Rozdział #7
Zabawa przeciągnęła się czwórce znajomych prawie do samego rana, dopiero około trzeciej w nocy najmniej upojona alkoholem Judith wezwała taksówkę, która zabrała ją i pozostałych na powrót do mieszkania Adiry, gdzie wszyscy niemal od razu legli to na łóżko to na kanapę i odpłynęli do krainy Morfeusza. Rano Redwood obudziła się z niesamowitym bólem głowy, a pierwsze o czym pomyślała to to, aby pójść do kuchni i dostać w swoje ręce choćby butelkę wody, kac nie był niczym przyjemnym. Kobieta mruknęła zirytowana, wstała z łóżka i na chwiejnych nogach doczłapała się do kuchni, po drodze zerkając do salonu, gdzie na niewielkiej ciemno szarej rogówce spał Darren. Adira prychnęła cicho, by potem przekroczyć próg kuchni, gdzie po wydobyciu szklanki wypiła tyle wody ile tylko mogła. Kilka minut później przestało jej się również kręcić w głowie, co kobieta postanowiła wykorzystać i wziąć prysznic. Okazało się to dobrym pomysłem, gdyż chłodna woda idealnie ją otrzeźwiła.
Po wyjściu z kabiny osuszyła się ręcznikiem i założyła na siebie wiszący na drzwiach grafitowy szlafrok. Gdy opuściła łazienkę w jej nozdrza wkradł się przyjemny zapach jedzenia, co przy okazji uświadomiło kobiecie, iż musiała spędzić pod prysznicem nieco więcej czasu niż jej się wydawało. Ruszyła do sypialni, gdzie od razu wyciągnęła ze stojącej pod ścianą komody czyste ubrania. Szybko się więc ubrała oraz doprowadziła do ładu włosy, po wykonaniu tych czynności wyszła z sypialni i pomaszerowała do kuchni, gdzie zastała stojącego przy kuchence Darrena, a przy oknie za jego plecami oparte o szafkę Judith i Susane. Gdy Adira przekroczyła próg niewielkiej kuchni cała trójka zwróciła w jej kierunku spojrzenie. Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym spojrzała na Philipsa, a jej uśmiech nieco się rozszerzył w wyniku rozbawienia.
- Zagoniły cię do kuchni, czy sam postanowiłeś postać przy garach? - Zaśmiała się Redwood.
- W zasadzie to jedno i drugie, zresztą Sue ma takiego kaca, że nie jestem pewien czy dałaby radę wystać przy kuchence. - Rzucił mężczyzna, uśmiechając się drwiąco.
Susane spojrzała na niego, przymrużając oczy i unosząc palec, by obdarzyć Darrena wulgarnym gestem w odpowiedzi na kąśliwą uwagę. Philips tylko cmoknął na ten gest, a Adira i Judith zaśmiały się głośno równocześnie.
***
Późnym popołudniem Darren namówił Adire na wspólny obiad. Redwood doceniała, iż jej przyjaciele nie chcieli by spędzała czas w samotności i nie miała za wiele czasu na rozmyślanie. Tak więc bez zawahania przyjęła propozycje Philipsa i o umówionej godzinie pojechała na miejsce spotkania.
- Już myślałem, że się rozmyśliłaś. - Usłyszała kobieta, gdy tylko wysiadła z samochodu.
Adira spojrzała w stronę brązowookiego mężczyzny, który szedł w jej kierunku z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Zawsze ją to zadziwiało w Darrenie, nieważne jak sytuacja była beznadziejna, uśmiech prawie nigdy nie schodził z jego twarzy. Wilczyca uśmiechnęła się lekko, po czym podeszła do przyjaciela, uprzednio zamykając drzwi od samochodu.
- Dlaczego niby miałam się rozmyślić? Dobrze wiesz, że wykorzystuje każdą okazję, aby przebywać w małych pomieszczeniach jak najkrócej. - Rzekła kobieta, witając się z brązowookim.
