29 ღ ...kiedy prawda staje się widoczna...
— Meghan.
Meghan Thompson nie była zdziwiona widokiem dawnej współlokatorki. Spodziewała się, że Willow prawdopodobnie przyjedzie na rozdanie i zatrzyma się w akademiku, który jeszcze do jutra studenci mogli zajmować.
Blondynka wstała powoli, odkładając telefon. Przyglądała się ciemnowłosej, która wyglądała zupełnie tak, jak w dzień wyjazdu. Ciemne, roztrzepane włosy, niepewne spojrzenie.
Tamtego dnia nie padły żadne, wzruszające słowa. Black po prostu spakowała się i obwieściła, że wyjeżdża, by dokończyć semestr w domu. Meghan nie wnikała, choć była bardzo ciekawa. Dopiero później, z plotek, dowiedziała się, że brat Willow zaginął.
Może to właśnie ta myśl i pamięć o tym, jak bardzo wrażliwa była ciemnowłosa spowodowały, że blondynka przyciągnęła ją do siebie w ciasnym uścisku. Willie nie broniła się, choć nie mogła powiedzieć, że rozumie ruch dawnej przyjaciółki.
— Tak mi przykro, Willie. Z powodu twojego brata. Mam nadzieję, że już wszystko dobrze? Znalazł się?
Black na zmianę otwierała buzię i zamykała. Nie była gotowa na takie przywitanie ze strony Thompson. Ewentualnie nikłe cześć i głuchą ciszę.
— T-ty...
— Wiesz, plotki szybko się rozchodzą. Rozumiem, że Jacob wrócił do domu?
— Tak... — Willie pokiwała powoli głową pozwalając, by Meghan podprowadziła ją do łóżka, na którym Black kiedyś spała. — Cały i zdrowy.
— To świetnie! — Meghan uśmiechnęła się szczerze, ponownie wprawiając brązowooką w osłupienie. — Nawet nie wiesz, ile razy chciałam do ciebie zadzwonić, Will! Naprawdę... Ja... Ta kłótnia... wtedy... była zupełnie bez sensu, wiesz? Chciałabym...
— Poczekaj, Meg... — poprosiła Willow, przerywając dziewczynie. Duże, niebieskie oczy Thompson wpatrywały się w nią, jak w obrazek. Black nie do końca była w stanie uwierzyć w zmianę zwykle przebojowej dziewczyny, jednak nie jej było to oceniać. Miała spędzić w pobliżu blondynki ten ostatni wieczór. Chyba mogła wprowadzić miłą atmosferę, aby zachować chociaż jakieś dobre wspomnienia? — Dziś rozdanie dyplomów... Nie przyjechał nikt z mojej rodziny i chciałabym spędzić ten dzień... dobrze... bez kłótni... powrotu do tego, co było kiedyś.
— Will, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to powiedziałaś! — zawołała Meghan, przytulając Willow. — O to samo chciałam cię prosić! Po twoim wyjeździe... moje przyjaźnie stopniowo zaczęły się sypać... — wyjaśniła, zakładając błądzący blond kosmyk za ucho. — I tak zostałam zupełnie sama.
— To tak, jak ja...
— Cieszę się, że możemy spędzić ten dzień razem.
ღ
Jacob westchnął przeciągle, gdy sok w kartonie się skończył. Odłożył go na bok, rzucając nieprzyjemne spojrzenie w stronę Belli.
— Co? — zapytała.
— Sok się skończył.
— Wciągnąłeś dwa litry odkąd tu jesteś! A wspomnę, że nie minęły dwie godziny.
Jake burknął coś niezrozumiałego pod nosem. Zabrał szklankę i ruszył do przytulnego salonu, gdzie w kominku wesoło trzaskał ogień. I jak miał dać wyraz swej frustracji w takim otoczeniu?!
Rozsiadł się na fotelu, a ciemne spojrzenie skierował w tańczące płomyki. W jego głowie wciąż pojawiały się myśli odnośnie Willow i ostatniego przypadkowego spotkania z doktorem. Dlaczego każdy scenariusz, który rozważał Jake łączył doktora i jego siostrę?
Chłopak miał wrażenie, że był przewrażliwiony na tym punkcie. Nie mógł jednak w żaden sposób pozbyć się natrętnych myśli, które podpowiadały mu, że finał całej historii będzie opłakany w skutkach.
Czy to możliwe, że jego siostra zaczęła bliżej zadawać się z Cullenem? Wampirem?
