Rozdział 21
- W dzisiejszym odcinku "zagadek Luciano" naszym bohaterem przyjdzie zmierzyć się z wyjątkowo dramatyczną sytuacją. Zostali oni odcięci od świata i zamknięci w budynku, gdzie doszło do morderstwa. Krążą plotki, że morderca wcale nie opuścił budynku i kryje się pośród pozostałych pracowników, być może nawet do nich należy. Czy pomysł policji, aby pozostawić mordercę w otoczeniu tak wielu osób był właściwy? Czy kolejne morderstwo jest jedynie kwestią czasu?
- Jedyną osobą roznoszącą te plotki jesteś ty Georgio- przerwała jej bezceremonialnie Mac. Choć starała się stłumić złość, nieszczególnie jej to wychodziło. Wyglądała jakby z trudem powstrzymała się przed rzuceniem na gadatliwą koleżankę.- Jeśli w tym momencie nas nie zostawisz, to niedługo będziesz mogła dołożyć do swojego wyimaginowanego serialu fragment o pobiciu.
Georgia zmarszczyła brwi z oburzeniem wypisanym na twarzy.
- Ależ ja chciałam tylko rozluźnić atmosferę, która jest tak ciężka, że można byłoby ją kroić nożem- fuknęła niezadowolona ripostą koleżanki Georgia.
- W takim razie chujowo ci to wyszło.
Brunetka rozważała w myślach czy wtrącić się do tej niezbyt inteligentnej dyskusji. Zrezygnowała z tego pomysłu. Zaraz którejś się znudzi. Prawdopodobnie Georgia pójdzie dręczyć kogoś innego. Na pewno znajdzie odpowiedni dla siebie kącik adoracji, który doceni jej misterne próby złagodzenia sytuacji. Swoją drogą, sytuacja nie prezentowała się aż tak źle jak twierdziła. Owszem byli zamknięci w budynku, ale nie odcięci od świata. Mieli telefony, komputery, internet. Właściwie mieli pełną swobodę poza tym, że nie mogli wychodzić oraz iść do piwnicy.
- Przypominam ci, że mamy policję na miejscu, więc lepiej wstrzymaj te swoje groźby, Mackenzie.
Clarke ponownie zaczęła słuchać tej niedorzecznej dyskusji. Jezu. Ile one miały lat? Aż tak mocno wpłynęła na nie ta sytuacja, że zaczynały kłócić się o byle co?
- A ja ci przypomnę, że mamy tutaj również ratowników medycznych. Na pewno cię opatrzą jak przypadkiem spadniesz ze schodów. Wtedy będziesz mogła wszystkim opowiadać jak to uciekałaś przed mordercą i nie zauważyłaś schodów. Co ty na to?
- Masz poważne problemy z agresją. Idę stąd- powiedziała Georgia, oddalając się od zajmowanego przez nich stolika. Wyglądała na przejętą tą groźbą, ale nie przeszkodziło jej to w wypatrywaniu kolejnych potencjalnych godnych słuchaczy. Biedni następni nieszczęśnicy.
- Musiałaś?- spytała Joy, obrzucając przyjaciółkę znudzonym i pełnym politowania spojrzeniem.
- Oczywiście. Jak inaczej pozbyłabyś się tego natręta? Ta laska działa mi na nerwy- odparła Mac, nie dostrzegając nic złego w swoim impertynenckim zachowaniu.- Myślicie, że ma rację?
- Jeśli chodzi o twoje problemy z agresją? Tak, szczególnie słowną.
Rudowłosa zignorowała odpowiedź Joy i spojrzała wyczekująco na Wolfie'ego. Fotograf wzruszył ramionami.
- Nie sądzę, żeby sytuacja była aż tak tragiczna. Nie odcięto nas od świata, a morderca jest już pewnie daleko stąd. Kto po dokonaniu zbrodni zostałby w tym samym miejscu? Podobno to było bardzo krwawe zdarzenie, więc czysto teoretycznie mógłby zostać pobrudzony przez rozprysk krwi. W takiej sytuacji z pewnością poszedłby spalić ubrania i tym samym wyszedłby z domu mody. Dlatego sądzę, że go tutaj nie ma.
Pocieszające, pomyślała Joy. Zabójca chodzący po Nowym Jorku. Nie była pewna czy ta dyskusja zmierzała we właściwą stronę.
