Rozdział #18

Otworzyła oczy, lecz sztuczne światło szybko zmusiło ją aby ponownie je zamknęła. Nie wiedziała ile czasu była nie przytomna, zdziwiła się nawet, iż w ogóle spała. Pamiętała tylko, że wieziono ją przez korytarz, obok łóżka szpitalnego, na którym leżała szedł Darren, obok niego jednak były jeszcze inne osoby, lecz ich twarzy nie była w stanie sobie przypomnieć. Pamiętała za to nieprzytomnego Dagwooda, który miał na twarzy maskę tlenową. Przez chwilę ich łóżka stały obok siebie, potem jednak dało się słyszeć głos jednego z lekarzy, a łóżko Nelsona zostało zabrane. Czuła, że zbiera jej się na wymioty, kręciło jej się w głowie, a oddech był nierówny. To wszystko sprawiło, iż zdecydowała się zamknąć ponownie oczy. Niedługo potem na powrót pogrążyła się w sen.

Kane popatrzył zmartwiony na Adire, która zamknęła oczy, aby po chwili na powrót zasnąć. Domyślił się po tym, że leki uspokajające, które jej podano nadal działały. Potem jego wzrok skierował się na Judith, która opierała się o Phillipsa, przynajmniej do momentu pojawienia się Roberto, który kazał zaprowadzić ją do jednej z sal.

- Nelsona dajcie pod piątkę - rozbrzmiał nagle głos doktora Labrasa. - Redwood pod czwórkę, a wszystkich, którzy odnieśli mniej poważne obrażenia pod jedenastkę.

- Co z nimi doktorze? - Zagadnął Kane, patrząc w stronę Dagwooda i Adiry.

- Będą żyć - odpowiedział Nolan, spoglądając na generała. - pokaż mi te rękę.

Azarov westchnął cicho i wystawił zranioną rękę do medyka. Nolan precyzyjnie odwinął bandaż, obrzucając ranę krytycznym spojrzeniem. Doktor dotknął delikatnie zranienia urękawiczoną dłonią. Kiedy tylko ściągnął palce z rany zobaczył na nich wydzielinę o zielonkawej barwie, którą delikatnie rozprowadził, aby potem powąchać ją. Skrzywił się czując zapach dziwnej mazi.

- Idź do gabinetu numer osiem Kane. Nie wiem, co masz w tej ranie i jakim cudem ona nie krwawi choć powinna, ale ta wydzielina okropnie cuchnie. Niech ci to oczyszczą i zaszyją. Ja zajmę się w ten czas twoją partnerką.

Czarnowłosy chciał w jakiś sposób skomentować wzmiankę o partnerce, lecz nie zdążył. Doktor oddalił się, by po chwili wejść do sali, do której chwilę wcześniej zostało wprowadzone łóżko Redwood. Azarov sapnął tylko i ruszył w kierunku wskazanego mu gabinetu. Po przekroczeniu progu ponownie się skrzywił, ostre białe światło wręcz poraziło go w oczy. Obecny w sali Roberto poszedł szybko do generała i nakazał mu zająć pustą kozetkę. Błękitnooki wykonał polecenie lekarza, przecierając oczy.

***

Gdy nareszcie obudziła się na dobre, a jej wzrok wyostrzył się po przebudzeniu zobaczyła, iż leży na szpitalnym łóżku. W grzbiet jej prawej dłoni wbity był wenflon, a obok łóżka stał wieszak z kroplówką. Czuła odrętwienie dolnych partii ciała, jednak to ból głowy okazał się najbardziej uciążliwy. Spróbowała ruszyć ręką lecz nie miała siły. Domyśliła się, że była to najprawdopodobniej wina środków, które jej podano, aby ją uśpić.

- Witamy z powrotem wśród żywych pani porucznik. - Usłyszała czyjś rozbawiony głos.

Podniosła wzrok znad swojej ręki, dostrzegając Nolana siedzącego na stołku ustawionym tuż obok jej łóżka. Mężczyzna patrzył na nią nieco rozbawiony, widząc jej dezorientację. Schował więc szybko trzymany do tej pory telefon, podniósł się, by potem stanąć nad kobietą i za pomocą specjalnej latarki sprawdzić reakcje jej źrenic. Wilczyca mrugnęła parę razy, żeby pozbyć się ciemnych plam, jakie miała przed oczami z powodu czynności wykonanej przez doktora.

