Rozdział #24
Harley podeszła do wciąż klęczącej Adiry, wyciągając do niej dłoń. Brunetka uniosła głowę, jak tylko ujrzała wyciągniętą w jej kierunku rękę, po czym chwyciwszy ją wstała na proste nogi z pomocą generał Aristov. Zaistniała sytuacja również spotkała się z pełnym drwiny prychnęciem ze strony podporucznik Shainy. Harley zmierzyła wilczycę spojrzeniem, słysząc jaki odgłos wydała z siebie. Ciemnooka chciała w jakiś sposób skomentować spojrzenie, jakim ją uraczono, lecz nie zrobiła tego, czując jak Nevina uporczywie wbija w nią lodowate spojrzenie.
Carsten patrzył na trzymaną przez siebie czarną kopertę w formacie A4, wiedział co zawierała i westchnął na myśli o wszystkich linijkach tekstu, z którymi będzie musiał się za chwilę zmierzyć.
- Kolejne wytyczne dotyczące jutrzejszej misji? - Zapytała nagle zapatrzona w mikroskop Kira.
- Niestety, nie chce mi się tego nawet czytać.
- To nie czytaj - kobieta wzruszyła ramionami, zerkając na męża. - złóż tylko podpis.
- Coś w tym jest. - Mruknął Carsten, drapiąc się po brodzie.
Kira zaśmiała się, po czym odsunęła się od mikroskopu i wydeła usta w zakłopotaniu. Azarov zauważył jej minę, przy czym skupił na niej wzrok.
- Coś nie tak?
- Dostałam do badań krew twojego brata i zauważyłam w niej coś nietypowego.
- Co to znaczy "coś nie typowego"?
- Sam zobacz - Kira odsunęła się od mikroskopu, pozwalając Carstenowi spojrzeć w okular. - jeśli się dobrze przyjrzysz zobaczysz, że czerwone krwinki są wręcz pokryte komórkami o fioletowym zabarwieniu.
- A to oznacza że? - Mruknął mężczyzna, odsuwając się od mikroskopu.
- Tego nie wiem. Boję się, że to może być jakaś choroba lub coś podobnego. - Odpowiedziała kobieta nieco niepewnie.
- Może powinnaś pogadać z tym lekarzem, który z nimi przyjechał. Miał dostęp do ich dokumentacji, może coś wie na ten temat. - Zaproponował Azarov.
- Wiesz co? Dobry pomysł.
- Wiadomo, że dobry. W końcu mój. - Rzucił z dumą generał, co spotkało się z prychnęciem ze strony jego małżonki.
- Idź lepiej na trening cholerny narcyzie.
Generał z pełnym rozbawienia uśmiechem na ustach skierował się do drzwi, po drodze cmokając w stronę żony.
- Cmoknij to ty się w tyłek! - Krzyknęła za nim.
Po kilku minutach czarnowłosy opuścił wnętrze budynku, a gdy tylko znalazł się na zewnątrz jego uwagę przykuła niewielka grupa osób, wśród której udało mu się dojrzeć swojego brata wraz z jego partnerką. Ruszył więc w ich kierunku, jednak nawet mimo dzielącej ich odległości udało mu się wyczuć, jak bardzo zdenerwowana była Adira. Kiedy znalazł się bliżej udało mu się nawet wychwycić o czym rozmawiały zebrane tam wilki.
- Głupia szmata. - Warknęła Adira, rozmasowując obolały nadgarstek.
- Oj Ads, wszyscy wiemy, że ona cię wkurwia, ale chyba nie wypada tak mówić o własnej matce. - Wtrącił Darren z poważną miną, choć jego głos zdradzał, jak bardzo walczył sam ze sobą o to, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Zamknij się Ren, bo ci przyjebie. - Ponownie warknęła Adira, co spotkało się z śmiechem całej grupy.