Jacob nie był już uprzedzony, o nie. W końcu jego obiekt wpojenia był w połowie wampirem. Jednak nie mógł wyobrazić sobie swojej starszej siostry w towarzystwie jednego z tych stworzeń. Co innego kochać pół wampira, który był ciepły, miał bijące serce, a co innego oddać siostrę na pastwę lodowego posągu.
Potarł czoło, chcąc choć trochę złagodzić ból głowy. Zaczął wierzyć w teorię mówiącą, że natłok myśli powoduje migreny.
— Powiesz mi w końcu co cię gryzie? — zapytała Bella, siadając obok przyjaciela. Z całego serca pragnęła mu pomóc, jednak najpierw musiała wiedzieć, co się z nim działo.
— Kiepski dobór słów — zauważył Jake.
Cullen uśmiechnęła się.
— Jacob, chcę ci pomóc.
Black westchnął. Wiedział, że Izabela chce pomóc. Zawsze o niego dbała i starała się wysłuchać. Przynajmniej wtedy, gdy nie próbował zabić Edwarda i nie mieszał go z błotem. Co, jeśli i teraz stanie po stronie pijawek?
— Jake, to zostanie między nami — obiecała Bella mając nadzieję, że taka deklaracja zmusi chłopaka do rozmowy.
— No dobrze... — westchnął w końcu, dopijając sok. Odłożył szklankę, a czarne oczy wbił w Bellę. — Wydaje mi się, że... że Willow lubi Carlisle'a.
Cullen nic nie powiedziała, jednak już zrozumiała, co trapiło Jake'a. Widocznie musiał w końcu zauważyć relację, która wytworzyła się między jego siostrą, a doktorem. Bella nie wiedziała, czy udawać zaskoczoną, czy może wyśmiać chłopaka, że tak późno zdał sobie sprawę z tego, że coś łączy tą dwójkę. Po namyśle jednak wampirzyca stwierdziła, że powinna być delikatna. W końcu pamiętała, jakie uczucia kiedyś Black do niej żywił i jak odebrał jej zmianę w krwiopijcę.
— To coś złego? — zapytała cicho, siadając chłopaka.
— Nie — odparł. — Nie, jeśli tylko rozmawiają i pożyczają sobie książki. Tak, jeśli myślą o sobie zbyt często, spotykają się zbyt często i...
— I?
— Bella, na litość boską, ty myślisz, że oni mogą coś do siebie czuć? — zapytał chłopak, autentycznie przerażony.
Cullen naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć. Przecież widziała, jak Willow patrzy na Carlisle'a i kilka razy w tygodniu słyszała, jak Edward marudzi, po przypadkowym odczytaniu myśli ojca, związanych z Black. Ta dziewczyna wręcz zawładnęła jego umysłem! Izabela była pewna, że kwestią czasu jest, zanim zdobędzie jego serce.
— Za dużo się martwisz... — powiedziała, pocierając uspokajająco jego ramię. — Poczekaj aż wróci, wtedy z nią porozmawiasz. Jestem pewna, że twoje nerwy są niepotrzebne.
ღ
Willow uśmiechnęła się ciepło do Meghan. Dziewczyny złapały się za ręce, dodając sobie wzajemnie otuchy. Nadszedł dzień, w którym oficjalnie kończą swoją edukację. Mimo, że Black było przykro, że ani ojciec, ani żadne z rodzeństwa nie pojawiło się na rozdaniu cieszyła się, że chociaż Meg jest obok.
Dziewczyny ustawiły się na swoich miejscach, oddzielone kilkunastoma osobami. Black była druga w kolejce, Thompson dwudziesta siódma.
Willow westchnęła, nawet nie patrząc przed siebie, na widownię. Odwróciła się przodem do sceny, na której uroczystość rozpoczynały władze College'u.
Po krótkim wstępie, pełnym wiwatów studentów i ich rodziców, naszedł czas, by odebrano indywidualne dyplomy. Amy Aaron, wyczytana jako pierwsza, prawie przewróciła się, wchodząc po dwóch drewnianych schodkach, jednak zaraz jej uśmiech znów pojawił się na twarzy. Przyjęła gratulacje, uśmiechnęła się do aparatu, posłała całusy najbliższym i zeszła ze sceny.
— Willow Aisha Black!