- Co za wnikliwa analiza- skomentowała rudowłosa.- Co do rozprysku krwi, nie wiem. Też słyszałam, że było bardzo krwawo, ale nie znam szczegółów. W każdym razie, pomyśl trochę. Kto by spodziewał się, że morderca zostanie na miejscu zbrodni? No właśnie, nikt. Odwrócona psychologia. Najciemniej jest pod latarnią. Kiedy wszyscy spodziewają się, że uciekł, on tutaj zostanie i przez to nikt nie będzie brał go za podejrzanego.
- To byłoby sprytne, ale z drugiej strony wymagałoby dużo samokontroli. Ten ktoś musiałby udawać przed policją, że nic nie wie i zrobić to na tyle przekonująco, żeby rzeczywiście nie brali go pod uwagę i żeby sam się nie wydał oczywiście. Mało prawdopodobne. Słyszałem, że większość morderstw jest popełnianych w afekcie, a mordercy zazwyczaj wpadają, ponieważ nie potrafią solidnie pozbyć się ciała...
- Czy musimy o tym rozmawiać?- przerwała tę jakże czarującą rozmowę Joy. Ostatnio miała zdecydowanie zbyt dużo styczności z tematem zabójców, żeby chcieć jeszcze o tym dyskutować. Gdyby Georgia ich teraz usłyszała, na bank rozniosłaby się po firmie plotka, że to oni zaplanowali zbrodnię.
- A o czym innym można w tej sytuacji rozmawiać?- odparowała Mac, ponownie nie dostrzegając problemu.- Kiedy coś takiego dzieje się w bliskim otoczeniu, nie można skupić się na niczym innym jak na mordercy.
- Właśnie, to jest ciekawa kwestia- odezwał się Wolfie.- Dlaczego jak dojdzie do morderstwa, to zawsze szuka się mordercy? Nigdy morderczyni, chociaż nierzadko okazuje się, że zabiła kobieta, a nie facet. Gdzie to słynne równouprawnienie?
Brunetka przewróciła oczami, a jednak włączyła się do tej niedorzecznej dyskusji. W pewnym sensie to co powiedział fotograf rzeczywiście było ciekawe. I tak nie odwiedzie ich od tego tematu.
- Myślę, że tutaj zwyciężają kwestie praktyczne. Morderca jest krótsze niż morderczyni i tak jakoś się przyjęło. To nie oznacza, że zabił mężczyzna. Przynajmniej nie zawsze. Z kolei gdyby ktoś zaczął mówić morderczyni, prawdopodobnie zostałoby to odebrane negatywnie, jako to zdecydowanie kobieta- wyraziła swoją opinię Clarke.
- Statystycznie rzecz biorąc, większość morderstw popełniają mężczyźni, więc używając terminu morderca masz większą szansę, że trafisz- dodała Mac.
- Wasze argumenty mają sens, ale to trochę przykre. Wszyscy teraz mają bzika na punkcie równouprawnienia i tak dalej, a przeważnie i tak wygrywają stereotypy i utarte schematy. Chociaż lepsze określenie morderca niż dziwnie brzmiąca forma bezosobowa.
Joy przytaknęła. Szatyn miał rację. Brunetka przypomniała sobie nagle o pewnym temacie, który niezmiernie ją ciekawił. I tak mieli jeszcze mnóstwo czasu zanim zostaną przesłuchani. Podobno policja czekała na oględziny miejsca zbrodni, a nie można było tego zrobić póki nie naprawią światła w piwnicy. Swoją drogą, elektryka w Luciano często szwankowała, choć zazwyczaj sama zaczynała ponownie działać. Tym razem zastrajkowała wyjątkowo skutecznie na tamtym obszarze.
- Jak przebiegła rozmowa z Jace'em? Wrócicie do siebie albo chociaż jest taka szansa?
- Rozmowa przebiegła... Dobrze- odparła po chwili zastanowienia rudowłosa.- Co do reszty, nie wiem. Nie okłamywał nas bez powodu, miał szalenie istotny powód. Wiecie o czym mówię. Gdyby nie chodziło o wiecie co, byłby skreślony, a tak...- w tym momencie Mac wzruszyła ramionami, wzdychając ciężko.- No i przyznaję to niechętnie, ale dobrze wygląda w tym policyjnym mundurze. Spróbujcie mu to przekazać, a wszystkiego się wyprę, jasne?