Rozbawienie wilkołaków przeminęło jednak, kiedy tylko do ich uszu dotarło chrząknięcie. Wszyscy z Darrenem ma czele odwrócili się w stronę nowoprzybyłego, którym okazał się generał Carsten.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Coś ty. My się tylko nabijamy z Ads, która wkurzyła się na swoją matkę. - Rzucił Kane, krzyżując ramionami na piersi.
- Nie żeby mnie to szczególnie dziwiło - prychnął starszy z braci. - będziemy mogli potem pogadać Kane?
- Pewnie, a coś się stało?
- Tak jakby - westchnął Carsten, przypominając sobie obraz z mikroskopu. Po chwili jednak dotarło do niego, iż może powiedzenie bratu o odkryciu Kiry nie jest teraz najlepszym pomysłem. - z tobą zresztą też chce pogadać Adira.
- Jasne. - Mruknęła Redwood, mordując Phillipsa wzrokiem.
Carsten pokręcił głową rozbawiony zachowaniem szwagierki i ruszył bez słowa w swoją stronę. Kiedy tylko dotarł na plac zobaczył, iż cały jego oddział zebrał się już w ustalonym miejscu. Wziął głęboki wdech, wyprostował się, by potem przybrać kamienną twarz i stanąć przed swoją grupą.
Wieczorem Redwood wciąż zmagała się z bólem nadgarstka, co ją samą nieco zdziwiło. Wątpliwości rozwiała dopiero Kira, która sprawdziła czy nie doszło do zwichnięcia. Na szczęście dla Adiry nic poważnego się nie stało.
- Najpewniej to po prostu nadwyrężenie. Powinno przejść do jutra. - Powiedziała Kira, siadając na kanapie z kubkiem herbaty w dłoniach.
- Mam nadzieję, nie chce znowu wysłuchiwać drwin ze strony tej suki.
- Wiesz Ads? Nigdy mi nie powiedziałaś dlaczego ona tak na ciebie reaguje, a jakiś powód musi być. - Wtrącił w dyskusję Kane, siedzący na podłodze obok fotela, na którym w tamtej chwili siedziała porucznik.
- Pewnie przez to, że w ogóle jeszcze żyje - żachnęła się wilczyca. - nie wiem. Nie miałam z tą kobietą do czynienia od DWUDZIESTU PIĘCIU LAT. Skąd mam wiedzieć?
- Dobra dobra, spokojnie. - Kane uniósł ręce w geście obronnym, jak tylko jego ukochana wbiła w niego gniewne spojrzenie.
Pani domu patrzyła na całą sytuację rozbawiona, po kilku minutach do uszu całej trójki dotarł odgłos zamykanych drzwi, a zaledwie kilka sekund później w progu salonu zjawił się wyraźnie zmęczony Carsten. Starszy generał bez słowa podszedł do kanapy, po czym również bez słowa położył się na niej z głową na kolanach żony.
- Wszystko dobrze? - Zapytała pani Azarov, widząc stan męża.
- Tak, po prostu ledwo żyje. Dziś i reszcie i sam sobie dałem popalić.
- Oj Carsten Carsten.
- Carsten - rzucił nagle Kane, patrząc na brata. - zdaje się, że chciałeś pogadać.
- A tak - mruknął drugi mężczyzna. - chciałem zaproponować, abyś ty i Adira, jak tylko wrócę z tej pieprzonej misji, poszli ze mną do strefy przemian.
- "Strefy przemian"? - Redwood uniosła brew nieco zdziwiona.
- Tak, to specjalnie wydzielone miejsce, gdzie zazwyczaj wysyła się was, abyście mogli w spokoju dokonać przemiany i rozładować energię, której wam ona dostarcza. - Wyjaśniła Kira.
- I co? Mielibyśmy... Spróbować się przemienić?
- Owszem.
