35.

Zadzwonił budzik, który słyszałam jak Joon wyłącza i powoli wstaje.

Aż się zimno zrobiło.

– nie wstawaj jeszcze.. – przyciągnęłam go do siebie tak, że wisiał nade mną.

– ale muszę już.. – mówi zaspanym głosem, który, jest bardzo pociągający..

Victoria, ogarnij się..

– nie musisz.. jeszcze 30 minut, okej? – otwieram oczy by zobaczyć jak ten wpatruje się we mnie.

Jego roztrzepane włosy, brak koszulki, zaspany głos..

Jjjjaa pierrrrrr dzieee leee...

– ah, niech ci będzie.. – jednym ruchem znalazłam się na nim, a on wplótł rękę w moje włosy.

Znowu zasnęliśmy..

💜perspektywa Camilli💜

Siedziałam w busie obok Hoseoka, który nie odstępuje mnie na krok teraz.
Nie przeszło mi, wciąż czuję się mega osłabiona.

Dzisiaj w nocy wracamy z powrotem do Seulu.

Umrę.

Chłopak trzymał moją rękę, gdzie ja miałam głowę opartą o jego ramię.

Wysiedliśmy wciąż idąc za rękę, do firmy Dior.
Oczywiście pełno paparazzi do którego jesteśmy już przyzwyczajone.

Od razu się nami zajęli.
Zrobili wszystko bym nie wyglądała na chorą, ale nawet mi herbatę zrobili! Kochani.
Sesja trwała jakieś 4 godziny, gdzie tylko jak mogłam to siadałam. Wypiłam z 6 kubków herbaty, porobili nam wspólne jak i osobne zdjęcia i mogliśmy wracać.
Zmazali mi makijaż, żebym nie męczyła się z nim podczas drogi.

Siedziałam cały dzień w łóżku a reszta coś tam robiła.
Oglądałam sobie hotel transylvania, żeby nie umrzeć z nudów.
Nagle do mojego pokoju wszedł Hobi.

– heej.. – wstałam i go przytuliłam.

– i jak się czujesz? – zapytał siadając ze mną na łóżku.

– lepiej, jednak still głowa mnie boli.

– mamy jeszcze dwie godziny do odlotu, zaraz musimy wyruszać. – powiedział biorąc moją walizkę.

– teraz znowu 10 godzin w samolocie.

– jak wrócimy do Seulu masz leżeć całymi dniami w łóżku, rozumiesz? Do póki nie wyzdrowiejesz.

– ale ja mam treningi, próby i tak dalej.

– słuchaj, twoje zdrowie jest ważniejsze. – zszedł z łóżka by uklęknąć przede mną.

– mówiłam ci, że masz piękne oczy? – zmieniłam temat.

– mówiłaś tyle razy, że zacząłem wierzyć, że to prawda.

– no w końcu! -– zaśmiałam się.

– pamiętam jak ciągle na siebie narzekałem.. ty mi pokazałaś, jak kochać siebie, no i zaraziłaś tym Namjoona, który cały czas gada o akceptacji siebie.

– widzisz, ja i Joonie to jeden mózg. Cieszę się, że w końcu udało mi się przekonać cię o tym jak cudowną osobą jesteś.

– gdyby nie ty, moja samoocena wciąż by sięgała dna..

~♡~

W samolocie praktycznie leżałam na Hobim i udawałam, że śpię.
Nie mam na nic kompletnie siły.

Poczułam jak dostaje sms'a.
Wyciągnęłam telefon i podświetliłam ekran.

Tapety z Hanem do dziś nie zmieniłam.

Od: Felek.
– ona mi nie odpisuje, ale odczytuje.

Do: Felek.
– daj mi chwilę, zaraz ją załatwię.

Podniosłam się tak by spojrzeć do tyłu.

– LEVIS, ODPISZ FELIXOWI BO CIĘ ROZJADĘ! – wydarłam się mimo bolącego gardła.

– kto to? – zapytał Hoseok wskazując na moją tapetę.

– przyjaciel.

– przyjaciel?

– Jisung ze Stray Kids.

– oh, faktycznie. Jednak wiesz co.. ja bym lepiej wyglądał na twojej tapecie.

– hahaha, oczywiście. – z telefonem w ręku wtuliłam się w Hobiego zasypiajając..

Po przebudzeniu się zauważyłam, że wszyscy śpią.
Spojrzałam na godzinę jednak coś innego przykuło moją uwagę.

