26
Pov Viviane
Nie mam pojęcia co się tu dzieje, ale nie zamierzam zdradzać Aidena. Jeśli ojciec dowiedziałby się, że stojący tu chłopak jest moim chłopakiem, nie mówię, że byłym, bo ani ja ani on ze sobą nie zerwaliśmy. A małżeństwo z Harrym nie jest dla mnie niczym istotnym. I nie muszę mówić, że wolałabym by go w ogóle nie było.
- Może być - mówię niby od niechcenia. - Prościej by było dać mi samochód z nadajnikiem i tak można było mnie szpiegować.
- Możesz już iść - mówi mój ojciec do Aidena, a ten przez chwilę się jeszcze na mnie patrzy i sobie idzie. - Nie bądź dla niego wredna. On nie będzie mówił Harry'emu o wszystkim co robisz.
- Ale będzie tobie na mnie donosić - jakbym tak bez większych oporów zgodziła się na kogoś kto ciągle będzie ze mną chodzić to byłoby to bardzo podejrzane. A ja nie mogę popełnić żadnego błędu.
- Może czasem, ale tylko wtedy gdy będziesz popełniała jakieś głupstwo. Póki co musisz być z Harrym i zachowywać trochę zdrowego rozsądku - czyli robić to co mi każe i wcale mu się nie sprzeciwiać. Nic ciekawego.
- Nie masz pojecia co on mi robi - mówię do niego, a następnie idę do swojego pokoju na górę.
***
-Vivi mam dla ciebie jedzenie, otwórz - tata wali do drzwi, bo zamknęłam je na klucz. Chwilę chcę pobyć sama i nawet tego nie mogę.
- Straciłam apetyt! - nie podnoszę się nawet z łóżka.
- No weź, nie obrażaj się na mnie. Teraz nie rozumiesz czemu to robię, ale kiedyś będziesz wiedzieć, że to było najlepsze rozwiązanie - przewracam oczami na jego słowa i wstaje, a następnie podchodzę do drzwi i je otwieram.
- Zbliża mi się miesiączka, a nie kupiłam ani tamponów ni podpasek. Plus brakuje mi jeszcze kilku małych rzeczy. Pomyślałam, że wezmę sobie tego nowego kierowcę i go przetestuję. Jeśli mi nie będzie odpowiadał to go zwolnisz.
- Okej, ale... - wchodzę mu w słowa.
-Będę czekać przy samochodzie, niech się lepiej pośpieszy - mówię chwytam swoją torebkę, a następnie szybko wychodzę by nie zmienił zdania.
Muszę poważnie porozmawiać z Aidenem i wytłumaczyć mu, że najlepiej będzie jak on szybko stąd odejdzie. Ja sobie sam jakoś poradzę, i nie chcę by obok mnie była osoba na której mi zależy. Jeszcze łatwiej by było mnie zranić.
Wchodzę do pierwszego lepszego samochodu, bo mój tata ma głupi zwyczaj zostawiania kluczyków w stacyjce. Na chłopaka czekam zaledwie kilka minut.
- Co ty tu do cholery robisz!? Nie masz pojęcia jakie to jest niebezpieczne, w każdej chwili możesz zginąć! - krzyczę na niego, a on włączam silnik i wyjeżdża na drogę.
- Twoja mama o wszystkim mi opowiedziała. Ona nie ma możliwości do ciebie dotrzeć, a ja tak - skoro byłam wcześniej obserwowana to nie rozumiem czemu ojciec nie rozpoznał Aidena. Widocznie ktoś inny się tym zajmował. - Zmieniłem jednak imię na wszelki wypadek. Dowód także mam fałszywy.
- Jak mój ojciec lub Harry to odkryje to będziesz martwy.
- Viviane mnie to nie interesuje. Pomogę ci wydostać się z tego bagna.
Mam złe co do tego przeczucia.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział. Do północy macie jeszcze czas na zadawanie pytań, a już skonktakuje się z osobami, które dostaną szybciej rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top