Adira i Kane spojrzeli na siebie nieco zakłopotani oraz zaniepokojeni. Carsten patrzył na nich, dostrzegając w ich oczach zawahanie, skierował więc wzrok na ukochaną, a kobieta widząc jego sugestywne spojrzenie postanowiła uspokoić nieco swojego szwagra oraz szwagierkę.
- Spokojnie - rzekła, na co wzrok drugiej pary spoczął na jej osobie. - przed tym podałabym wam specjalny środek, który nieco ułatwi wam wywołanie przemiany.
- To dość kusząca propozycja, ale nie wiem czy nie wolę poczekać, aż cały mój oddział zostanie temu poddany. - Westchnął Kane.
- Wiesz braciszku, jedno nie musi wykluczać drugiego. Dla waszej dwójki przemiana będzie po prostu... Mniej bolesna.
Młodszy Azarov zamyślił się na chwilę, by następnie spojrzeć na swoją partnerkę. Adira spojrzała na partnera, widząc w jego oczach nieme pytanie. Kiwnęła więc twierdząco głową.
- Dobra... Niech będzie.
Czwórka posiedziała jeszcze chwilę w salonie, jednak niedługo potem obie pary zniknęły w swoich sypialniach. I choć było już późno, to Adira rzucała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Irytowało ją to, gdyż wiedziała, iż nazajutrz ma kolejny trening pod okiem swojej znienawidzonej matki. W końcu zdenerwowana już wilczyca podniosła się do siadu, wzdychając cicho. Wtedy też odruchowo spojrzała w stronę okna, dostrzegając, że księżyc tej nocy świecił dziwnie jasno. Coś podkusiło ją, aby wstać z łóżka i wyjść na zewnątrz co też zrobiła. Chłodne wieczorne powietrze przyjemnie orzeźwiło bursztynowooką, na co ta postanowiła usiąść na tarasie. Właśnie wtedy dostrzegła szwagra, stojącego do niej plecami parę metrów przed nią.
- Widzę, że nie tylko ja nie mogę spać. - Rzekł nagle generał, nie odwracając się.
- Najwyraźniej, sama nie wiem dlaczego nie mogę spać, choć jestem tak cholernie zmęczona.
- Rozumiem cię, mam podobnie, choć moim wypadku może to być przejęcie misją. - Mruknął Carsten, odwróciwszy się w końcu przodem do szwagierki.
- Przejęcie? Nie pierwszy raz to robisz, choć w sumie... Wahanie i strach są zawsze.
- Właśnie, zwłaszcza strach przed tym, czy w ogóle wróci się jeszcze do ukochanej rodziny, do przyjaciół. I czy uda się wrócić bez strat w ludziach, we własnym oddziale, w cywilach czy też jednostkach, które czasem asystują podczas akcji.
- Rozumiem to w zupełności. Nie raz wręcz oddychałam z ulgą, widząc Kane'a żywego, kiedy musieliśmy się na przykład rozdzielić. - Westchnęła kobieta.
- Więc raczej rozumiesz. Boje się, iż któregoś dnia Kirze położą mnie bez życia na stole do dokładnej autopsji, że zostawię ją tu, bo popełnię jeden błąd, wykonam jeden niewłaściwy ruch.
- Ryzyko zawodowe. - Mruknęła Adira.
- Którego nie musielibyśmy podejmować, gdyby nasz rząd nam tego nie narzucał - porucznik uniosła wzrok na generała, słysząc szybsze bicie jego serca. - czasem mam tak cholernie tego wszystkiego dość. Marzę żebym mógł zamknąć oczy, a kiedy je otworze będę żył normalnie. Z dala od rządu, systemu i tego pierdolonego więzienia, zwanego bazą, które ma stwarzać iluzję wolności. Stwarzać, bo przecież jesteśmy monitorowani w każdej chwili naszego cholernego życia. Cud, że jeszcze nie mamy kamer i podsłuchu w domu.