Brunetka doskonale rozumiała jej konsternację. Też miała niezły mętlik w głowie. Przynajmniej Milo nie był gliną i nie nosił munduru, chociaż nawet bez niego był piekielnie przystojny. Ciężka sytuacja. W tym momencie naszła ją refleksja, że może temat ciała i mordercy był lepszy.
- Po co którekolwiek z nas miałoby lecieć do Jace'a z taką informacją? To niedorzeczne- stwierdził fotograf. Joy wyraziła swoją aprobatę.
W tym momencie w wejściu do kawiarni ukazał się znajomy ciemnoskóry model. Brunetka zauważyła go od razu, ponieważ siedziała centralnie naprzeciwko wejścia, a Milo wyróżniał się z tłumu. Stanął w krótkiej kolejce do kontuaru. Joy starała się nie patrzeć w jego kierunku, najlepiej całkowicie ignorować jego obecność i skupić się na toczącej się przy stoliku rozmowie. Kompletnie jej to nie wychodziło, ale robiła dobrą minę do złej gry i udawała, że z uwagą słucha znajomych. Chcąc nie chcąc, dostrzegła, że Milo był tego dnia jakiś inny. Nie uśmiechał się w ten swój czarujący sposób i nie emanował od niego tak wielki luz jak zapamiętała. Dodatkowo nikogo nie próbował zagadywać, a jedną dziewczynę zbył, bo ledwie co podeszła, a już się od niego oddalała. To było do niego niepodobne. Był duszą towarzystwa. Zazwyczaj przechodząc przez pomieszczenie, witał się z co najmniej kilkoma osobami, rzucając żarty, komplementy albo pytania jak leci.
Clarke wiedziała, że to był zły pomysł. Nie rób tego, powiedziała sobie w myślach. Miała wrażenie jakby jej ciało robiło zupełnie co innego niż chciała. Wstała z miejsca i podeszła do Milo, czekającego na swoją kawę.
- Możesz usiąść z nami, jeśli chcesz- powiedziała Joy, skinąwszy głową w kierunku stolika. Brunetka mogłaby przysiąc, że czuje na sobie palące spojrzenie przyjaciółki, która zapewne próbowała ogarnąć co się właśnie działo. Szczerze mówiąc, sama też tego nie rozumiała.
- Na pewno, Joy?- spytał ciemnoskóry, a ona niemal rozpłynęła się, słysząc ten jego głęboki głos z lekkim akcentem, kiedy wypowiadał jej imię. Mogła jeszcze się wycofać, ale jakby to brzmiało i wyglądało z boku? Mac na pewno zaczęłaby się czegoś dopatrywać w tym incydencie.- Nie chcę cię naciskać, wpływać na twoją decyzję czy...
- Na pewno, ale to niczego nie zmienia. Potrzebuję czasu. Po prostu pracujemy w tym samym budynku, stosunkowo często się widzimy. Kto wie, może znowu przyjdzie nam być na próbie sesji? Ja jako koordynatorka, a ty jako model. Chcę, żebyśmy po prostu potrafili normalnie rozmawiać, zachować profesjonalizm i pozbyć się tej dziwnej atmosfery. Tylko tyle.
- Jak sobie życzysz. Chętnie się do was przysiądę jak tylko dostanę kawę. Dzięki za propozycję- odpowiedział Milo.
- Nie ma sprawy- mruknęła brunetka, po czym przerwała kontakt wzrokowy i wróciła do stolika. Chciała oczyścić atmosferę, ale nie potrafiła pozbyć się napięcia pomiędzy nimi. Powinna była słuchać intuicji, która wręcz krzyczała do niej, że to był kiepski pomysł.
- Co to było? Myślałam, że jesteście pokłóceni. Co zamierzasz?- rzuciła Mac, ściszając głos niemal do szeptu.
- To wy też się pokłóciliście?- odezwał się jeszcze bardziej skołowany sytuacją Wolfie.- Kiedy?
Od niezręcznych pytań uratował ją Milo, dosiadając się do stolika. Przywitał się z Mac i Wolfie'im, którzy odpowiedzieli uprzejmie, chociaż w powietrzu unosiło się jakieś napięcie i tym razem nie miało ono nic wspólnego z trupem. Obiekt ich rozmowy właśnie zmaterializował się przy ich stoliku, więc nici z wyjaśnienia tej bardzo niejasnej sytuacji. Brunetka czuła się dziwnie z oczywistego powodu. Co ona najlepszego zrobiła?
