Rozdział 9

    "Robię tylko to, co chciałbym, żeby i dla mnie zrobiono."
      -John Green "Papierowe miasta

~Marzec~
    Wchodząc a raczej będąc wprowadzany przez dwóch policjantów do wielkiego białego budynku z którego odpadał płatami tynk, obserwowałem nieznajomy mi teren na którym spędzę najbliższe sześć miesięcy życia pozbawiony wolności i własnego zdania. Szliśmy schodami, korytarzami, zaułkami a wszystko po to by zrobiło mi się niedobrze na sam widok białego koloru na ścianach i podłogach korytarza i tym dziwnym gabinecie do którego chwilę później zostałem wepchnięty. Padając na kolana w samym środku pokoju, usłyszałem trzask drzwi i westchnięcie - jak się okazało - kobiety. Wstając rozejrzałem się po pomieszczeniu i tym co mnie zdziwiło było to, że ten gabinet nie był jednak biały. Unosząc wzrok na kobietę ujrzałem jak wskazuje mi dłonią na krzesło. Zrozumiałem przekaz więc usiadłem bez słowa. Kobieta o blond włosach przeglądała jakieś dokumenty zapewne moją dokumentację po czym spojrzała na mnie i znów na papiery i w końcu powiedziała;
-Jestem właścicielką tego ośrodka. Nazywam się Joan Blasse. Wiem o wszystkim co tu się dzieje. Wiem co, kto, kiedy i jak zrobił.
Mówiąc cały czas chodziła w tę i z powrotem z zaplecionymi dłońmi za plecami. Siedząc z pochyloną głową słyszałem tylko jej słowa i dźwięk uderzających o podłoże obcasów. Raz, dwa, trzy, uderzenie. Raz, dwa, trzy, uderzenie...
-Po twoich papierach widzę, że będziesz tu krótko z powodu znęcania się psychicznego nad żoną, tak? - zapytała retorycznie ponieważ nie czekając na moją odpowiedź wskazała mi dłonią drzwi. Nim zamknąłem je za sobą zupełnie, zdołałem usłyszeć jej słowa, które wypowiedziała lodowatym głosem:
-Witam w piekle.
Zamykając drzwi nie zdołałem zrobić nawet kroku a już leżałem twarzą na podłodze czując czyjś ciężar na plecach. Czułem jak owa postać zaczyna mnie bić po plecach pięściami po czym schodząc ze mnie przewraca mnie tak, że leżałem na plecach po czym zaczyna mnie kopać w brzuch, kilka razy, mocno. Ochraniałem dłońmi twarz i jedyne co czułem to ból. Bolało i to bardzo ale nie stanąłem do walki. Nie chciałem kaleczyć drugiego człowieka mimo tego iż to on zaczął. Niektórzy są zdania "ząb za ząb". Ja twierdzę że przemoc trzeba leczyć łagodnością. Dolej oliwy do ognia a powstanie większy pożar. Ugaś ogień kocem, a zgaśnie. Zwijając się w kłębek by choć trochę uśmierzyć zadane i nie zadane ciosy, czekałem. Czekałem na kolejny cios ale on nie nadszedł. Czułem jak z nosa leje mi się krew, musiałem dostać krwotoku wewnętrznego...
Otwierając oczy ujrzałem wyciągniętą w moim kierunku dłoń, męską dłoń. Patrzyłem na nią nieufnie co owy około pięćdziesięcioletni mężczyzna zauważył.
-Jesteś zdrowy. Co tu więc robisz? - zapytał podnosząc mnie zaczynając prowadzić przed siebie.
-Co masz na myśli mówiąc "jesteś zdrowy"? - zapytałem ledwo łapiąc powietrze.
-Wszyscy którzy tu trafiają przechodzą u mnie taki test jak ty. Ten kto odda - a robią to wszyscy - zazwyczaj biją do nieprzytomności. Ty nie podniosłeś na mnie ręki w ogóle. Dlaczego?
Milczałem chwilę nim odpowiedziałem;
-Nie reaguj złem na zło bo zaczniesz wojnę.
Staruszek tylko się uśmiechnął i zapytał:
-Dlaczego tu jesteś?
Mój uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił co nie uszło jego uwadze.
-Posądzono mnie o znęcanie się psychiczne nad żoną. Mieli całą ulicę świadków którzy nic nie rozumieli.
-Jesteś jednym z nich. - rzekł starzec.
-Kim? - zapytem
-Szczęściarzem w nieszczęściu - odpowiedział.
-Nie rozumiem. - powiedziałem stojąc pod drzwiami jednego z pokoi.
-Wiem. Ja też nie rozumiałem. Do dziś. Proszę cię o jedno: nie pij leków które ci dadzą bo zgłupiejesz. Uciekaj póki możesz bo to tutaj...to piekło. - powiedział odchodząc.
-Dlaczego mi to mówisz!? - krzyknąłem
-Bo jeszcze cię nie zniszczyli - szepnął ale mimo to usłyszałem.
-Szkoda że go nie posłuchałem. Wszyscy którzy cię ostrzegają wydają się nam jak kosmici: mówią od rzeczy i zazwyczaj dziwnie się zachowują. Dlatego go nie posłuchałem. Zrobiłem błąd za który płaciłem wszystkim co wówczas miało dla mnie wartość najważniejszą: czasem...

     _______________________________

   Rozdział następny jutro koło 18 😊😙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top