Adira patrzyła na niego nie do końca wiedząc co powinna zrobić, powiedzieć. Sam stan Carstena wydawał się jej nieco niezrozumiały. Podejrzewała jednak, że spowodowany może być albo silnymi emocjami związanymi z jutrem, albo czymś jeszcze. Czymś o czym nie wiedziała, że miało w tamtej chwili miejsce. Patrzyła więc, jak błękitnooki chodzi w te i z powrotem po ogrodzie, chcąc najpewniej rozładować emocje. Nagle kobieta dostrzegła, jak oczy mężczyzny błysnęły, a on sam machnął kilkukrotnie głową, po czym przetarł oczy.
- Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. - Westchnął Carsten.
- Nic nie szkodzi, silne emocje zrobiły swoje.
- Tak, najwyraźniej. - Westchnął mężczyzna.
- Może lepiej wrócić do łóżek i spróbować zasnąć, nieprzespana noc to ostatnie czego nam potrzeba, szczególnie tobie.
- Coś w tym jest. - Carsten przetarł twarz dłonią.
Redwood bez słowa podnosiła się i ruszyła z powrotem do wnętrza domu, generał ruszył tuż za nią. Kiedy oboje znaleźli się już przy drzwiach życzyli sobie dobrej nocy, by potem zniknąć za drzwiami sypialni, w których spokojnie drzemali ich partnerzy.
***
Carsten stanął przed swoim oddziałem, który przygotowany do akcji ustawił się w półkolu, gotowy wysłuchać dalszych wytycznych swojego dowódcy. Niebieskooki powiódł spojrzeniem po swoich podwładnych, po czym odchrząknął i przeszedł do wyjaśnień.
- A więc tak, dzisiejsza misja ma bardziej charakter zwiadowczy niż bojowy, ale wszyscy wiemy, jak to w praktyce wygląda, tak więc po prostu miejcie oczy dookoła głowy i starajcie się trzymać swoich. Tak, patrzę na ciebie Seb - wzrok lidera skierował się na młodego wilkołaka o ciemno rudych włosach i dość atletycznej sylwetce. - nie chcemy żeby ktoś nie wrócił z tej misji, więc jeśli dowiem się o jakiejkolwiek samowolce skopie tej osobie co trzeba, jeśli wyjdziemy z tego w jednym kawałku.
Po oddziale poniosły się pomruki. W pewnym momencie z lewej strony szeregu wyszła wysoka mulatka o pełnych ustach i ciemnych włosach. Kobieta stanęła przed swoim dowódcą i zasalutowała z szacunkiem.
- Generale jeśli pan pozwoli chciałabym przedstawić mój plan pod względem przeszukania tego miejsca.
- Proszę bardzo porucznik Adeleen. - Azarov odsunął się nieco na bok, kobieta stanęła tuż obok, rozkładając mapę przed swoim generałem.
Czarnowłosy uważne słuchał, śledząc przy tym wzrokiem każdy ważniejszy punkt ustalony przez porucznik. Po kilku minutach Azarov przedstawił reszcie grupy plan Adeleen. W końcu wyruszyli w drogę podzieleni na dwie mniejsze grupy, tak mogli łatwiej przeszukać obszar, który im na tę misję przypadł. Generał szedł pewnym acz ostrożnym krokiem, starając się dokładnie obejrzeć każdy budynek. W pewnym momencie do jego uszu dotarło pełne irytacji westchnięcie.
- Dlaczego te pomyleńce na swoje kryjówki zawsze wybierają tego typu miejsca? Ostatnio opuszczony szpital, a teraz porzucona ludzka baza wojskowa. - Powiedział rudowłosy mężczyzna, idąc po śladach generała.
- Nie wiem Sebastien, ale chyba wolę to niż miasto pełne cywili. - Azarov wzruszył ramionami.
- Coś w tym jest. - Zgodził się rudy.
Carsten otwierał już usta, by coś powiedzieć, jednak w tej samej chwili jeden z towarzyszących mu żołnierzy sięgnął za radio. Generał przysłuchiwał się chwilę wymianie zdań.
