nie zginie. Chyba naprawę czuję do niego coś poważnego.
- Mam jednak pewne warunki - no oczywiście, jak mogłam być taka naiwna sądząc, że zrobi to za darmo. - Pójdziesz wreszcie po rozum do głowy i przestaniesz irytować Harry'ego. Jak on chce seksu to po prostu leżysz i mu nie przeszkadzasz, tak będzie dla ciebie o wiele mniej boleśnie.
Chyba jedynie fizycznie, bo i tak pozostanie ta świadomość, że on mnie gwałci.
- A ty - tym razem zwraca się do blondyna. - Masz pilnować by zachowywała się odpowiednio. Jeśli przyjadą jej do głowy głupie pomysły typu ucieczka to masz jej je wybić. A i oczywiście zakaz wszelkiego przytulania i całowania.
Z tym pierwszym to może być problem, ja potrzebuje wsparcia. A takie przytulania daje siłę. Tatuś nie ma jednak o tym pojęcia.
- Oczywiście - odpowiada chłopak spuszczając wzrok na podłogę.
- Ten zakaz obowiązuje od tej chwili - mówi ojciec i chwyta mnie za rękę ciągnąc na górę.
Nawet teraz nie pozwoli mi się nim nacieszyć.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy dotyczących fabuły i rozdziału tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top