Gwardzista?

Jestem Niall. Niall Horan, moi rodzice dawno temu zostali porwani do zamkowych komnat jako niewolnicy. Na szczęście udało im się uciec, zakochali się w sobie i cóż... Tak właśnie powstałem. Nasze nazwisko zostało jakby... Splamione? Naznaczone? Żyję nam się ciężko, nie możemy pracować i ledwo wiążemy koniec z końcem. Kilka dni temu moja mam umarła z glodu. Wolała oddać ostatni kawałek mięsa ojcu aby ten mógł pracować dalej, co prawda nielegalnie ale zawsze były z tego jakieś grosze. Mam szesnaście lat, w moim wieku nawet na czarno nie przyjmą mnie do pracy. To główny powód dla którego kradnę. Robie to od dluzszego czsu, chyba od trzech lat tak na prawdę. Zawsze udawało mi się z tego wyjść bez szwanku. Nie wiem czy ludzie litowali się nade mną czy na prawdę byli tak ślepi. Dziś na targach miał się pojawić książę Zayn Malik, nasz przyszły król. Na uliczkach roio się od żołnierzy. Cóż... To nie był mój dobry dzień. Ledwie zwinąłem jedno jabłko tak szybko wgryzlem się w nie, upuscilem i zacząłem uciekać. Trzech gwardzistow ruszylo za mną. Byli szybcy ale nie znali tych uliczek tak dobrze jak ja. Ja wychowalem sie tu a oni w krolewskich komnatach. Szybko ich zgubiłem jednak na krótko
-zatrzymaj się złodzieju!
Krzyczeli jeden orzez drugiego, wzywając mnie co raz mocniej. Mimo tego jak twardy byłem czułem jak ich słowa mnie ranią. Skrecalem w wąskie uliczki ake oni byli co raz bliżej. W koncu wbieglem na plac główny gdzie troche zmieszalem się z tlumem. Zgubiłem ich. Byli daleko w tyle. Około 100 metrów, stwierdzilem obracając głowę i zwalniając co okazało się moją zgubą. Wlecialem na jakiegoś mężczyznę i straciłem równowagę. Mój nos omal nie zderzył się z ziemią kiedy facet mocno mnie złapał i ustawił do pionu. Spojrzalem na jego silne ręce oplatajace moje ciało jak wąż swoje ofiary chwile orzed atakiem. Miał wytatuowane grzbiety dloni a to znaczyć mogło tylko jedno. Wpadłem jak śliwka w kąpot. To musiał być gwardzista Liam, Księcia samego by nie puścili. W moich oczach stanęły łzy kiedy jedna z jego wielkich dłoni zakryła moje usta. Odetnie mi głowę, przy wszystkich. A niezdazylem pożegnać się z ojcem. Nie chce zostawiać go samego. Poczułem jak jego kolano rozsuwa moje. Stałem w sporym rozkroku kiedy poczułem jak jego druga ręka nurkuje w moje bokserki. Zapiszczalem głośno na ten nagły kontakt seksualny ale jego dłoń idealnie to zagłuszyla. Wtem usłyszałem głos. Ale nie był to głos gwardzisty, dowódcy Liama a księcia. Ksiecia Zayna.
-zabawimy się laleczko
Wyszeptał mi do ucha lekko je gryząc. Wtem przybiegli tamci gwardzisci. Powinienem się cieszyć że wyrwą mnie z jego łap? Czy płakać bo mnie zabiją?
-zabierzcie go do mojego haremu, tylko mocno zwiazcie nie chce aby uciekł
-ale mój panie, to złodziej, jeden z najgorszych
-ukarze go, nie musicie się o to martwić, bedzie poniżony nad wszystkimi innym złoczyńcami
Ten krótki dialog obudził we mnie nadzieje że jednak przeżyje ale również strach. O co im chodziło z tym poniżeniem? Silne ręce zniknęły z mojego ciała a troje wojowników zabrało mnie w stronę pałacu. To nie mogło się tak skończyć. Moi rodzice nie uciekli z tamtąd bez powodu. Nim się spostrzegłem leżałem przywiązany do łóżka w pokoju w którym wlasciwie było tylko ono i kilkanaście zabawek seksualnych które znałem tylko z opowiadań dziwek stojących na targach. Niekiedy chciały abym je zdominował ale nie miałbym im nic do zaoferowania potem. Nie minęło pięć minut a w komnacie pojawił się książę. Calkowicie nagi książę. Rozerwał moje ubrania na strzępy i obrócił na brzuch.
-taki piękny, taki ciasny
Szeptał wpychajac we mnie swój palec, który był dla mnie zbyt duży. Nic w tym dziwnwgo skoro nigsy nie miałem niczego w tyłku a książę ma już dwadzieścia lat. Wyjął ze mnie palec i jednym zdecydowanym pchnięciem umieścił w moim wnętrzu swoje wielkie napuchnięte i twarde przyrodzenie. Krzykiem zdarłem sobie gardło od razu. A mu na prawde podobała się moja dziurka. Od razu zaczął się w niej ruszać. Nie czułem niczego oprócz bólu aż do momentu w którym jego ciepła jak zakładam sperma wystrzeliła głęboko we mnie wyszedł ze mnie jakby od niechcenia i wcisnął w bardziej wrażliwe teraz miejsce zatyczkę.
-będziesz poniżony wśród wszystkich mężczyzn maluchu, zajdziesz w ciążę jak marna kobieta
Wysapał a ja juz slyszalem smiechy tych wszystkich ludzi. To nie był jednak koniec zlych wieści
-a tacy jak ty nie mają prawa nosić naszych szat, a skoro twoje są zniszczone będziesz przez cały czas chodził nago
Dodał z nienawiścią. Mijały dni, tygodnie, wszyscy śmiali się ze mnie co raz bardziej kiedy mój brzuch uwydatnial się mocniej i mocniej a ja musiałem chodzić nago. Dnia w którym miałem urodzić napisałem do Ksiecia krotki list. Wlasciwie jedno zdanie." Godny jest ten, kto jest w stanie chodzić w szatach z własnej krwi" Urodziłem mu syna. Był jego kopią o niebieskich oczach. Był nim zauroczony. Od razu mi go zabrał i zaczął się z nim bawić, mnie kazał zabrać do lazienki bym się ogarnął. Tak jak zawsze. Tym razem ze stołu operacyjnego zdążyłem zabrać nożyczki. Zostawiłem list na szafce i wszedłem do dość dużej wanny. Przejechałem kciukiem po krawędzi nożyczek patrząc jak ostre ostrze rozcina mój opuszek. Chyba nie muszę pisać co było dalej. Po prostu poczułem napływ adrenaliny, moje oczy zamknęły się a krew zmieszala z wodą. Moje ciało stało się lekkie i zanurzyło się w wodzie. Nie było już dla mnie ratunku kiedy krwista woda zalała me płuca. Z gory widzialem tylko jak Zayn otwira drzwi wściekły podchodzi do wanny a złość zmienia się w przerażenie. Kiedy gwardzisci wynoszą moje martwe ciało on znajduje mój list i po raz pierwszy widzę jak płacze. Nie rozumiem nie kochał mnie, nie powinen płakać. Jedyne co mogę jeszcze dodać to to że mój syn obwinial Zayna o moją śmierć, wiele się buntował i skończył jak ja kiedy dla władzy wykorzystała go jedna z szlachetnych kobiet a Zayn znowu zalał się łzami.

979 słów anonimowi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top