16
Pov Viviane
- Nie licz na to, że ci się oddam. Nie znoszę cię i teraz też mi jest ciężko na ciebie patrzeć. A teraz idę sobie poszukać miejsca do spania, bo jak spędzam z tobą więcej czasu to nie zdołam już powstrzymać odruchu wymiotnego, który powoduje twój widok - komunikuje, a następnie kieruję się do drzwi. Nie obserwuję go uważnie, ale kątem oka zauważam, że mocno zaciska szczękę. Jest wściekły.
Nim jednak dochodzę do drzwi to znowu zostaje złapana za rękę i tym razem jednak rzucana na łóżko. Nie zamierzam jednak spokojnie leżeć i czekać na to co on zrobi. Wstaje by znowu wylądować na miękkim materacu.
- Za kogo ty się uważasz! Twojego tatusia tu nie ma i cię już nie obroni! - krzyczy, a następnie zaczyna ściągać swoje spodnie. Boję się, bo podejrzewam co zaraz nastąpi, ale staram się tego nie okazywać. On nie wygląda na takiego, który przejmie się moimi łzami. - Skoro już zaczęłaś mówić to czas też wykorzystać twoje kuszące wargi do czegoś dużo lepszego niż obrażanie mnie.
Ma na sobie jedynie koszulkę, pobył się nawet swoich bokserek. Zbliża się do mnie i zaczyna mnie głaskać po głowie, lecz po chwili z całych sił ciągnie mnie za włosy i zmusza bym klęknęła na podłodze.
- Kazałem cię obserwować i dobrze wiem, że miałaś chłopaka, więc na pewno wiesz jak się to robi. Najpierw ty mi obciągniesz, a później ja postaram się zadowolić ciebie chociaż naprawdę nie zasłużyłaś.
Nie zamierzam brać jego męskości do ust, ale on tak mocno ściska moją szczękę, że rozchylam wargi, a on wtedy wciska go do ust. Widząc, że nie zamierzam z nim współpracować wsuwa się głębiej do mojego gardła przez co zaczynam się krztusić. Mam problem z wzięciem oddechu. On jednak ani trochę się tym nie przejmuje, bo chwyta za moją głowę i sam zaczyna nią poruszać. Nie mam pojęcia ile to trwa, bo jest dla mnie tak straszne, że pragnę by się wreszcie zakończyło.
On jednak nie zamierza mi oszczędzić jeszcze jednego upokorzenia i sperme wystrzela w moje usta, a następnie uwalnia moją głowę co wykorzystuje i wypluwam tę obrzydliwą ciecz. Zaczyna mnie męczyć też kaszel, który to jest skutkiem braku tlenu.
Klęcze u opieram się rękami o podłogę i dzięki temu nie leżę płasko, bo jestem już całkowicie wyczerpana. Z moich oczu same lecą łzy i mam ochotę zwymiotować.
- Wstawaj - mówi, ale ja w ogóle nie reaguje. Chyba już skończyła mu się do mnie cierpliwość, bo podchodzi do mnie i podnosi, a następnie rzuca na łóżko. Mam tak spowolnione ruchy, że nawet nie wiem kiedy on znajduje się nade mną i ściąga moje spodnie.
Jego okropna rękę zbliża się do mojego wnętrza i zaczyna go dotykać. Kręcę się, bo nie chce by to robił.
- Przestań - mówię, ale on nie słucha.
- Jesteś za mało wilgotna - gani mnie jakby zrobiła coś złego. I zaczyna pocierać moją łechtaczkę. Moje ciało jednak się nie odpręża. Czuję jedynie strach i obrzydzenie do jego osoby. - Trudno, to ciebie będzie boleć na mnie mnie.
Odwracam wzrok, bo nie mam siły z nim walczyć, ale jemu się to nie podoba, bo uderza mnie w twarz i mocno nakierowuje tak by nasze spojrzenia się spotkały. Długo jednak nie spoglądamy sobie w oczy, bo on z otwartej ręki uderza mnie w twarz.
I to bez powodu, bo chyba krzywdzenie mnie działa na niego podniecająco. Jest już pewna, że ma coś z głową.
- Zrobimy jednak coś innego - uśmiecha się, a następnie obraca mnie tak, że leżę na brzuchu. Jestem zdezorientowana aż on nagle zaczyna we mnie wchodzić od tyłu. Jest to tak bolesne, że krzyczę ile mam tylko sił.
On jednak nic sobie z tego nie robi. Tylko prawie miażdży moje ręce bym leżała mu bez ruchu i mu nie przeszkadzała.
To najgorsze co mnie w życiu spotkało.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top