- Wiadomo ile jeszcze musimy tutaj czekać zanim w końcu nas przesłuchają?- odezwał się szatyn, chcąc przerwać niezręczną ciszę.- Nie wiem jak wy, ale ja nie mam im kompletnie nic do powiedzenia. Nawet nie wiem kogo zamordowano.
Pozostała trójka wyraziła poparcie dla tej opinii. Choć plotki przeważnie rozchodziły po firmie się z prędkością światła, tak w tym przypadku panowała dziwna cisza. Wszyscy wiedzieli o morderstwie, poniekąd przez ogłoszenie Corrie, ale nikt nie potrafił powiedzieć nic więcej.
- Słyszałem od Jace'a, że to trochę potrwa. Policjanci prowadzący śledztwo chcą poczekać aż technicy zbadają miejsce zbrodni, a ci nie mogą tego zrobić póki elektryk nie naprawi awarii w piwnicy. Podobno średnio mu to idzie- odpowiedział ciemnoskóry.
Nie dość, że utknęli na dobrych kilka godzin w firmie, to jeszcze być może przyjdzie jej je spędzić w towarzystwie Milo. Jej pomysł był rzeczywiście okropny.
*****
Niespełna trzy godziny później cokolwiek ruszyło. Dopiero po tym czasie doszły ich słuchy, że udało im się przywrócić elektryczność w piwnicy. Po następnej godzinie usłyszeli, że rozpoczęły się przesłuchania. W międzyczasie do kawiarni zaczęły docierać mniej lub bardziej szczegółowe opisy miejsca zbrodni. Każdy kolejny był bardziej makabryczny od poprzedniego. Nie sposób było określić, ile w nich było prawdy, a ile inwencji twórczej osób postronnych.
Według niektórych wersji zamordowano właściciela firmy w wyjątkowo brutalny sposób. Odcięto mu głowę, wydłubano oczy, wypatroszono go, a całe schody były wręcz skąpane w krwi, od góry do dołu. Makabryczna wizja, nieprawdaż?
Inna opowieść głosiła, że zabito siostrę Lisy. Z jakiego powodu i co siostra Lisy miałaby robić w Luciano? Nikt nie wiedział. Rebecca w przeciwieństwie do Lisy nie pracowała w domu mody. W przypływie niepokoju Joy postanowiła zweryfikować tę wersję zdarzeń. Rebecca odebrała po pierwszym sygnale. Była cała i zdrowa, nie odwiedzała domu mody od czasu śmierci siostry i nie słyszała o żadnym morderstwie, tym bardziej własnym. Czyjkolwiek to był pomysł, nie miał on w sobie ani odrobiny prawdy, dlatego brunetka nawet nie przysłuchiwała się krwawym detalom, które rzekomo towarzyszyły morderstwu Rebecci.
Wersji było mnóstwo. Fakty przeplatały się z toną spekulacji, przeinaczeń, wymyślonych historii przekazywanych niczym w głuchym telefonie. Po pewnym czasie brunetka dostrzegła dwa powtarzające się elementy w tych wszystkich rzekomych wersjach zdarzeń. Po pierwsze, ofiara była zdekapitowana. Po drugie, na schodach była krew, na której poślizgnęła się modelka. Reszta pozostawała tajemnicą.
Po mordercy na szczęście nie było ani śladu. Żadnych więcej wypadków, a tym bardziej morderstw. Joy nie była tym faktem zaskoczona. Gdyby logicznie się nad tym zastanowić, jaki sens miałoby zabijanie kolejnej osoby w budynku, w którym aktualnie przebywało ponad pół tuzina policjantów? Żaden. Zwłaszcza, że w każdej chwili mogli wezwać wsparcie. Winny sam by się wsypał. Równie wiele sensu miałoby pójście na policję i przyznanie się do winy. Osobiście Joy skłaniała się ku scenariuszowi Wolfie'ego. Morderca już dawno opuścił Luciano.
- Joyce Clarke- usłyszała brunetka głos wyłaniającego się zza rogu policjanta. Nie był to nikt kogo znała, a znała aż trójkę policjantów. To sporo, biorąc pod uwagę, że wcale nie kwapiła się do kontaktu z glinami.
Brunetka skierowała się do pokoju przesłuchań, gdzie zastała znajomą ciemnowłosą policjantkę. Ciągle na nią trafiała. Nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Zwłaszcza, że Corrie wyglądała jakby jej cierpliwość znajdowała się na granicy i zaraz miała wybuchnąć. Joy mimowolnie przypomniała sobie, że już raz policjantka groziła jej, że aresztuje je na oczach firmy i zawlecze na komisariat.
