Nie chcę się wiązać

glass-green-eye: Niall jest prostytutka, ogólnie lubi swoją prace i nie czuje sie z nia zle. Liam jest jego szefem, który jest w nim na zabój zakochany, ale nie chce mieć chłopaka z taka praca. Niall uwielbia sex, a jego marzeniem jest sex z własnym szefem. W końcu mu sie udaje, niestety Li chce czegoś więcej a Ni daje mu kosza. Co będzie dalej zostawiam Tobie xx

Autorka: Nie jestem zadowolona. Jestem bardzo niezadowolona, ale męczę się nad tym już od miesiąca i nie mam siły, aby dalej nad tym siedzieć.

********************************

Siedział przy dużym, ciemnym biurku, pochylony nad jakimiś papierami. Na blacie, obok jego ręki, stał kubek z zimną już kawą. Mamrotał cicho pod nosem, sprawdzając czy wszystko w dokumentach jest w porządku.

Trzask drzwi, odbijających się od ściany i donośny głos, z irlandzkim akcentem, wyrwały go z zamyślenia. Podskoczył na fotelu, ręką trącając kubek z kawą, który przewrócił się, a jego zawartość wylądowała na spodniach Payne'a.

 - Cholera – syknął, odsuwając się do biurka, nie dostrzegając, że gość do niego podchodzi.

 - Liam, tak bardzo przepraszam – uniósł odrobinę wzrok i przed sobą ujrzał blondwłosego chłopaka. Klękał przed nim i starał się zetrzeć plamę, za pomocą chusteczek.

Liam poczuł jak jego policzki zaczynają płonąć i serce przyspiesza. Przełknął ciężko ślinę, czując jak niewiele brakuje, aby zrobił się twardy, zwłaszcza, jeśli chłopaka, powędrowałaby wyżej.

 - Um...Niall, nie musisz tego robić – udało mu się powiedzieć.

 - Ale to moja wina – blondyn uniósł głowę i błękitne spojrzenie, spotkało się z brązowym.

 - Naprawdę, nie trzeba – odepchnął do siebie lekko Horana i podniósł się z krzesła – I tak trzeba je wyprać – odsunął się na bezpieczną odległość – A więc – odchrząknął – Co cię do mnie sprowadza?

 - Chciałem się tylko przywitać – odpowiedział entuzjastycznie.

 - Niall – westchnął, ściskając nasadę nosa i przymykając oczy. Czy on naprawdę musiał się tak zachowywać? Musiał mu to robić? – Nie masz zaraz klienta?

 - A tak, mam – klasnął w dłonie – Do zobaczenia później Li – cmoknął szatyna w policzek i wybiegł z gabinetu, nie zamykając za sobą drzwi.

Liam stał w miejscu tępo wpatrując się w otwarte drzwi. Na swoim policzku cały czas czuł usta Horana. Zamrugał, wybudzając się z transu, słysząc donośne chrząknięcie. W wejściu stał Harry, a na jego ustach błąkał się drobny uśmieszek.

 - Co? – burknął wracając na swoje miejsce?

 - Ile to jeszcze będzie trwać? – zapytał wprost, wchodząc do pomieszczenia i siadając na fotelu.

 - Nie wiem o czym mówisz – pochylił się nad dokumentami, w nadziei, że chłopak zrozumie aluzję i wyjdzie. Nie zrozumiał.

 - Liam, przecież widzę, że ci na nim zależy.

 - Wcale nie – starał się być jak najbardziej przekonujący.

 - Li – westchnął loczek – Czemu tak się przed tym bronisz?

 - Harry, proszę – jęknął.

 - No dobra – podniósł się w fotela i skierował do wyjścia – I tak muszę iść, Lou zaraz będzie.

Liam wypuścił westchnienie ulgi, ciesząc się, że Styles dał już temu spokój. Po chwili uśmiechnął się, wpatrując w plecy chłopaka.

