IX
- Dojechaliśmy już? - Potrzasnęłam głową, aby wrócić do rzeczywistości.
- Prawie... Mamy drobne problemy.
- Korek? No chyba sobie żartujecie! Która jest niby godzina, że tyle ludzi jest na ulicy?
- Jesteśmy w mieście, korki tutaj to codzienność. - Stwierdził rudowlosy i założył ręce za głowę. - Dodatkowo o tej godzinie ludzie kończą pracę.
- Nawet mnie nie denerwuj. Nie mam ochoty siedzieć godziny w samochodzie.
- Dość optymistycznie się nastawiasz co do tego czasu, ale przynajmniej musimy zjechać na kolejnym skrzyżowaniu, więc urwiemy się stąd za niedługo.
- Założę się, że reszta już jest dalej niż my w przygotowaniach. - fuknełam zdenerwowana jagbyśmy byli w trakcie wyścigu kto pierwszy skończy swoje zadanie, chociaż w gruncie rzeczy to nasze było najprostrze i najmniej wymagające.
W między czasie, abyśmy nie nudzili się tak bardzo w oczekiwaniu aż pojazdy przed nami się poruszą, chłopak opowiedział mi jak właściwie poznał się z Juminem. Będąc szczerym, zdziwiło mnie, że znali się jeszcze zanim Saeyong zaczą pracować w firmie i podobno jest tak też z resztą pracowników.
- Czyli większość z was się znała już wczensiej?
- Niezupełnie, możliwe tylko, że epizodycznie słyszeliśmy wzmianki o co poniektórych, ale zobaczyliśmy się wszyscy dopiero po zaczęciu tej pracy.
- Rozumiem... Ciekawy zbieg okoliczności. O! W końcu zjechaliśmy z głównej! - ogłosiłam tryumfalnie po ujrzeniu pustej ulicy.
Teraz dojechanie do celu zajęło nam raptem pięć minut. Wysiedliśmy z samochodu i pokierowaliśmy się do drzwi blokowiska. Z tego co powiedział mi jeden z bliźniaków Choi studio tego malaża znajduje się w jego mieszkaniu.
Wspielismy się po paru podejściach i w końcu stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami.
- Proszę! - krzyknęła osoba za drzwiami po usłyszeniu dzwonka.
Przekroczyliśmy próg i od razu zaczełam się rozglądać dookoła, już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że żyje tu artystyczna dusza... Albo przynajmniej wielki bałaganiarz, ale te dwie rzeczy chyba idą razem w parze. Niektóre meble, jak i ściany były pochlapane farbą, albo specjalnie zostało coś na nich namalowane, albo odciśnięte. Oczywiście nie obyło się też bez wystawy prac artysty.
- jaka sprawa was tutaj sprowadza? - Zapytała blond włosa kobieta stojąca akurat w korytarzu. Muszę przyznać, że nie wyglądała ona jagby tu pracowała. Była ubrana zbyt schludnie jak na warunki, które tu widać.
- Chcieliśmy zamówić portret na urodziny naszego przyjaciela. - Odpowiedział okularnik wyciągając telefon z kieszeni.
- Jakie gabaryty? - zadała kolejne pytanie, tym razem zapisując coś na kartce.
- Myślę, że średnie... Powinien się w pasować w modernistyczny styl penthouse'a, ale też nie może być zbyt przesadny, bo rozumie Pani, może to źle wyglądać.
- Tak, tak, rozumiem, o takiej wielkości Państwo myślą? - Kobieta wyciągnęła z wiklinowego kosza płutno na widok którego Saeyong pokiwał twierdząco głową. - A więc można prosić o zdjęcie?
Saeyong podszedł do kobiety i przesłał jej na telefon zdjęcie Elizabeth, przy okazji podając swój numer telefonu.
- Jaki będzie czas oczekiwania?
- Myślę, że dwa tygodnie. Jeśli coś się zmieni będziemy dzwonić.
- Dobrze, w takim razie dziękujemy. Dowidzenia! - wyszliśmy z mieszkania i pokierowaliśmy się do samochodu. Chłopak był na tyle uprzejmy, że odwiózł mnie pod mój blok.
***
Następnego dnia podczas gdy spożywałam obiad dostałam telefon, że z racji iż nie mam już z Saeyongiem nic do roboty to przydzielono nas do pomocy grupie z dekoracjami. Dlatego około piętnastej udałam się pod adres mieszkalny Hyuna jak mi polecono.
Kiedy dotarłam na miejsce okazało się, że czekali tylko na mnie.
- Dlaczego jednego z was nie przygarnęli do kuchni? Nie potrzebujemy chyba piątki ludzi aby przygotować dekoracje. - zaczął Yoosung kiedy Saeran opowiadał nam co już ustalili.
- Podobno sobie sami poradzą. Pewnie poproszą kogoś kiedy będą musieli przewieść jedzenie.
- Ale tak właściwie dlaczego już teraz myślą nad kateringiem? Ta impreza jest dopiero za dwa tygodnie. - Ciągnął dalej Yoosung. - Mogliby nam pomóc teraz
- Przed chwilą Sam mówiłeś, że jest nas teraz za dużo. Poza tym daleko byśmy nie zaszli, bo jagby X tutaj z nami był to zaczęlibyście się kłócić o pierdoły. Dokładnie tak jak podczas ostatniego wymyślania motywu przewodniego reklamy. Dwie godziny kłóciliście się o to jakiej rasy powinien być ten głupi k-k-kot... ACHEW! - Albinos standardowo kichnął przy ostatnim słowie, ale Yoosung już mu nie odpowiedział tylko burknął coś pod nosem na temat tego jak ważną rolę grała rasa kota i jak bardzo X nie ma gustu do takich spraw.
- Możemy wrócić do głównego tematu? - Zapytał w końcu lekko zirytowany Saeran.
- Tak, tak, skończyliśmy na balonach. - Zaczął Saeyong. - Ma być ich nie za dużo, ale też nie za mało. Taki idealny minimalizm.
- Ale to właściwie więcej nie jest potrzebne. Ewentualnie jakieś serpentyny i łańcuchy, co więcej? - Zapytałam niezbyt rozumiejąc dlaczego robimy na ten temat tak poważne zebrania.
- Właściwie to tak, potrzebujemy jeszcze jakiś motywów kocich i tyle. Główną część wystroju będą sprawować potrawy.
- To teraz zostało tylko stworzyć te dekoracje. Yoosung, kupiłeś wszystko co potrzebne?
- Tak! - blondyn potwierdził i wyciągnął z torby tonę papieru i innych artykułów plastycznych.
- A to do czego? Będziemy te łańcuchy kleić sami...? - zapytałam zdziwiona.
- Tak, nie znalazłem w sklepie niektórych rzeczy, więc musimy je zrobić sami. Jumin I tak tego nie doceni, ale też nie jest fanem wydawania pieniędzy na tak blachę sprawy. - Odpowiedział Yoosung.
Co można zrobić? Czas zacząć warsztaty plastyczne! Wzięłam nożyczki i zaczęłam ciąć papier w paski, w niedługim czasie zaczely mnie już boleć palce od trzymania ostrzy, więc zaproponowałam, że zrobię wszystkim coś do picia. Udałam się do kuchni po zebraniu zamówień od wszystkich i zaczęłam przygotowywać napoje. W przeciągu jakiś dziesięciu minut wróciłam do reszty i zaczęłam roztawiać naczynia, na nieszczęście ktoś odłożył nożyczki w miejscu w którym miałam stawiać szklanke, w efekcie czego zdarzył się mały wypadek...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top