- Posłuchaj, Corrie- zaczęła Joy, uznając że szczerość będzie najlepszą opcją, która zaoszczędzi im obydwóm czasu i nerwów.- Nie wiem kto został zamordowany, tym bardziej dlaczego i nie widziałam nic, co mogłoby wydać się choć trochę podejrzane. Wszystko co wiem pochodzi z plotek, które krążą po firmie. Swoją drogą, nie brzmią one zbyt wiarygodnie. Jest w nich wszystko począwszy od zabójstwa właściciela do siostry Lisy, do której nawet zadzwoniłam... Jest cała i zdrowa...
Ciemnowłosa policjantka uniosła brwi z niedowierzania.
- Wow. Ludzkie pomysły nieustannie mnie zaskakują. Morderstwo siostry Lisy albo dyrektora? W życiu nie słyszałam większych bzdur.
- Ja też. Wracając do tego co mówiłam... Nawet nie wiedziałam o morderstwie do czasu aż przyszliście.
- Konkretnie- stwierdziła Martin, taksując ją wzrokiem. Skinęła głową na kształt uznania.- To mi się podoba. Oszczędźmy sobie czasu. Znam twoje dane, wiem gdzie cię znaleźć w razie dodatkowych pytań... Znałaś Natalie Lockwood?
Brunetka zmarszczyła brwi. Po chwili namysłu zaprzeczyła.
- Powiedz mi jeszcze gdzie byłaś między piątą, a jedenastą wczoraj wieczorem i kończymy.
Brunetka odpowiedziała na pytanie. Ciemnowłosa pokiwała głową, po czym wskazała jej drzwi. Clarke wyszła z najszybszego przesłuchania w jej życiu. Tym razem się nie stresowała. Chyba powoli przyzwyczajała się do nowej sytuacji, chociaż wolałaby, aby jej życie wróciło do normy. Chętnie przestałaby słyszeć o nowych morderstwach i powiązanych z tym tematem rewelacjach.
*****
Corrie najpierw spojrzała na swój notes pełen nieskładnych, chaotycznych wpisów, w których przeplatały się uzyskane informacje i jej własne przemyślenia, a następnie na uporządkowane notatki Alberta. Robili dokładnie to samo, czyli przesłuchiwali pracowników Luciano, tyle że w dwóch różnych pomieszczeniach. Efekty były uderzająco różne. Jego notatki śmiało można byłoby wpiąć do akt. Ktoś mógłby się przyczepić jedynie do tego, że były zapisane długopisem, a nie wpisane w komputerze i wydrukowane. Za to jej zapiski potrzebowałyby solidnej korekty zanim ktokolwiek chciałby je przejrzeć, nawet nie wspominając o wpięciu do akt.
- Rozumiesz coś z tego?- spytał Albert, przysiadając na brzegu biurka i pochylając się w jej stronę.
- Z tej sprawy? Nieszczególnie.
- Też, chociaż miałem na myśli twoje notatki. Są bardzo... Nieuporządkowane- stwierdził Lopez, mrużąc lekko oczy jakby to miało mu pomóc w odczytaniu jej zapisków.
- To sposób, żeby nikt niepożądany nie wiedział na czym stoimy ze śledztwem. Wyobraź sobie, że zostawiasz stos tych kartek na biurku, ktoś przychodzi, czyta je i już wszystko wie. Z kolei, widząc moje notatki straciłby mnóstwo czasu zanim by je rozszyfrował, już nie mówiąc o ich dokładnym przestudiowaniu- wymyśliła ma poczekaniu ciemnowłosa.
Jej partner nie wydawał się przekonany czy aby na pewno tak bardzo poświęcała się sprawie, co było słuszne, ale nie zamierzała mu tego mówić. W każdym razie, odpuścił temat i nie ciągnął go dalej. Dziwne, pomyślała Corrie. Komuś innemu powiedziałaby dość dosadnie i ostro, żeby nie wtykał nosa w jej notatki. Z kolei w przypadku Alberta nie miała takiej chęci.
- Mamy jakichś podejrzanych?
- Nie sądzę. Chociaż może... Ciężko będzie zebrać to wszystko do kupy i ułożyć w jeden logiczny ciąg zdarzeń. Proponuję najpierw sprawdzić co z kamerami. Może uchwyciły coś, co pomoże nam uniknąć przedzierania się przez te papiery.
