Rozdział 3 - „Wyciągnięta dłoń"

Prometeusz dobiegł ze mną do niewielkiego domu na pagórku. Wokół było pełno drzew oliwnych jak to w Grecji oraz krzewów. Mężczyzna postawił mnie tuż przed wejściem, a następnie otworzył mi drzwi.

-Zapraszam do środka w moje skromne progi, może i nie jest to standard królewski, lecz sądzę iż będzie ci tu wygodnie.-oznajmił z łagodnym uśmiechem.

-I to na pewno, bezpiecznie przede wszystkim...-odpowiedziałam wchodząc do środka.

Zdjęłam buty pozostając w samych skarpetkach. Prometeusz po zamknięciu za sobą drzwi, klęknął przede mną i pogładził moją stopę. Zdziwiłam się, po czym niepewnie ją wycofałam.

-Cóż to za materiał pokrywający twe stopy?-zapytał wyraźnie zdziwiony jak ja.

-Umm...to są skarpety...-odparłam siadając na podłodze.-Takie co stopy chronią i dzięki nim jest ciepło...

-Zaiste...-mruknął pod nosem.- Wspomniałaś iż straże cię ścigają gdyż nie jesteś z naszego świata... Jakim trafem się tu znalazłaś?

-Cóż...do końca to sama nie wiem... Zemdlałam chyba czytając książkę o tobie... Waszym świecie...

-O mnie powstała książka?-tu się zaśmiał.

-O tobie, o innych bogach... Mówimy na to mitologia... Nie macie tu takich rzeczy?-dopytałam.

-Pierwsze słyszę...-pokręcił głową.- Widzę, że twe odzienie różni się tym od naszych... Aby się wtopić w tłum, powinnaś je zmienić... Chodź za mną do mego salonu, dam ci jakieś szaty.

Po tych słowach udał się do salonu. Nie mając innego wyboru poszłam za nim. Jego dom był dość mały, ciemna drewniana podłoga, zupełnie białe ściany. Oboje weszliśmy do pomieszczenia. Nie wyglądał jak typowy salon, dwa stołki, mały stół, w kącie stało duże lustro. Na podłodze były ślady gliny, a pod jedną ze ścian koło garncarskie.

-Usiądź sobie tutaj.-powiedział krótko podając mi stołek.

-Dziękuję...-odpowiedziałam grzecznie, po czym usiadłam na miejscu.

Mężczyzna wyciągnął z kufra kilka prześcieradeł i podszedł z nimi do mnie.

-Zdejmij to co pokrywa teraz twe ciało, muszę przymierzyć czy to co przyniosłem będzie pasowało na tobie.-oznajmił.

-Ale... mam się do naga rozebrać?-uniosłam brew wyraźnie zaskoczona gdyż nie sądziłam, że poprosi mnie o taką rzecz.

-Ależ oczywiście, że tak... Nie rozumiem twych wahań, dlaczego masz problem przed zdjęciem swego odzienia przed mężczyzną... Czyżby kryło się coś za tym?

-Yy...jakby to ująć...-tu się faktycznie zawahałam.-Tam gdzie ja mieszkam, kobiety nie rozbierają się przed przypadkowymi mężczyznami gdyż są uważane za...dziwki...o ile wiesz kto to dziwka...

-Dziewka? To kobieta po prostu... Dlaczego jak się kobieta rozbierze przed mężczyzną to nazywa się ją dziewką?-spytał po chwili.

-Nie nie... Nie dziewka... Dziwka... Inaczej prostytutka... A to słowo rozumiesz?

-Prosty...co?-uniósł brew.

-Pani lekkich obyczajów?...

Twarz Prometeusza wyraźnie wyglądała jakbym to ja mówiła do niego po chińsku, a on próbował mnie zrozumieć. Westchnęłam, po czym poklepałam się po policzkach.

-A więc...-zaczęłam.-Prostytutka lub dziwka to taka kobieta, która... za pieniądze idzie do łóżka z przypadkowym mężczyzną by tam się z nim...jakby to...

-Do łoża kobieta z mężczyzną chodzą aby współżyć i mieć potomstwo... Dlaczego miałaby dostać za to pieniądze?

-Bo takie kobiety robią to dla przyjemności, nie dla dzieci... Przykre trochę co nie?-po tych słowach ściągnęłam z siebie bluzę oraz skarpetki.

-Bardzo przykre...-wyraźnie zasmucił się na twarzy.-Poświęciłem własne życie dla ludzi gdyż ich bardzo kocham, a oni robią takie coś za moimi plecami... Boli jak nóż w plecy...

-Prometeusz...-odezwałam się łapiąc go za ciężkie od łańcuchów ręce.- Nie przejmuj się takimi ludźmi... Wiem, że to dla ciebie gdyż traktujesz nas jak swoje dzieci... Ale pamiętaj, że taka ja jestem ci bardzo wdzięczna... Uratowałeś mi na przykład życie... Głowa do góry... Dobrze? A teraz skończmy to co zaczęliśmy...

Mimowolnie, mężczyzna się do mnie uśmiechnął. Aby już go nie smucić, wykonałam jego prośbę. Zdjęłam z siebie wszystko co na sobie miałam.

Prometeusz zaczął owijać wokół mnie materiał poprawiając go co jakiś czas by dobrze dopasować. Robił to z wyraźną uwagą i delikatnością. Na jego twarzy widniał spokój z domieszaną uwagą w oczach. Gdy już materiał szczelnie zawijał moje ciało, mężczyzna zawiązał ciasno pas na mojej talii by całość trzymała się w miejscu.

-Nie za ciasno?-spytał troskliwie upewniając się czy wszystko jest dobrze.

-Jest idealnie...-odpowiedziałam spoglądając na niego.

-Cieszę się, że pasuje ci... Wyglądasz w tym pięknie... Jak bogini... Oh, muszę wypluć te słowa, jeszcze Afrodyta się pogniewa...-zaśmiał się rozbawiony.

-Faktycznie, a nie chcemy by się pogniewała na nas.-również się zaśmiałam.

-Wiesz Klaudio...-dodał po chwili.-Chyba mam plan jak cię ocalić abyś zasnęła spokojnie...

-Naprawdę?-podniosłam się aż na te słowa.-Opowiedz mi o tym planie proszę!

-Mianowicie...-klęknął przede mną i złapał mnie za ręce.-Plan polega na tym...abyś została moją żoną...wtedy stała byś się nietykalną dziewicą, której nikt nie może tknąć, a włos z twej ślicznej głowy nie mógłby spaść... Ja nie mam żony... Ty prawdopodobnie nie masz męża... Więc co ci szkodzi?

Pomysł Prometeusza był... Kontrowersyjny... Miałabym zostać żoną herosa z innej epoki aby nikt nie mógł mnie skrzywdzić? A co jeśli musiałabym wracać do siebie? On zostałby sam? Czy sam zabił by mnie za niewierność mu?

W mojej głowie rodziła się ma pytań... A odpowiedzi było z każdą chwilą co raz mniej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top