Mianowicie tapeta.
Hoseok ze mną śpiącą na jego klatce piersiowej.
Uśmiechnęłam się.

5:30.

Jeszcze około dwie godziny.

Wylądowaliśmy, pożegnaliśmy się z chłopcami, przywitało nas pełno reporterów i pojechałyśmy do siebie.

– idę spać. – rzuciła dziewczyna zostawiając na środku walizkę.

– okej, ja ogarnę dom.

– ty do łóżka. Chora jesteś.

– no i co? Nie umrę.

– idziemy. – dziewczyna niczym Hulk przeniosła mnie od korytarzu aż do mojego pokoju.

Opatuliła mnie kołdrą i sobie wyszła.
Co za gość.

Wzięłam telefon.

Od: Felek.
– będę u was o 16:00.

Do: Felek.
– zrób jej wakey wakey połączone z DU DU DU DU DU DU.

Od: Felek.
– tak zrobię.

Oglądałam sobie na YouTubie covery naszych piosenek i szczerze bardzo wzruszyło, że nasi fani są tak utalentowani.

Trochę po szesnastej zeszłam na dół i czekałam na pana Deep Voice.

– heej.. – przytuliłam chłopaka.

– jesteś chora? DO ŁÓŻKA.

– Boże, kolejny. Trzymajcie mnie. Idź zrób jej pobudkę.

– dobra.

Ruszyliśmy na górę i jak najciszej umieliśmy otworzyliśmy drzwi.
Felix uklęknął przy jej łóżku.

– wakey wakey.. comon.. it's time to wake up.. don't wanna be late today.. good morning sunshine..

– ją nawet bomba atomowa nie obudzi.

– to lecimy z planem b. DU DU DU DU DU DU, Cookin’ like a chef I’m a 5 star mishyullaeng “mi”e jeongjeomeul jjikgo nune boyeo illusion!

– whoo.. cheom neukkyeotji ireon gamjeong, nollal geoya gonna shock baro gamjeon.. – powiedziała przez sen.

– wakey wakey goblinie..

– co ty tu robisz? – zapytała nie żywa.

– przyjechałem cię na imprezę zabrać. Będzie Hyun, ja, Kai, Mingi, nawet Hongjoong się wprosił i dodatkowe osoby..

– daj mi 30 minut na ogarnięcie się. – wstała i pobiegła do łazienki.

– no i kozak, chodź na dół. – powiedziałam łapiąc Felka za rękę i ciągnąć za sobą.

Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, tylko slyszałam jak Victoria zakończyła z kimś rozmowę przez telefon.

– będę dzwonić, masz odbierać, rozumiesz? – powiedziała poprawiając się w lustrze.

– dobra dobra, wypad z domu. – powiedziałam wypychając ich za drzwi.

Kiedy nimi trzasnęłam odetchnęłam z ulgą.

– kuuurww.. w końcu chata wolna!!

Ledwo doszłam do kuchni i usłyszałam dzwonek do drzwi.

Japierdolix.

Otworzyłam drzwi z nadzieją, że to matka lub ojciec.

Jak bardzo się myliłam..

– co tu robisz, Hobiś?

– nie myślisz sobie, że twoja siostra pozwoliłaby ci samej zostać w domu kiedy jesteś chora po tym jak prawie rozebrana biegałaś po Santa Monica?

– jjjjaaapieer.. dobra. Wejdź. – powiedziałam załamana.

– długo nie zostanę, bo muszę jechać do firmy, ale V powiedział, że wbije ci lodówkę okraść jak pojadę.

Huh.

Świetnie.

Jeszcze Taehyung jest mi tu potrzebny.

– do pokoju. – powiedział kiedy chciałam iść sobie do salonu.

– bo? – uśmiechnęłam się.

– bo tak mówię.

– make me. – odwróciłam się idąc dalej, gdzie on przerzucił mnie sobie przez ramię i razem ze mną ruszył na górę. – Hobi! Hahahahah, puść mnie!

– czasami jesteś tak uparta jak twoja siostra.

– to rodzinne. – delikatnie położył mnie na łóżku, a ja złapałam za kołnierz jego bluzy i pociągnęłam go do siebie, tak, że nade mną zawisł.

Teraz albo nigdy.

Podniosłam się na łokciach i go pocałowałam.

Będę żałować, no ale trudno.

Odsunęłam się po dłuższej chwili.

– gdyby nie to, że jesteś chora byśmy kontynuowali.. ale teraz poleż sobie trochę, a ja zrobię ci herbatę. – uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.

To się zadziało..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top