Idąc do pomieszczenia, gdzie przechowywano nagrania z monitoringu, Martin dała się pochłonąć własnym myślom. Trzeci trup w stosunkowo niewielkim odcinku czasu. Właściwie czwarty, biorąc pod uwagę, że w międzyczasie natrafili na utopiony w wodzie szkielet. Na szczęście, ten denat nie był na ich głowie. Mieli pod dostatkiem tych świeżych, a przynajmniej świeższych.
Tym razem centrala od razu przekazała im sprawę. Zupełnie jakby z góry założyli, że morderstwo było powiązane z Lisą i doktorantem. Może chodziło o kwestię przeładowania sprawami na komisariacie. Ostatnio mieli mnóstwo pootwieranych spraw, więc kiedy przybywały nowe, musieli je komuś przydzielić, a ona i Albert prowadzili już śledztwo na terenie Luciano. Byli tutaj, chociaż, technicznie rzecz biorąc, to był pierwszy trup znaleziony na terenie domu mody. Oby był również ostatnim.
- Udało ci się wydobyć coś od tej modelki, która znalazła zwłoki?- odezwała się Corrie. Wcześniej podzielili się z Lopezem obowiązkami. On miał zająć się delikatnym przesłuchaniem modelki. Oficjalnie jeszcze nie mogli tego zrobić, ponieważ była "ranna i w szoku". Corrie i tak naciskała, więc ostatecznie lekarz pozwolił na przesłuchanie z zastrzeżeniem, że musi być ono poprowadzone z wyczuciem i w jego obecności. Dlatego policjantka się tam nie pchała i zostawiła to na głowie partnera. Ona za to gnębiła techników. Ci widzieli już sporo, więc ciężko było ich odstraszyć. Zadała trochę pytań, wydała kilka instrukcji, zwykła policyjna fucha.
- Rozmawiałem z nią. Powiedziała wszystko co wiedziała, ale to raczej nie będzie użyteczne. W korytarzu panowała wręcz nienaturalna cisza, kiedy do niego weszła. Ciała nie widziała, a jak już podeszła bliżej, to zgasło światło. Twierdziła, że awarie są tutaj dość częste. Miała piekielnie wysokie szpilki i jak wdepnęła w krew, to się poślizgnęła. Poleciała do przodu, poobijała się, a u podnóża schodów znalazła głowę. Dopiero kiedy poświęciła latarką, zorientowała się co tak naprawdę trzymała.
Martin stłumiła parsknięcie śmiechem. Owszem, miała ochotę się zaśmiać. Wyobraziła to sobie. Dla osoby strachliwej i kompletnie nieprzygotowanej na coś takiego, to musiało być straszne. Dla niej poniekąd zabawne.
- Dobrze, że dopilnowałam, żeby technicy pobrali od niej odciski palców oraz zabezpieczyli buty. Przydadzą się.
Z tym butem sprawa była niecodzienna. Standardową procedurą, jeśli ktoś wszedł w krew na miejscu zbrodni, było zabezpieczenie samego buta, żeby móc porównać odciski z tymi z miejsca zdarzenia. Kto wie, może morderca również zostawił ślady, a przypadkowy widz w niego nie wdepnął? To było rzadkie, aczkolwiek czasami się zdarzało. W tym przypadku w bucie złamał się obcas, a poza tym jeden z nich zsunął się podczas upadku. W efekcie wzięli oba, choć zwykle wystarczał tylko jeden z nich.
Swoją drogą, technik wyjątkowo głośno narzekał na "naruszenie miejsca zbrodni", jak twierdził. Tego dnia na miejscu zbrodni nie zjawiła się Lindsay i zastąpił ją ktoś inny. Corrie temu komuś nie ufała, dlatego tym bardziej wolała osobiście nadzorować wszelkie poczynania techników. Finalnie nie miała co do nich żadnych zastrzeżeń, chociaż początek był nietypowy.
- Co tu się stało?!- wybuchnął technik, zjawiając się na miejscu zbrodni. Pewien skonsternowany tym pytaniem młody policjant odpowiedział mu z wahaniem. Odpowiedź na pytanie wydawała się aż nazbyt oczywista, dlatego czuł się dziwnie, musząc na nie odpowiadać.