 - Harry – loczek zatrzymał się w wejściu odwracając w stronę przyjaciela, z pytaniem na twarzy – Przyjdź jutro po odprawę.

 - Słucham? – starał się udawać zaskoczenie, ale mu się nie udało, na jego policzki wkradł się rumieniec.

 - Wiem, że od kilku dni zbierasz się w sobie, aby powiedzieć mi, że chcesz odejść. Nie rozumiem tylko, czemu masz z tym problem.

 - Cóż... - zaczął niepewnie – jeszcze nic nie mówiłem Louisowi. Nie wiem jak zareaguje na tą wiadomość, jak przyjmie informację, że robię to dla niego i chcę z nim czegoś więcej.

 - Wygląda jakby mu zależało na tobie.

 - Tak, ale skąd mam pewność, że chce tego samego co ja.

 - Powinieneś mu jak najszybciej powiedzieć, wtedy się dowiesz – przekonywał loczka.

 - Wiesz to zabawne, chcesz, aby porozmawiał z Louisem, ale sam nie pogadasz z Niallem.

 - To co innego – burknął, spuszczając wzrok.

 - Nie sądzę, po prostu musisz przestać patrzeć na to, czym on się zajmuje – z tymi słowami opuścił biuro mężczyzny, zamykając za sobą drzwi.

Liam oparł się na fotelu, odchylając głowę i wypuszczając ciężko powietrze. Ta cała sytuacja z Niallem nie dawała mu spokoju. Zresztą blondyn wcale mu nie pomagał, zachowując się w taki sposób.

Prawda jest taka, że Liam jest zakochany w Irlandczyku i nie może zrobić nic, aby pozbyć się tego uczucia. Zwłaszcza, jeśli chłopak zachowuje się, jakby próbował uwieść swojego szefa. Bardzo chciałby stworzyć związek z Horanem, niestety jest to nie możliwe. Nie chce mieć chłopaka, który pracuje jako prostytutka i sprawia wrażenie osoby, która lubi swoją pracę.

Jękną, przecierając twarz dłońmi.

I co on miał zrobić?

*****

Dużo alkoholu, głośna muzyka i tłum spoconych ludzi, ocierających się o siebie w czymś, co nazywali tańcem. Tak właśnie wyglądała impreza pożegnalna Harry'ego. Loczek w końcu odważył się powiedzieć wszystko Louisowi, który ucieszył się z tej informacji. Od tego momentu, tworzyli szczęśliwy związek.

Po kilki kolejkach, towarzystwo gdzieś się rozeszło i teraz Liam siedział sam w loży. Nie przepadał za takimi miejscami, ale postanowił tu przyjść ze względu na Harry'ego, który teraz gdzieś, w śród tłumu, tańczył z przyciśniętym, do jego klatki piersiowej, Louisem.

Dopił swojego drinka i wydostał się z loży, z zamiarem udania się do baru po kolejnego.

 - Liaaaaaaaaaaaaaaaaam! – usłyszał dobrze znany mu głos. Po chwili czyjeś ręce owinęły się dookoła jego szyi i ciepłe spocone ciało, przycisnęło się do niego.

 - Niall – czuł jak jego serce zaczyna mocniej bić.

 - Chodź tańczyć – jego głos był bełkotliwy.

 - Niall... - zaczął chcąc zaprotestować.

  - No chodź – nie pozwolił mu dokończyć i wyciągnął Payne'a na parkiet.

Na początku czuł się nieswojo i starał opierać, ale z czasem był coraz śmielszy, a jego i Nialla ruchy przestały przypominać taniec. Ich klatki piersiowe się stykały, a ciała ocierały o siebie.

 - Li – Niall jęknął w usta szatyna – Chce cię, od dawna – nie czekając na reakcję szefa, złączył ich wargi. Pocałunek był niechlujny, przepełniony smakiem alkoholu, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Liam czuł się odurzony, jego serce wariowało, a w głowie panował chaos. Właśnie całował Nialla Horan, osobę, którą kochał. Nie sądził, że kiedykolwiek do tego dojdzie.