Willow zacisnęła drżące wargi. Nie słyszała tak głośnych wiwatów, jak przed chwilą. Wciąż jednak nie patrzyła na widownie, nie chcąc ponownie się rozczarować. Przecież nie było tam nikogo, na kim jej zależało. Podziękowała za gratulacje, odwróciła się niepewnie do fotografa i gdy tylko dostrzegła błysk lampy, prawie zbiegła ze sceny. Usiadła obok Amy, tyłem do reszty widowni. Drżącymi dłońmi miętoliła dyplom i już więcej nie odważyła się podnieść głowy.
Pół godziny później, gdy birety zostały wyrzucone w niebo, a studenci oficjalnie stali się absolwentami, Willie poczuła, jak ciężar spada jej z serca. Mogła jak najszybciej uciec do akademika, zdjąć śmieszną togę i wsiąść w pociąg. Chyba po raz pierwszy tęskniła za tym środkiem transportu.
Zaczęła przeciskać się przez absolwentów i ich rodzin. Wyszła z tłumu, jednak wtedy dopadł ją wesoły głos Meghan, a po chwili jej ręce mocno ściskały Willow.
— Nie mów mi, że chcesz uciec! Chce zrobić sobie z tobą zdjęcie! Moja rodzina też! — zawołała blondynka. Wróciła do radosnej, szczebioczącej wersji siebie. Black już sobie przypomniała, dlaczego czuła się przy niej, jak Mroczny Kosiarz. — A... ktoś od cieb... Oh... — Meghan przerwała, wpatrując się w osobę, stojącą za Willie.
— Nie lubię zdjęć, poza tym... — Black zaniemówiła, gdy znajoma, chłodna dłoń, spoczęła na jej ramieniu. Przełknęła ślinę niepewna, czy umysł nie płata jej figli. A może to wszystko to sen?
Odwróciła się powoli, drżącą dłoń kładąc na tej, znajdującej się na jej ramieniu. Opuszkami palców wyczuła sygnet.
Ujrzała złote, znajome oczy i te idealne blond włosy. Sympatyczny uśmiech, który spowodował, że jej serce wywinęło koziołka.
Nie wierzyła. Oczywiście, że nie wierzyła, że stoi przed nią!
Nie on. Nie lekarz, ratujący ludzkie życia. Nie wampir, który miał tyle obowiązków, spraw na głowie!
A jednak stał tam, przed nią. Z uśmiechem, którym zdobył jej serce.
Nie była w stanie zrobić niczego więcej, jak odwzajemnić gestu. Poczuła łzy, które od kilku minut zbierały się w jej oczach. Nie były to jednak łzy smutku, samotności. A łzy szczęścia.
— Gratuluje. Jestem z ciebie dumny.
Był dumny. Był cholernie z niej dumny. Miał ochotę wykrzyczeć całemu Waszyngtonowi, jak bardzo dumny był z Willow Black.
Willie wtuliła się w Carlisle'a. Tym razem pewna, że odda uścisk. I nie myliła się. Jego chłodne ramiona otuliły ja delikatnie, niczym chmurka. Była bezpieczna, czuła się kochana. Nie wiedziała, dlaczego właśnie takie emocje wzbudził ten gest, jednak chciała, aby wypełniały ją jak najdłużej.
— Co tu robisz? — zapytała, gdy znów spojrzała w jego złote oczy.
— Nie mogłem przepuścić okazji, by pochwalić się, że znam najpiękniejszą absolwentkę Uniwersytetu Waszyngton — przyznał cicho powodując, że Willie zarumieniła się.
— Jestem Meghan... — wtrąciła blondynka, machając wesoło do doktora.
Cullen nie zdążył nic powiedzieć, bo Thompson już kontynuowała.
— Willie nie pochwaliła się, że ma tak przystojnego chłopaka. Zawsze była ciut skryta. To co, zrobimy sobie zdjęcie, zanim fotograf ucieknie? Chodźcie, marudy! — jęknęła.
Widząc niepewną minę Black, Calrisle położył rękę na jej plecach i popchnął delikatnie w stronę blondynki, która już przepychała się do fotografa.
Willow zrozumiała, że tym razem nie wygra z Thompson, bo ma po swojej stronie również Cullena.
— Carlsile! Czy ty będziesz widoczny na zdjęciach?!
ღ
Hejka!
Przepraszam bardzo za to opóźnienie, jednak miałam dziś dwa zaliczenia, padam na twarz. Udało mi się jedynie wyskrobać to powyżej. Rozdziały do pozostałych dwóch książek w tematyce HP i Riverdale pojawią się jutro lub pojutrze.
Przepraszam najmocniej!
Ściskam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top