Niedługo potem dwójka przyjaciół znalazła się już przy restauracji, którą wybrał Darren. Gdy okazało się, że mają zająć stolik znajdujący się poza niewielkim lokalem Adira odetchnęła z ulgą. Już po chwili oboje zajęli miejsca i otrzymali karty dań. Kilkanaście minut potem kelnerka odebrała ich zamówienia, by następnie zniknąć we wnętrzu budynku. W oczekiwaniu na zamówiony posiłek Redwood rozejrzała się dookoła, znajdowali się na skwerze, który był popularnym miejscem spotkań, był to długi deptak, po którego obu stronach znajdowały się przeróżne sklepy, restauracje czy kafejki. Uroku całemu miejscu dodawały znajdujące się na kolorowych budynkach płaskorzeźby oraz ogromna fontanna, umiejscowiona na jednym z rozwidleń, prowadzącym do malowniczego parku. Tego dnia z powodu ładnej pogody oraz dość wysokiej temperatury powietrza owy skwer był nieco zatłoczony. Kobieta westchnęła cicho, gdy na chwilę wróciły do niej wydarzenia sprzed dwóch dni, co nie umknęło uwadze Darrena, mężczyzna od razu zajął myśli przyjaciółki głupimi historyjkami i suchymi żartami. Brązowowłosa doceniała jednak, iż Philips nie daje jej czasu na przemyślenia tym samym nie pozwalając, aby zepsuła sobie humor. Niedługo potem kelnerka wróciła z zamówionymi danami, a apetyczny wygląd owych potraw sprawił, że Redwood usłyszała ciche burczenie brzucha, towarzyszący jej brązowooki uśmiechnął się lekko rozbawiony również słysząc owy odgłos. Po jedzeniu oboje zdecydowali się jeszcze na deser w postaci dwóch rodzajów ciasta i mrożonej kawy.
- Czekolada jest szkodliwa dla psów. - Rzucił Darren, gdy usłyszał zamówienie Adiry. Kobieta spojrzała na niego dziwnie, unosząc brew rozbawiona.
Philips tylko wzruszył ramionami równie rozbawiony, mrucząc coś pod nosem o luźnej anegdocie. Wilczyca żałowała nieco, iż Susane i Judith nie mogły wybrać się z nimi, lecz rozumiała, że obie miały coś ważnego do zrobienia.
- Wiesz? - zaczął nagle Darren, jak gdyby wyczytując w oczach przyjaciółki o czym akurat pomyślała. - trochę współczuję Jude... W sensie, pożegnania poległych kolegów nigdy nie były i nie będą miłe, a w dodatku te całe przemówienia ciągną się w nieskończoność.
- Jestem niemal w stu procentach pewna, że po powrocie Judith zabierze nas gdzieś do baru bądź na kawę i ze wszystkiego się wyspowiada. Wiesz zresztą jaka jest Martin.
- Wiem to doskonale.
Niebawem kolejne zamówienie zostało postawione przed dwójką wilkołaków, mężczyzna od razu wziął łyk kawy, po czym mruknął, iż pijał lepsze, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem kelnerki. Bursztynowooka wilczyca parsknęła cichym śmiechem dostrzegając to. Po zjedzeniu deseru postanowili wybrać się na małą przechadzkę alejkami skweru, Darren opowiadał kolejną ze swoich historii, gdy usłyszał dźwięk swojego telefonu, po czym szybko go wyciągnął. Adira obserwowała jego reakcje, siadając na brzegu ogromnej starej fontanny, do której chwilę temu dotarli, a widząc, iż mężczyzna przygryza wargę w charakterystyczny sposób, by potem uśmiechnąć się lekko na twarzy Redwood zawitał głupi uśmieszek.
- No co? - Mruknął Darren, odrywając się od ekranu telefonu i spoglądając na koleżankę.
