24


Pov Viviane

Ewelyn jednak zamiast iść do pokoju to zmierza w stronę salonu, a ja kroczę za nią. Pewnie będzie chciała mnie szantażować, ale cóż będę musiała zrobić to co będzie chcieć. Tylko, że ja nie mam do niczego dostępu.

- Jeśli chcesz kasy za milczenie to od razu mówię, że nic nie mam. Dopiero jak mnie wyślą na zakupy to uda mi się ją zdobyć. Musisz poczekać do tego czasu.

Odwraca się w moją stronę tak, że stoimy twarzą w twarz.

- Tylko, że ja nie chcę od pani pieniędzy.

- A czego chcesz? - pytam jeszcze bardziej zirytowana. Nie mam zbyt wiele do zaoferowaniu.

- Ja nie jestem pani wrogiem. Szanuje pana Stylesa, ale nie pochwalam tego jak traktuje kobiety - mówi w liczcie mnogiej. Czyżbym nie była pierwsza.

- Miał wcześniej żonę? - nie potrafię się powstrzymać przed tym pytaniem. Choć Harry mnie nie interesuje to dobrze by było trochę o nim wiedzieć. Muszę poznać swojego wroga.

- Nie, pani jest pierwsza, ale często sprowadzał do domu kobiety i widziałam jak je traktował. Oczywiście nie mam prawa go krytykować, ale jako kobieta nie mogę patrzeć na cierpienie innych - może to błąd, ale wzbudziła ona we mnie zaufanie. Po jej spojrzeniu, a także głosie nie chce mi się wierzyć, że aż tak dobrze gra.

W końcu nie mogę się przed wszystkimi kryć. Przyda mi się jedna zaufana osoba.

- Mów do mnie po imieniu jak Harry'ego nie na w pobliżu - nic mi nie odpowiada tylko idzie dalej. Wiem jednak, że się zgodziła.

Ojciec z Harrym dopiero po ponad godzinie znowu do mnie przychodzą. Staram się robić wrażenie jakbym w ogóle nie ruszała się z miejsca.

- Vivi jeśli bardzo chcesz to może na trzy, cztery dni do mnie pojechać. Zbyt mało czasu ze sobą spędziliśmy i trzeba to nadrobić - nie mogę powstrzymać uśmiechu słysząc te słowa. Kilka dni spokoju od Stylesa to brzmi jak bajka.

- Tylko jest jeden warunek - no tak czego ja się spodziewałam. Przecież szatyn nie robi niczego za darmo. Pewnie zaraz zażąda czegoś takiego, że nigdzie nie pojadę. - Jak wrócisz to masz być do mnie trochę lepiej nastawiona, bo teraz to robisz wszystko byleby tylko wyprowadzić mnie z równowagi.

I co on sobie wyobraża, że będę słuchała i robiła wszystko co tylko zechce. Na pewno nie. On jednak nie musi w tej chwili tego wiedzieć. A mi może się uda namówić ojca by nie kazał mi do niego wrócić.

- Postaram się, ale cudów to się nie spodziewajcie - komunikuje, a następnie idę na górę po torebkę. Obym już więcej nie musiała tu wracać.

***
- Wymyśl co będziemy robić przez te kilka dni. Ja naprawdę chcę spędzić z tobą ten czas - mówi do mnie tata jak już prawie dojeżdżamy do jego domu.

- Zabierzesz mnie do mamy? - pytam i dostrzegam na jego twarzy zdenerwowanie.

- Jak już wcześniej mówiłem temat twojej matki jest już zamknięty - mocniej zaciska dłonie na kierownicy. - Nie wracajmy więcej do tego. I skoro ostatnim razem wykiwałaś Ashtona to tym razem dostaniesz innego ochroniarza. To zupełnie nowy pracownik.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział. Może nawet jeszcze dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top