- Co się działo, gdy spałam? - Wychrypiała kobieta.

- Nic szczególnego, mieliśmy po prostu pełno roboty.

- Aha.

- Ciebie oraz kilku innych musieliśmy szyć. Jednego trzeba było operować, bo oberwał mocniej niż początkowo myśleliśmy. - Wyjaśnił jej Labras, z powrotem siadając na białym stołku obok łóżka porucznik.

- Ale będę żyć? - Rzuciła kobieta, uśmiechając się lekko w rozbawieniu.

- Tak, ale moje gratulacje - Nolan zamilkł na chwilę i sięgnął po dokumenty leżące na metalowym stoliku. - dopiero wróciłaś do służby, a już czekają cię trzy dni zwolnienia z niej.

- Żartujesz sobie? - Westchnęła wilczyca, widząc jednak, iż Nolan kiwa przecząco głową przetarła twarz dłońmi.

- Niestety. Twoja rana wymaga przynajmniej trzech dni odpoczynku od treningów czy misji. Mięśnie muszą się zrosnąć, po tym jak zostały przerwane, masz szczęście, że potwór nie trafił w tętnice, inaczej mogłoby to się gorzej skończyć.

- Tego się domyślam. - Mruknęła porucznik, układając się w miarę możliwości wygodnie.

Labras zerknął na nią tylko, po czym chwycił za długopis, który miał w kieszeni kitla i zaczął notować coś w dokumentacji. Redwood starała się zająć czymś myśli, by zabić jakoś czas. Wtedy też pomyślała o swoim ludzkim znajomym. Nate nie odzywał się do niej od dwóch dni, czyli od momentu, gdy zostali zaatakowani przez wampiry. Kobieta zagryzła wargę w nerwach, nie wiedziała czy Winters chce mieć z nią jeszcze coś wspólnego. Tym, co sprawiło, iż Adira na dobre nie pogrążyła się w myślach okazało się być przyjście Roberto, który od razu po przestąpieniu progu podszedł do Nolana.

- Widzę, że Adira również już nie śpi. - Rzekł doktor Thompson.

- W rzeczy samej, smutne wieści również już jej przekazałem.

- Dobrze - mruknął Roberto. - cholera. Tyle pracy to już dawno nie mieliśmy.

- To trzeba przyznać.

- Nie wiem z czym oni tam mieli do czynienia, ale cokolwiek to było poharatało ich bardzo.

Redwood słuchała przez chwilę rozmowy lekarzy. Wzmianka o potworach z kanałów sprawiła, iż przed oczami kobiety pojawiły się pyski bestii, z którymi przyszło im walczyć. W tamtej chwili zrozumiała też, iż chce pozbyć się ich obrazu z głowy.

- Zapewne rząd zrobi wszystko, aby o tym, co siedzi w tamtych kanałach nikt się nie dowiedział, a cała sprawa nigdy nie ujrzała światła dziennego. - Prychnął jeszcze Nolan.

- Gwarantuje, że albo wysadzą te kanały, albo wyślą tam kogoś żeby "posprzątał".

Adira zerknęła na rozmawiających mężczyzn. Po kilku chwilach zamknęła nieco obolałe oczy i poraz kolejny pogrążyła się we śnie. Nolan zerknął na wilczycę, a widząc, iż ta śpi wstał ze stołka i skierował się do wyjścia wraz z Roberto. Thompson spojrzał na Labrasa, gdy ten zamykał po cichu drzwi od sali.

- Sprawdziliście, co z Azarovem?

- Tak - odpowiedział Roberto. - czekamy teraz na wszystkie wyniki.

- Dobrze.

Powaga, która pojawiła się na twarzy Nolana sprawiła, iż po plecach Thompsona przebiegły ciarki.

***

Redwood siedziała spokojnie w swoim salonie, wzdychając cicho z irytacją. Mijał właśnie pierwszy dzień jej "chorobowego", jak to prześmiewczo Nolan określił jej trzydniowe zwolnienie. Adira zerknęła na swoją prawą nogę, pod nogawką szarych spodni dresowych krył się owijający szwy bandaż. Kiedy wilczyca miała zamiar poraz kolejny westchnąć usłyszała dzwonek do drzwi, zdziwiona podniosła się z kanapy i pokuśtykała do korytarza. Podeszła do drewnianej zapory, żeby potem rzucić okiem przez judasza. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, kto się do niej dobija. Brunetka szybko otworzyła drzwi.