 - Niall – sapną, kiedy się od siebie odsunęli. Jego palce wbijały się w biodra blondyna.

 - Dom?

 - Tak

*****

Uniósł swoje ciężkie powieki, czego od razu pożałował. Promienie słoneczne poraziły jego oczy, co tylko wzmogło ból głowy. Jękną, ukrywając głowę pod kołdrą z nadzieję, że to jakoś pomoże.

 - Wypij – usłyszał głos z irlandzkim akcentem.

Zesztywniał, nie wiedząc co się dzieje. Dopiero po chwili zaczęły napływać wspomnienia z nocy. On i Niall tańczący w klubie, pocałunek, powrót do domu Payne'a i namiętne zakończenie.

Powoli wysunął głowę z pod kołdry, blondyn siedział na brzegu uśmiechając się delikatnie. W jego dłoni spoczywała szklanka z wodą, a w drugiej tabletki.

Powoli usiadł na łóżku, sięgając po leki, które szybko połknął, popijając wodą.

 - Dzięki – uśmiechnął się niepewnie do Irlandczyka.

 - Nie ma sprawy – uderzył dłońmi w uda i podniósł się z łóżka – Będę się już zbierał.

 - Czekaj – zawołał za nim. Nie mógł mu pozwolić tak odejść, nie po tym co się stało. Postanowił z nim w końcu porozmawiać.

Niall zatrzymał się, z zainteresowaniem wpatrując się w Payne'a.

 - Czy ty...czy – czuł jak się czerwieni – Czy chciałbyś gdzieś ze mną wyjść?

 - Słucham? – zmarszczył brwi.

 - Poszedł byś...na randkę...ze mną? Zakochał się...w tobie – powtórzył. Jego twarz płonęła.

 - Ja nie chodzę na randki – odpowiedział wprost.

 - Oh... - jego serce zamarło, a do oczu cisnęły się łzy.

 - Liam, lubię cię, ale tylko lubię. Od dawna mnie pociągałeś, ale nic więcej. Lubię sex, lubię moją pracę i nie chcę się wiązać. Przepraszam – mężczyzna widział na jego twarzy skruchę.

 - W...w porządku – mruknął, spuszczając wzrok – Rozumiem.

 - Pójdę już – westchnął.

Payne nic nie odpowiedział, tylko pokiwał głową.

*****

Było ciężko. Odkąd wyznał Niallowi swoje uczucia było gorzej niż wcześniej. Nie umiał już patrzeć jak blondyn spotyka się z kolejnym klientem. Nie potrafił słuchać od innych mężczyzn, że chcą Horana. Nie potrafił.

To doprowadziło do podjęcia takiej, a nie innej decyzji.

 - Jesteś pewny, że tego chcesz? – Harry spoglądał na niego ze zmartwieniem, siedząc po drugiej stronie biurka – To twoje, sam na to zapracowałeś.

 - Spokojnie, przecież nie pozbywam się agencji. Chcę tylko, abyś został współwłaścicielem i zaopiekował się tym, dopóki nie uznam, że jestem gotowy wrócić.

 - W porządku – westchnął, z rezygnacją podpisując odpowiednie papiery.

 - Dziękuję Harry – uśmiechnął się ciepło do loczka.

 - Wiesz, że ci pomogą i...przykro mi z powodu Nialla.

 - Widać tak miało być – mruknął, chowając podpisane dokumenty – Od teraz ty tu rządzisz – uśmiechnął się słabo do Stylesa. Przytulił go na pożegnanie i wyszedł z biura.

Udał się na lotnisko, skąd miał samolot, który miał go zabrać jak najdalej stąd. Musiał uciec, potrzebował tego. I miał nadzieję, że kiedy wróci, będzie potrafił być szczęśliwy, a jego uczucie do Nialla Horana zniknie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top