- Udało nam się namierzyć sporą grupę we wschodnim skrzydle budynku głównego, przy którym powinniście się znaleźć za jakieś dwie minuty, jeśli nadal będziecie poruszać się po placu głównym. - Słysząc to dowódca spojrzał w stronę budynku znajdującego się kilkaset metrów dalej.
Wielki popadający w ruinę gmach z wybitymi oknami, którego drzwi wejściowe zostały wyważone i połamane na kawałki leżały u podnóża schodów. Carsten ruszył w kierunku budynku uważnie obserwując otoczenie. Zdawał sobie sprawę, iż jeśli oni już znali lokalizacje buntowników druga strona również mogła znać ich położenie i być gotowa do ataku z zaskoczenia. Lider grupy chwycił za broń, gdy był już tylko kilka kroków od budynku. Zatrzymał się, unosząc dłoń w górę, czym dał do zrozumienia swojej grupie by się zatrzymała. Generał rozejrzał się szybko, lecz dyskretnie, po czym cała grupa ruszyła do wnętrza budynku. Tam ich oczom ukazał się długi zdemolowany korytarz, na którego ścianach wyraźnie odznaczały się ślady po kulach.
- Sebastien, weźmiesz Springsa i pójdziecie sprawdzić lewą stronę korytarza - zakomenderował Carsten. - Larson, Brix. My bierzecie prawą, reszta ze mną na piętro.
Zaznajomieni z rozkazami żołnierze rozpierzchli się budynku. Sam generał ruszył na piętro, gdzie rozdzielił kolejną grupę samemu w towarzystwie porucznik Adeleen sprawdzając kolejne pomieszczenia, ich poszukiwania jednak nie przyniosły rezultatów.
- Dziwne. Przecież ponoć to tutaj namierzono całą grupę. - Zastanowiła się głośno kobieta.
- Racja, chyba, że... - Azarov spojrzał w dół, zastanawiając się czy budynek, w którym się znajdowali nie posiadał przypadkiem piwnicy.
Mężczyzna zamyślił się na chwilę, po czym chwycił za radio, które przytwierdzone miał do pasa i zaczął nawiązywać łączność.
- Sprawdźcie mi na szybko plany tego całego przybytku. - Zakomenderował.
- Czego konkretnie szukać? - Zapytała osoba po drugiej stronie linii.
- Piwnic lub jakiś korytarzy podziemnych.
- Tak jest.
Carsten czekał przez chwilę, przez ten czas zerkając w lewą stronę korytarza, z której wyłonili się nagle jego ludzie. Obaj zameldowali swojemu dowódcy, iż niczego nie udało im się znaleźć.
- Generale? Jest tam pan nadal? - Rozbrzmiał nagle głos z radia.
- Cały czas. Co jest? Macie coś?
- Tak i... Cholera. Pod całą jednostką rozciągnięta jest gęsta sieć korytarzy. Z kolei pod budynkiem, w którym obecnie jesteście znajduje się sporych rozmiarów pomieszczenie, dawniej skład amunicji zdaje się.
- Rozumiem. Zabierzcie ludzi i za dwie minuty wszyscy macie być przy głównym budynku, spróbujcie mi jeszcze znaleźć wejście do tych korytarzy.
- Tak jest. - Po tych słowach łączność została zakończona.
- Co się dzieje? - Zainteresowała się porucznik, spoglądając na twarz swojego przywódcy.
- Te pierdolone tchórze siedzą pod ziemią. - Warknął generał.
- To dlatego nic nie możemy znaleźć, jasna cholera. Sprytne.
Czarnowłosy otwierał już usta, by coś powiedzieć, jednak w tym właśnie momencie rozległy się strzały. Generał nie czekając na nic gwizdnął głośno, a gdy jego żołnierze znaleźli się obok niego w szybkim tempie zbiegli na dół. Okazało się jednak, iż obecna tam czwórka zdołała się już uporać z napastnikami.