- No nareszcie. - Prychnęła rozbawiona Susane, wchodząc do mieszkania przyjaciółki, za nią do mieszkania weszła Judith.

- Cześć wam - przywitała je Redwood, zamykając drzwi. – co tu robicie?

– Stwierdziłyśmy, że skoro i tak ty i Jude siedzicie na zwolnieniu, to pomyślałam, iż możemy się wybrać na skwer. Ponoć organizują jakiś festiwal, a wieczorem wybrać się na nocne harce po mieście.

– Nie wiem czy jestem w nastroju na takie rzeczy.

– No więc właśnie dlatego chcę cię wyciągnąć na zabawę. Żebyś się znowu nie dołowała. – Powiedziała Susane, wchodząc do salonu, gdzie Adira i Judith podążyły za nią.

Redwood nie odzywała się słowem przez dłuższą chwilę, rozważając propozycje koleżanki. Po chwili uniosła wzrok na Judith, która, mimo milczenia, również zdawała się ją prosić. Adira westchnęła głośno, czym przyciągnęła na nowo uwagę koleżanek, które przez dłuższą chwilę jej zastanowienia zdążyły zająć się innymi rzeczami.

– No niech będzie. – Mruknęła w końcu porucznik.

Susane i Judith pisnęły ucieszone, po czym nakazały Adirze doprowadzić się do porządku. Kobieta pokręciła na nie głową, by potem wyjść z salonu i zniknąć na dłuższą chwilę w sypialni. Kiedy wyłoniła się z pokoju miała na sobie kremową, rozkloszowaną na dole sukienkę, jedna z nielicznych rzeczy, które nie wadziły o bandaż, jaki miała na nodze. Susane chciała skomentować strój koleżanki, jednak ta przypomniała jej właśnie o feralnym bandażu.

– Ja was podziwiam. Nie mogłabym pracować w takim zawodzie. – Mruknęła Trevors, zerkając na Martin, która pod prawą nogawką czarnych jeansów skrywała obandażowaną łydkę.

– My tak jakby nie mamy wyjścia. – Rzuciła Adira, stojąc przy łazienkowym lustrze i robiąc szybki makijaż.

– No tak, zapomniałam jak to z wami dokładnie wygląda.

Redwood po kilku minutach skończyła przygotowania, dopełniając makijaż tuszem do rzęs i wiążąc włosy w wysokiego kitka. Kobieta rzuciła szybko okiem na swoje odbicie, by potem opuścić łazienkę i stanąć w wejściu do salonu. Susane oceniła wygląd koleżanki, a poruszanie głową w górę i w dół Adira odebrała jako wyraz aprobaty. Judith, siedząc na kanapie, pochyliła się lekko i dotknęła delikatnie zranionej łydki.

– To co? Ruszamy? – Rzuciła blondynka, odrywając wzrok od łydki i patrząc na swoje przyjaciółki.

– Tak.

Niedługo potem kobiety były już w drodze na skwer, na którym odbywał się tego dnia festyn. Owe zjawisko miało miejsce dwa razy do roku i zawsze przyciągało mnóstwo osób. Adira zatrzymała swoje auto na parkingu tuż na przeciwko skweru, dziwiąc się, iż udało jej się w ogóle zająć takie miejsce. Szybko jednak zauważyła, że ludzie jeszcze nie zdążyli się zebrać, stąd też wolne miejsca parkingowe. Trzy kobiety opuściły wnętrze czarnego audi i przeszły przez ulicę, gdzie znajdowały się bramki, które musiały pokonać, aby dostać się na zabytkowy plac. Przy bramkach zawsze stały dwa rodzaje kontrolerów, jedni ubrani normalnie z identyfikatorem zawieszonym na szyi oraz drudzy, w czarnych kurtkach z niebieskimi oznaczeniami. Do tych drugich właśnie musiały skierować się Adira i Judith. Po szybkim zeskanowaniu dokumentów tożsamości przyjaciółki mogły zacząć cieszyć się festiwalem. Redwood spojrzała na Judith, która zachwycała się zapachem jedzenia, jaki unosił się z pobliskiego stoiska. Nagle obok kobiet pojawiła się Susane z paczką pieczonych kasztanów w dłoni.