- Eee. Trup. To znaczy mamy denatkę. Reszta... Eee... Należy do was?
- Wiem, nie to miałem na myśli. Mówię o tych śladach, ślizgach... Ktoś tu się bawił w jazdę na łyżwach czy co?!
Reakcja technika wyjątkowo zapadła jej w pamięć, bo mężczyzna wydawał się wręcz zdruzgotany tym, że naruszono "jego" miejsce zbrodni. Przez cały czas oględzin jego mina wyrażała głęboki niesmak i niezadowolenie.
- Tyle potencjalnych śladów bezpowrotnie zniszczonych...- usłyszała ciemnowłosa kilkukrotnie z ust technika.
- A jak miejsce zbrodni?- zapytał Lopez. Rzecz jasna, on również je widział, tyle że nie rozmawiał na ten temat z technikami. Był wtedy zajęty przesłuchaniem, a Corrie chętnie wzięła na siebie to zadanie. Zwłaszcza, że nie było Lindsay. Musiała upewnić się, że niczego nie spieprzą, chociaż główną siłą niszczącą dowody okazała się modelka, która znalazła trupa, nad czym ubolewał technik.
- Ofiarę zdekapitowano na miejscu, co stwierdzili na podstawie ilości krwi. Narzędzia zbrodni nie znaleziono. Zginęła jedna z pracowniczek...- w tym momencie ciemnowłosa urwała na moment, aby zajrzeć do notatek, a następnie udzielić odpowiedzi.- Nieoficjalnie zidentyfikowano ją jako Natalie Lockwood. Niebawem dojdzie do pokazania jej w kostnicy rodzinie, a wtedy będziemy mieli pewność... Technicy zasugerowali, żeby odłożyć w czasie tę formalność i dopiero po sekcji pokazać ją komuś z rodziny. Żeby zdążyć ją poskładać, nie niszcząc materiałów dowodowych.
- Jesteśmy absolutnie pewni, że to ona bez okazania jej rodzinie?- spytał dla pewności Lopez.
Martin potwierdziła. Widziała jej zdjęcia w internecie, na portalu społecznościowym. To definitywnie była Natalie. Zamordowano ją całkiem niedawno, dlatego łatwo było sprawdzić jej tożsamość, o ile wiedziało się kogo się szukało. Dowiedzieli się tego od naocznego świadka.
- Oczywiście. Podsumowując, nie mamy zbyt wiele. Za to wiemy w jakim przedziale czasowym umarła. Po siódmej nie powinno być nikogo w firmie. Musimy dowiedzieć się co robiła tutaj Natalie i kto jeszcze tutaj przyszedł po godzinach. Musimy też zorientować się jak wygląda sprawa wchodzenia do domu mody po godzinach. No wiesz czy potrzeba klucza, kodu, czy trzeba mieć powód... Tego typu kwestie. Ale przede wszystkim interesują nas zapisy z kamer.
Lopez skinął głową na znak zgody. Chwilę później dotarli do pomieszczenia, gdzie jak im mówiono znajdowało się centrum bezpieczeństwa firmy. To było mocno przesadzone określenie. Weszli do niewielkiej klitki z biurkiem i trzema ekranami. Przy biurku siedział znudzony facet, który nie wyglądał na więcej niż trzydzieści lat, pewnie trochę mniej. Leniwie żuł gumę, grając w grę na telefonie. Na ich widok szybko zgasił ekran telefonu, jakby wstydził się tego, że grał w godzinach pracy. No cóż, słusznie. Ciemnowłosa potępiała graczy. Ogólnie ludzi, którzy zamiast pracować oglądali telewizję czy jak w tym przypadku grali. Osoby jego pokroju ułatwiały przestępcom życie i tym samym dokładały jej pracy. W jej mniemaniu miała bardzo uzasadniony powód, żeby takich ludzi nie lubić.
Albert przedstawił ich dwójkę, pokazując odznakę. Corrie jedynie mignęła blachą. To oczywiste, że byli z policji, a on z pewnością się ich spodziewał. Od rana w domu mody obecny był tylko jeden temat. Morderstwo Natalie. Ku zadowoleniu ciemnowłosej do ostatniego momentu udało się utrzymać w tajemnicy tożsamość ofiary. Spora część przesłuchiwanych osób nie wiedziała o kogo chodziło do momentu aż zadała to powalające pytanie czy znali Natalie. Jeśli tak, przesłuchanie nieznacznie się przedłużało. W każdym razie Corrie zaznaczyła w swoich notatkach kto ją znał i zamierzała jeszcze skontaktować się z niektórymi, chociaż wszystko zależało od dalszego przebiegu śledztwa.