- Wybiegli z klatki schodowej na końcu tego korytarza. - Zrelacjonował Sebastien, patrząc na generała, wskazując przy tym lewą stronę korytarza.
- Kurwa. Dobra, walić to. Nie czekamy na resztę, wyraźnie powiedziałem, że zaraz mają tu być.
- Czyli co robimy?
- Idziemy tam, chrzanić to. - Poraz kolejny warknął Carsten.
Sebastien i Adeleen popatrzyli najpierw po sobie, by potem spojrzeć na swojego przywódcę. Ten jednak nie przejął się niepewnymi spojrzeniami, jakie mu posłano i ruszył w kierunku wskazanej mu wcześniej klatki schodowej. Grupa wilkołaków posłusznie ruszyła za swoim liderem, choć na ich twarzach wciąż widniało powątpiewanie. Nie wiadomo było z iloma przeciwnikami mieli za chwilę stanąć twarzą w twarz. Na samym dole oczom wilków ukazały się stalowe drzwi znajdujące się około pięciu metrów od schodów, na których zatrzymał się generał.
- Halo? Generale Carsten? Jest pan tam? - Odezwał się nagle głos z radia.
- Jestem. - Odpowiedział wywołany mężczyzna, chwytając wcześniej do ręki radio.
- Zlokalizowaliśmy wejście do podziemi budynku, w którym się obecnie znajdujecie. Powinno ono znajdować na niższej kondygnacji, do której dostaniecie się z pomocą klatki schodowej po lewej stronie korytarza.
- Przyjąłem. - Generał przerwał połączenie, dając przy okazji swoim ludziom sygnał, aby zrobili szybki rekonesans.
- Czysto. - Zameldował po kilku chwilach Sebastien.
Czarnowłosy zszedł ze schodów do końca, po czym ostrożnie zbliżył się do drzwi, wyciągając z jednej z sześciu sakiewek, które miał przy pasku swego rodzaju wytrych, aby następnie ostrożnie rozpocząć forsowanie drzwi. Po kilku sekundach dało się słyszeć charakterystyczne szczęknięcie zamka. Carsten pozwoli wkroczył do pomieszczenia, przy czym wymienił wytrych na broń, którą następnie odbezpieczył i skierował przed siebie. Otwierając powoli drzwi wstrzymał na chwilę oddech, gdy jednak zobaczył przed sobą pusty podniszczony korytarz wypuścił powietrze z płuc.
- Czysto - zameldował, gdy kątem oka dostrzegł pytające spojrzenia swoich podwładnych. - za mną, sprawdzimy, co tam jest.
Dwójce z ośmioosobowej grupy nakazano zostać na straży przy drzwiach wejściowych do, jak się szybko okazało, właśnie korytarza, po którego obu stronach znajdowały się różnej wielkości pomieszczenia, jedne puste, a drugie zapełnione różnego rodzaju skrzyniami i pudłami. Celem jednak było pomieszczenie ukryte za drzwiami na jego drugim końcu. Kiedy tylko Carsten znalazł się pod drzwiami chwycił za klamkę, a drzwi natychmiast ustąpiły, w dodatku, ku zdziwieniu i uldze Azarova, bezgłośnie. W pomieszczeniu za zaporą znajdowała się tylko jedna osoba, co ustaliła Adeleen używając węchu.
- Seb zrób z tym coś. - Polecił po cichu Carsten, na co Sebastien przytaknął i najciszej, jak tylko mógł wkroczył do pomieszczenia, gdzie pozbawił przytomności człowieka w białym kitlu, po czym ostrożnie wywlókł go z, jak stwierdził rudowłosy, laboratorium.