– Nie żartuj sobie ze mnie... – Jęknęła Judith, na co Adira i Susane uśmiechnęły się rozbawione.

Nagle Redwood poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odruchowo chwyciła tego kogoś za nadgarstek i wykręciła mu rękę, dopiero wtedy zobaczyła Nate'a.

– Cholera.

– Okey, przepraszam, że się nie odzywałem, ale proszę, nie łam mi ręki. – Mruknął chłopak w rozbawieniu, krzywiąc się przy tym nieznacznie.

– Wybacz Nate.  

– Należało mu się – Redwood usłyszała za sobą kobiecy głos, a gdy się odwróciła zobaczyła za sobą niską blondynkę. – przynajmniej się nauczy nie zachodzi nikogo od tyłu.

Porucznik uśmiechnęła się rozbawiona, zerkając na stojącą za nią kobietę, zauważyła, iż jest bardzo podobna do Nate'a. Domyśliła się po tym, że muszą być spokrewnieni.

– Paisley, siostra Nate'a. – Przedstawiła się blondynka, wystawiając rękę do porucznik, brunetka chwyciła jej dłoń.

– Adira.

Kobiety puściły swoje dłonie, wciąż na siebie patrząc, po kilku sekundach wzrok Redwood skierował się na chłopaka, który akurat sprawdzał coś w telefonie. Milczenie przerwała dopiero Judith, która podeszła do koleżanki z oddziału. Brunetka zerknęła na Martin. Dopiero sugestywne poruszenie brwiami w wykonaniu Judith, sprawiło, iż Redwood zasadziła jej kuksańca w żebra. Nate popatrzył na to rozbawiony.

– Judith. – Martin wystawiła rękę do niskiej blondynki, a gdy tylko jej dłoń została oswobodzona uścisnęła wyciągniętą do niej rękę Nate'a.

– Susane. – Rzuciła szybko piegowata kobieta, idąc w ślady koleżanki.

– Jak mam być szczery nie spodziewałem się ciebie tutaj, myślałem, że będziesz w pracy. – Rzucił Nate, zwracają się do Adiry.

– Chwilowo mam z niej trzydniowe zwolnienie, bo zdarzył mi się mały... Wypadek.

– Rozumiem.

Porucznik popatrzyła przez chwilę na Wintersa, wtedy jednak coś innego zwróciło jej uwagę, poczuła znajomą woń. Kobieta rozejrzała się ostrożnie, na wypadek gdyby ktoś ją obserwował i nie chciał zostać zauważony. Pokręciła jednak głową, gdy woń zniknęła. Uznała, iż jej się wydawało. Nagle do Nate'a podbiegła mała dziewczynka o dużych niebieskich oczach i kasztanowych włosach. Winters uśmiechnął się i porwał malucha na ręce.

– Co tam Abbie? – Rzucił brunet, patrząc na dziewczynkę.

– Pójdziesz ze mną na zjeżdżalnie? – Zapytała dziewczynka, robiąc do chłopaka szczenięce oczy.

– Pójdę pójdę – odpowiedział rozbawiony Nate, po czym jego wzrok na nowo skierował się na Adire. – spotkamy się gdzieś później?

– Jasne, daj tylko znać gdzie.

– Oczywista sprawa. No nic, do zobaczenia.

Po tych słowach chłopak oddalił się, Paisley pożegnała tylko Adire i jej koleżanki, po czym ruszyła za bratem w kierunku placu zabaw. Redwood popatrzyła przez chwilę w ślad za nimi, aby potem odwrócić się do swoich przyjaciółek. Susane zajadała akurat jednego z kupionych przez siebie kasztanów.

– To co robimy?

– Chodźmy coś zjeść, błagam was. – Jęknęła poraz kolejny Judith.

Susane i Adira zaśmiały się głośno, lecz postanowiły spełnić prośbę koleżanki i udały się do jednego ze znajdujących się na skwerze food trucków.