- Opowiedz nam o systemie zabezpieczeń w Luciano- polecił Lopez. Mężczyzna odchrząknął, po czym wykonał polecenie.
- Nie jest on zbytnio zaawansowany. Obraz, co możecie sami zobaczyć, jest ziarnisty i czarno biały. Kiepska rozdzielczość i ograniczona ilość kamer. Jeśli myślicie, że cały obszar domu mody jest stale monitorowany, to jesteście w błędzie. Dom mody woli wydawać pieniądze na inne sektory niż bezpieczeństwo i monitoring.
Ostatnie zdanie facet wypowiedział z wyraźną dezaprobatą. Zdecydowanie potępiał ten pogląd. Jak każdy specjalista w danej dziedzinie uważał, że jego dziedzina jest najważniejsza i przyćmiewa wszystkie inne. Corrie nie zamierzała polemizować ani z jego opinią ani z zarządem firmy. Prawdę mówiąc, nieszczególnie ją to obchodziło.
- Które obszary nie są monitorowane?- spytała Corrie, obawiając się najgorszego.
- Niektóre gabinety, pracownie początkujących czy niesprawdzających się projektantów, niektóre korytarze...- zaczął wymieniać ich rozmówca, wyliczając miejsca na palcach i wodząc wzrokiem gdzieś ponad nimi.
- A piwnica? Czy tam są kamery?
Ciemnowłosa domyślała się odpowiedzi, ale musiała ją usłyszeć.
- Nie, tam nie ma ani jednej kamery. Cięcia budżetowe. Stwierdzono, że nie ma tam nic wartego uwagi. W piwnicy znajdują się jedynie tak zwane magazyny pełne niepotrzebnych rupieci. Stare projekty, manekiny, zapomniane materiały, dawne magazyny... Tego typu rzeczy. Uznali, że nikt nie będzie chciał tego ukraść, a nawet jeśli, wyświadczyłby im przysługę.
Corrie zmieliła w ustach przekleństwo. W takim razie nici z konkretnych dowodów. Pozostanie im szczegółowe przejrzenie tego jakże nieostrego obrazu, zidentyfikowanie wszystkich osób, które z jakiegoś powodu zapuściły się w ten obszar, a następnie przesłuchanie ich. Czekało ich mnóstwo pracy.
- W takim razie puść nagranie z najbliższej miejsca zbrodni kamery. Od siedemnastej. W miarę wolne tempo. Musimy wymontować i zidentyfikować każdą osobę, która się tam pojawi. Bądź gotowy w każdej chwili, żeby zrobić pauzę- poinstruowała ciemnowłosa.
Jej entuzjazm zgasł. Obecnie marzyła, żeby mieć chwilę spokoju, a nie trzy trupy na głowie i jak na razie dwa równolegle prowadzone śledztwa. Bądź co bądź, jeszcze nie znaleźli powiązania pomiędzy Natalie, a Lisą i doktorantem.
*****
Jeszcze tego samego dnia Corrie wparowała do dzielonego z Albertem biura z szerokim, pełnym zadowolenia uśmiechem.
- Znalazłam powiązanie Lisy z Natalie- oznajmiła Martin zwycięsko. Po całym dniu, w którym zrodziło się więcej niewiadomych niż obiecujących poszlak, uważała to za sukces, a przynajmniej faktyczny krok naprzód.- Lisa niejako podlegała Natalie, która była jej szefową czy przełożoną. Cała ta sprawa sprowadza się do Luciano. Jeszcze nie wiem jak ma się do tego doktorant, ale niebawem to odkryjemy.
Corrie jeszcze nie potrafiła poskładać tej układanki w jedną całość, ale czuła, że zbiera coraz więcej elementów. Natalie i Lisa razem pracowały. Na bluzie doktoranta znaleziono włos Lisy, chociaż ta dwójka nie miała ze sobą praktycznie żadnej styczności... Czegoś jej w tym wszystkim brakowało. Jaki był motyw? Co skłoniło sprawcę do zabójstwa tych konkretnych trzech osób? Choć nie mieli jeszcze potwierdzenia, że śmierć Natalie była kolejnym z serii, ona była o tym przekonana. Miała do tego szósty zmysł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top