Sam generał uprzednio chowając broń do kabury wkroczył do pachnącego płynem do dezynfekcji pokoju. Omiótł wzrokiem białe biurka i metalowe stoły, na których poustawiane były rozmaite fiolki, probówki w stojakach i tym podobne sprzęty laboratoryjne. Wzrok czarnowłosego przyciągnął jednak mikroskop, obok którego leżał notatnik. Dowódca bez zastanowienia podszedł do mikroskopu, po czym pochylił się lekko i spojrzał w okular. Niezbyt pewny tego, co w nim zobaczył odsunął się od przyrządu i kontynuował rozglądanie się po pomieszczeniu.
- Szefie? - zagadnął nagle Seb. - chyba znalazłem jakieś dokumenty.
- Weź je, bierzcie wszystko, co może zawierać jakieś informacje.
Po pokoju rozległ się szelest papieru oraz notatników, których tam nie brakowało, z całą pewnością każdy z nich zawierał jakieś ciekawe informacje. Nagle rozległ się odgłos radia, na co generał szybkim ruchem chwycił za owy przedmiot.
- Generale? Halo! Mamy problem! - Wykrzyczał ktoś przez radio.
- Co się dzieje?
- Strzelają do nas, spora grupa. Około piętnastu. - Powiedział ktoś inny.
- Przyjąłem, trzymajcie się tam, idziemy do was. - Po tych słowach Azarov szybko schował radio, po czym ruchem dłoni pokazał, aby jego wilki ruszyły do wyjścia.
Piątka wilków rzuciła się biegiem do wyjścia, sam generał za nim ruszył ich śladem zgarnął dwie plastikowe fiolki leżące na stole tuż obok mikroskopu, chowając je następnie do jednej z sakiewek. Siódemka wilków nie musiała długo czekać na swojego lidera, który po zaledwie minucie znalazł się na klatce schodowej z bronią w dłoniach. Jak tylko ósemka wilkołaków znalazła się na zewnątrz budynku ich oczom ukazała się reszta ich oddziału, która z całych sił odpierała ostrzał zbuntowanych. Błękitnooki dostrzegł jednego z buntowników ukrytego za pozostałościami płotu, po czym oddał celny strzał w głowę swojego celu.
- Spieprzamy stąd! - Krzyknął Carsten, po czym zeskoczył ze schodów i pognał w kierunku miejsca, w którym znajdowały się opancerzone ciężarówki.
Słyszał, iż jego ludzie pognali za nim, słyszał też kule uderzające o ziemię i świszczące w powietrzu. Biegł jednak dalej, aż w końcu dostrzegł swój cel. W końcu jeden po drugim zaczęli przebiegać przez ogrodzenie, za którym ukryte zostały ciężarówki. Wtedy właśnie Carsten, jak tylko wbiegł już za betonowe ogrodzenie zobaczył, jak jeden z jego żołnierzy upada na ziemię postrzelony bronią większego kalibru. Nie pewny parametrów wilka Azarov wychylał głowę, aby jakoś dostrzec, czy mężczyzna wciąż żyje, widząc jednak jego poruszającą się wciąż klatkę piersiową warknął cicho i wyskoczył zza ogrodzenia rzucając się biegiem w kierunku postrzelonego.
- Generale?! Co pan robi?! - Krzyknęła za nim Adeleen.
Czarnowłosy nie zważał jednak na wszystkie słowa sprzeciwu rzucane w jego kierunku, podbiegł do leżącego i sprawnym ruchem podniósł go po strażacku. Równie szybko, co znalazł się przy rannym, zaczął się wycofywać do bezpiecznego miejsca, gdzie jego podwładni chwycili już za karabiny, aby chwilę przed powrotem swojego lidera rozpocząć ostrzał, dzięki któremu Carsten bezpiecznie dotarł do ciężarówek, gdzie rannego przejęli obecni tam medycy. Kilkanaście minut później wszyscy z A-36 znaleźli się w bezpiecznym wnętrzu pojazdów opancerzonych, będąc już w drodze do bazy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top