Kilka godzin później, gdy zaczęło się ściemniać trzy przyjaciółki udały się do jednego z barów, który umiejscowiony był nad rzeką. W ramach festiwalu było tam kilka atrakcji, które skłoniły kobiety do wstąpienia do owego miejsca. Przyjaciółki zajęły stolik i zamówiły coś do picia, gdy telefon Adiry dał o sobie znać, wilczyca szybko wydobyła go z małej torebki, którą miała przy sobie i odczytała wiadomość. Susane spojrzała na nią znacząco, popijając drinka. Redwood prychnęła cicho zauważając spojrzenie Trevors.

– No nic moje drogie, opuszczam was na jakąś godzinkę. – Poinformowała porucznik, wstając ze skórzanej kanapy.

– Godzinka ci wystarczy? – Rzuciła Trevors, przy okazji patrząc na koleżankę w jednoznaczny sposób.

– Nie jestem tak wymagająca, jak ty, Sue.

Po tych słowach Adira opuściła lokal, przy drzwiach usłyszała jeszcze śmiech Susane. Bursztynowooka przeszła kilka metrów, aby potem zejść po kilku stopniach na wybrukowany brzeg kanału. Tam też zastała Wintersa, który uśmiechnął, jak tylko zobaczył koleżankę. Redwood odwzajemniła uśmiech.

– Hej.

– No cześć, długo czekasz?

– Nie. Dopiero przyszedłem tak po prawdzie. – Mruknął rozbawiony chłopak.

Redwood uśmiechnęła się tylko w rozbawioniu, aby następnie wraz z Nate'em ruszyć wzdłuż kanału. Szli spokojnie rozmawiając na różne tematy, gdy Adira ponownie poczuła znajomą woń. Zdziwiona spojrzała w stronę ciemnego miejsca, które znajdowało się pod przechodzącym przez kanał mostem. Dopiero, gdy zobaczyła odpalony płomień zapalniczki, a potem odpalanego papierosa zorientowała się, iż ktoś tam stoi. Nate popatrzył na to zdezorientowany.

– I znowu się spotykamy. – Mruknął tajemniczy jegomość, zaciągając się papierosem.

– Znowu ty. – Sarknęła Redwood, rozpoznając głos.

Tajemniczy osobnik wyłonił się z ciemności, wypuszczając z ust dym. Zapach nikotyny uderzył w nos wilczycy, przez co ta skrzywiła się. Nate popatrzył tylko na palącego mężczyznę, rozpoznając w nim wampira, który uratował ich w parku. Wampir prychnął tylko drwiąco, cały czas skupiając wzrok na wilczycy, która wydała z siebie cichy warkot, jak tylko czarowne oczy przesunęły się na nią.

– Ej ej ej. Już raz powiedziałem, że nie mam względem was złych zamiarów, czyż nie? Zresztą gdybym chciał to już wtedy w parku bym was zabił, miałem wtedy naprawdę dobrą okazję, ale nie wykorzystałem jej. To raczej coś znaczy. Nieprawdaż pani porucznik? 

– "Pani porucznik"? – zdziwił się Nate, spoglądając na Redwood. – jesteś w wojsku? Czy tam w policji?

– Można tak powiedzieć. – Mruknęła kobieta, zaprzestając warku.

– Twój chłopak nie wie czym się zajmujesz? – Rzucił wampir, poraz kolejny zaciągając się papierosem.

– To nie jest mój chłopak i nie, nie wie. Zresztą skąd wiesz czym się zajmuje i jaki mam stopień, co pijawko?

– Wystarczyło, iż widziałem, jak przechodziłaś przez bramki, przy których stał gość w bardzo charakterystycznym ubraniu. No i "wszystko się zgadza, zapraszamy pani porucznik" również dużo mi powiedziało.

Redwood zerknęła na Wintersa, spodziewając się, że zobaczy w jego oczach zawód. Jednak zamiast tego, czego się spodziewała zobaczyła tylko ciekawość i swego rodzaju fascynacje. Wampir dopalił papierosa, po czym rzucił go na ziemię i zdeptał, następnie jego wzrok skupił się na stojącej przed nim dwójce.

– Może zacznijmy od początku – rzekł wampir, po czym zbliżył się nieco do wilkołaka i człowieka. – nazywam się Kellen.

– Nate.

– Adira. – Mruknęła nieco niepewnie wilczyca.

– No i od razu lepiej. Może zatem pójdziemy się czegoś napić? To już z całą pewnością jakiś początek znajomości.

