Rozdział 35

      Należy zostawić przeszłość by nie stracić przyszłości.

   
     Siedząc pod tym drzewem widziałem jak ludzie omijali mnie szerokim łukiem jakbym miał na czole napisane conajmniej "epidemia"
Nie zwracałem na to zbytniej uwagi ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego że w dzisiejszym cywilizowanym świecie XXI wieku większą wartość ma wygląd zewnętrzny aniżeli bycie człowiekiem. Wystarczy usiąść przed telewizorem by się o tym przekonać lub wziąć pierwszą lepszą gazetę. Mówi się o tym jaka gwiazda ile wydała na operacje plastyczne, jak pięknie teraz wygląda albo się ją krytykuje. Smutne jest to, że potrafimy krytykować a nie potrafimy zadać pytania "Czy miło by mi było gdyby mnie tak krytykowano?" Nikt sobie takiego pytania nie zada z show biznesu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo to show biznes. Wszystko dla pieniędzy... Pieniędzy w portfelu coraz mniej a człowieka coraz mniej...
Wiedziałem co ludzie widzą gdy na mnie patrzą: mężczyzna koło trzydziestki z brodą jak święty Mikołaj, siedzący z laptopem zapewne skradzionym. Ot jak łatwo przychodzi nam osądzać innych...
Wstałem spod drzewa nie chcąc dłużej widzieć spojrzeń ludzi bo to tylko mnie dobijało. Szedłem więc do jedynego miejsca, gdzie będę czuł się jak w domu...
Mijałem domy w których paliły się światła i rodziny były szczęśliwe.
Czy ja mogę być jeszcze szczęśliwy? Czy mam do tego prawo? Według Joy tak, miałem. Według mnie - bez niej nie miało to sensu. Rozmyślając nad tym wpadłem na pomysł jak mogłem połączyć obie te kwestie. Musiałem jej o tym powiedzieć. Nie wiedząc kiedy znalazłem się w miejscu w którym czułem się jak w domu bo ona tu była - na cmentarzu. Wędrowałem uliczkami, które znałem na pamięć i niecałe pięć minut później byłem tam, gdzie powinienem być - obok niej.
Odkładając na płytki wszystkie rzeczy trzymane w dłoniach, uklęknąłem naprzeciw jej nagrobka i oparłem o niego głowę.
-Powiedz co ja mam robić Joy? Wiem, że błądzę bez celu niczym ślepiec. Nie wiem jak się podnieść, nie widzę drogi na którą mógłbym wkroczyć i zapomnieć...o tobie. Nie umiem Joy...nie umiem! Wytłumacz mi jak...wytłumacz mi jak zapomnieć i żyć dalej bo ja nie potrafię. Nie umiem spojrzeć na inną kobietę tak, jak patrzyłem na ciebie bo w każdej z nich szukam ciebie. Gdzie się nie obejrzę wszystko przypomina mi o tobie. Nie wiem co mam robić...wybacz mi. Wybacz, że obiecałem a nie potrafię tego zrobić...
Pamiętasz? Na naszym ślubie obiecaliśmy sobie, że będziemy zawsze razem...czy na zawsze obejmuje też śmierć ukochanej osoby bo jeśli tak, to nie obrazisz się za to, że wybrałem taką ścieżkę drogi. Kocham cię Joy i wybacz mi, że postąpię tak a nie inaczej. Do widzenia. - powiedziałem odchodząc.
Widziałem jak ludzie, którzy odwiedzali swoich bliskich patrzyli się na mnie tak jak wszyscy: jakbym stracił zmysły. Może i je straciłem ale przynajmniej odnalazłem to co szukałem od śmierci Joy: sens życia.

         _________________________

     Mam nadzieję, że spodoba wam się ścieżka jaką obierze Sammy :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top