1.
– jak myślicie, chłopaki.. będzie dziś padać? – pytam siedząc na naszym przystanku, patrząc w zachmurzone niebo.
– wydaje mi się, że nie. – odpowiedział Yoongi.
– Jin, a ty nie miałeś mieć dzisiaj dodatkowych zajęć? – moja siostra spojrzała na najstarszego z nas.
– miałem, ale odwołali, bo baba od matmy się rozchorowała. Kto idzie ze mną do sklepu po mochi? – spojrzał na nas wszystkich po kolei.
– ja mogę iść. – wstałam.
– ja również. – powiedział dumny Tae.
– i ja. – Hoseok wstał tuż po tym.
– okej, zaraz wracamy. – powiedział Jin.
Sklepik był jakieś 10 metrów dalej. Zawsze do niego chodziliśmy po nasze ukochane mochi. Wzięliśmy wystarczająco dużo dla nas wszystkich i gdy tylko wyszliśmy ze sklepiku usłyszeliśmy kłótnię Joona i Vicki.
Wywróciłam oczami i stanęłam przed nimi.
– o co tym razem się kłócą? – pytam Jimina podając wszystkim ich mochi.
– o to czy zajęcia z tańca są we wtorek czy środę. – powiedział rozbawiony chłopak.
– zajęcia z tańca są we wtorek. – kłótnię zakończył Hoseok.
– ha! Mówiłam! – moja siostra radośnie wykrzyczała.
– Vicki, zaraz musimy lecieć, bo ojciec przyjeżdża.
– no ta.. odprowadzicie nas? – zapytała.
– pewnie. – wszyscy od razu wstali.
Zgarneliśmy rowery zza przystanku i wyruszyliśmy.
Zawsze jeździłam obok Hoseoka, i tym razem to się nie zmieniło.
Zazwyczaj zostawaliśmy w tyle i rozmawialiśmy sobie spokojnie.
Skręciliśmy na polną drogę i po 5 minutach byliśmy pod moim i Victorii domem.
Rzuciliśmy jak zwykle rowery na beton by się pożegnać.
Przytuliłam wszystkich po kolei i niechętnie wjechałam na podwórko.
Rower zostawiłam pod ścianą i poczekałam na Vicki, która przybyła po chwili.
Weszłyśmy do domu i rzuciłyśmy plecaki pod ścianę ściągając buty.
– jesteśmy! – krzyknęła dziewczyna.
– świetnie, musimy porozmawiać. – powiedział ojciec a ja spojrzałam na siostrę.
Umyłyśmy ręce i usiadłyśmy do stołu gdzie mama nakładała obiad.
– wiecie, że dbamy o wasze pasje. – zaczął ojciec.
– tata chce przez to powiedzieć, że dostał pracę w branży muzycznej w kalifornii.
– i co z tego? – zapytała blondynka.
– i to, że się tam przeprowadzamy kiedy tylko skończy się rok szkolny.
– słucham?! – wykrzyczałyśmy na raz.
– będziecie mogły swoje pasje spełniać tam. Będzie wam łatwiej i macie załatwioną szkołę muzyczną.
– ale.. co z naszymi przyjaciółmi? – powiedziałam mając na myśli tylko 7 chłopców.
– będziecie ich odwiedzać, ponieważ będę tu co jakiś czas wracać ze względu na babcię.
– okej. – powiedziała Rose.
– wyjeżdżamy na następny dzień po zakończeniu roku szkolnego. Macie trzy dni na pożegnanie się z najbliższymi. – powiedziała mama siadając do stołu. – teraz zjedzcie..
Właśnie to się stało, czego się obawiałyśmy z Victorią.
Nie chcemy by nasza przyjaźń się rozpadła, bo jesteśmy nierozłączni.
Od 1 klasy aż do końcówki 6. Codziennie razem, rowery, lody, wypady do wesołego miasteczka, nocowania, oglądanie gwiazd, robienie karaoke, zajęcia taneczne, występy przed całą szkołą.. tyle wspomnień, nawet nasza mama zrobiła nam ostatnio zdjęcie pamiątkowe jak siedzimy na murku obok naszego domu, które wywołała i powiesiła na tablicy korkowej w naszym pokoju. Nigdy się nie pokłóciliśmy na poważnie. Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo..
~♡~
– pewnego dnia spotkamy się jeszcze raz i zaczniemy od nowa. Obiecuję..
Wyciągnęłam mały palec w stronę siódemki chłopców. Oni powtórzył gest. W naszych oczach pojawiły się łzy. To było najtrudniejsze pożegnanie jakie przeżyłam. Chłopcy specjalnie przyjechali o 5:50 rowerami by nas ostatni raz zobaczyć. Niechętnie poszłyśmy do samochodu..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top