– Niech będzie. – Zgodził się Nate, zerkając na Adire, która zdawała się rozważać propozycje wampira.

– Zgoda. – Rzuciła w końcu.

Kellen uśmiechnął się tylko w typowy dla siebie sposób i ruszył w kierunku schodów na górę. Nate wraz z Adirą podążyli za nim. Kilka chwil później byli już we wnętrzu baru, w którym wcześniej siedziała Redwood wraz z Susane i Judith. Porucznik zerknęła w stronę swojego wcześniejszego miejsca, to jednak było puste. Zdezorientowana wilczyca rozejrzała się po lokalu, wtedy też usłyszała głośne gwizdnięcie, szybko więc odwróciła głowę w stronę tego, kto wydał z siebie owy dźwięk. Widząc przed sobą Darrena Adira uśmiechnęła się lekko.

– No cześć – rzucił mężczyzna, uśmiechając się do koleżanki szeroko. – dziewczyny właśnie wspomniały, że gdzieś na chwilę wyszłaś i z tego co widzę w sumie z ciekawego powodu.

– No cóż. Zawieram po prostu nowe znajomości.

– Zatem dobrze, że panie zajęły większy stolik. Zapraszam.

Adira ruszyła za Philipsem, wraz z nią poszli Nate i Kellen. Susane i Judith spojrzały zaciekawione na znajomych Adiry, gdy ci znaleźli się już obok ich stolika. Wzrok Susane szybko padł na wampira.

– Ads przyprowadziła nowych znajomych – zaśmiał się Darren, po czym wystawił dłoń do Kellena. – Darren jestem tak w ogóle.

– Kellen. – Odpowiedział wampir, chwytając na chwilę dłoń wilkołaka. Po tej chwili obaj mężczyźni spojrzeli w stronę kobiet, puszczając swoje dłonie.

– A my się już znamy. – Rzucił do Nate'a rozbawiony Darren.

– Cóż, zgadza się. – Odrzekł chłopak równie rozbawiony.

Kilkanaście minut później wszyscy zajęli już miejsca przy stoliku, a kelner dostarczył zamówione przez nich trunki. Redwood siedziała teraz w milczeniu, podczas gdy Susane wraz z Darrenem żywo dyskutowali o czymś z nowo poznanym wampirem. Nate również znalazł sobie temat do rozmowy z Judith. Nagle porucznik została zaczepiona przez Judith, wtedy też zobaczyła, jak Philips odłącza się od dyskusji, aby spojrzeć w telefon.

– Wygląda na to, że będziemy mieć jeszcze jednego towarzysza. – Rzekł Darren, uśmiechając się w rozbawieniu.

– A kogóż to? – Zagadnęła Susane.

– Cierpliwości.

Jak na zawołanie próg baru przestąpiły dwie osoby. Rudowłosa kobieta o zielonych oczach w czarnej sukience, w osobie której Redwood rozpoznała generał Harley Aristov, oraz wysoki czarnowłosy mężczyzna o błękitnych oczach. To właśnie on najbardziej skupił na sobie uwagę Adiry. Harley powiedziała coś do swojego towarzysza, na co ten potaknął skinieniem głowy i ruszył w swoją stronę, Aristov natomiast podeszła do stolika, przy którym siedział Darren wraz z pozostałymi z ich coraz to większego grona. Harley uśmiechnęła się rozbawiona, widząc ile osób dokładnie zajmuje miejsce, przy stoliku. Jej wzrok skierował się na Darrena, który wstał, aby się z nią przywitać poprzez szybki pocałunek.

– Cholera jasna – wykrztusiła Judith, dławiąc się drinkiem. – Ren tłumacz się, ale już.

– A co tu tłumaczyć? Spotykamy się z Harley od kilku miesięcy, a od tygodnia, no cóż. Jesteśmy razem.

Adira zerknęła tylko na Judith, która zaczęła dyskutować o czymś z Philipsem, na co wszyscy, z generał Aristov włącznie, reagowali śmiechem. Jedynie Redwood milczała wciąż nie spuszczając wzroku z czarnowłosego siedzącego przy barze. Jej serce przyspieszyło, gdy ich spojrzenia wreszcie się skrzyżowały, jednak tym, co nie pozwalało Adirze oderwać oczy od mężczyzny było to, co zobaczyła w jego oczach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top