Rozdział 32

   Możemy oszukiwać wszystkich prócz siebie samych...

    Oglądając dom jakbym widział go po raz pierwszy w życiu postanowiłem wystawić go na sprzedaż. Nie mogłem mieszkać w budynku, który mi o niej przypominał. To zbyt bolało. Schodząc do garażu wziąłem kilka wielkich pudeł i zacząłem pakować wszystkie rzeczy chaotycznie. Nie zwracałem uwagi na to co wkładam do pudełka. Wrzucałem wszystko co miałem pod ręką po czym zaklejałem karton i odkładałem na ziemię i brałem kolejne pudło. Robiłem to do tej pory dopóty, dopóki nie skończyły mi się pudła. Nim się spostrzegłem miałem spakowane wszystkie rzeczy Joy...zostały tylko moje. Patrząc na te wszystkie pudła tworzące nie małe zamieszanie w mieszkaniu zrozumiałem jedną rzecz; nasze życie jest jak te kartony: pakujemy w nie to co sami włożymy. Czasami nam coś wypadnie a my tego nie zauważymy i idąc dalej dopiero z czasem zdajemy sobie sprawę, że coś przegapiliśmy ale wtedy jest już zazwyczaj za późno. Tak było z nami. Przegapiłem moment w którym z Joy zaczęło dziać się coś dziwnego a potem było za późno... Za późno na cokolwiek...
Próbowałem by nasze wspólne ostatnie chwile były piękne ale nie wszystko mi się udawało. Nie wszystko wyszło tak jak bym chciał albo w ogóle nie wyszły. Mimo wszystko nie żałuję że próbowałem ponieważ gdy odnosiłem sukces jej uśmiech...był taki jak kiedyś. Patrząc na te pudła zdałem sobie sprawę, że poniekąd zamknąłem w nich część siebie, część swojego życia...najpiękniejsze momenty. Wiedziałem że muszę powiedzieć ostateczne "Żegnaj" Nie wiedziałem tylko że po "żegnaj" zupełnie się załamię...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top