Adira parsknęła cichym śmiechem, po czym jej wzrok powędrował na jedną z bocznych alejek. Gdy po chwili zerknęła na Philipsa uniosła pytająco brew, widząc wyraz jego twarzy. Brązowooki przymrużył oczy, unosząc przy tym nieznacznie prawą brew i przypatrując się czemuś za plecami swojej towarzyszki. Wilczyca otwierała już usta by coś powiedzieć, lecz Darren ją ubiegł.
- Czy to nie ten chłopak, z którym rozmawiałaś wczoraj w klubie? - Zapytał, na co brązowowłosa szybko odwróciła się i spojrzała za siebie.
Tam faktycznie ujrzała znajomą postać. Gdy tylko bawiący się z dzieckiem szatyn wyprostował się Adira rozpoznała w nim chłopaka, który przedstawił się jej wczorajszego wieczoru jako Nate. Nagle spojrzenia jej i niebieskookiego spotkały się, chłopak przyglądał się jej przez kilka sekund, po czym mruknął coś do siedzącej na jednej z okolicznych ławek blondynki, aby następnie ruszyć w kierunku Redwood i Philipsa.
- Cześć. - Rzucił chłopak, gdy już znalazł się na tyle blisko dwójki wilkołaków.
- No cześć. - Przywitał go Darren.
Adira patrzyła tylko, zdziwiona swobodą z jaką mężczyźni przywitali się nawzajem. Widząc jednak zakłopotanie Darrena prychnęła cicho, po czym ponownie spojrzała na Nate'a, który podrapał się nieco nerwowo po karku.
- Wypada się przedstawić - mruknął szatyn. - Nate jestem.
- Darren. - Odrzekł Philips i chwycił wyciągniętą w jego kierunku dłoń Nate'a, po czym uścisnął ją lekko.
- My się już poznaliśmy zdaje się. - Niebieskooki zwrócił się do Redwood, puszczając dłoń Darrena.
- Zgadza się. - Rzuciła kobieta, uśmiechając się lekko rozbawiona zaistniałą sytuacją.
- Skoro tak na siebie wpadamy, to może dasz się zaprosić na kawę?
Słysząc propozycje Nate'a Adira popatrzyła nieco zdziwiona, po czym zerknęła na Darrena, który wydął delikatnie usta, równie zdziwiony, co ona. Kobieta zagryzła wargę i zamyśliła się na chwilę, po kilku sekundach spojrzała na szatyna, który patrzył na nią wyczekująco zdenerwowany. Wilczyca przemyślała propozycje chłopaka i westchnęła cicho.
- Czemu nie? - odpowiedziała w końcu, co spotkało się z ulgą ze strony Nate'a oraz zdziwieniem Philipsa. - podaj tylko godzinę, dzień i miejsce spotkania.
- Co powiesz na jutrzejszy wieczór? Godzina dwudziesta w La Belle?
- Jak najbardziej. - Bursztynowooka uśmiechnęła się lekko.
- To do zobaczenia jutro.
Po tych słowach niebieskooki oddalił się, by wrócić do blondynki, z którą przyszedł do parku. Redwood natomiast popatrzyła na czarnowłosego mężczyznę, którego zdumione spojrzenie było utkwione w jej osobie, brązowowłosa wzruszyła tylko ramionami.
Wieczorem, tak jak zakładała Adira, Judith poprosiła o spotkanie w barze. Redwood dotarła na miejsce spotkania po około dwudziestu minutach jazdy. Na miejscu zastała Judith, Susane, Darrena oraz, ku swojemu zdziwieniu, Rickona, którzy zajęli już stolik znajdujący się w samym rogu baru, tuż przy oknie, przez które widać było ruchliwą ulice. Wilczyca przysiadła się do przyjaciół i przywitała się z nimi. Kilkanaście minut później Darren i Rickon ruszyli w kierunku lady, aby zamówić napoje dla siebie oraz siedzących z nimi kobiet, dla Judith zdecydowali się na coś mocniejszego. Niedługo po powrocie Dimitrieva i Philipsa do ich stolika podeszła kelnerka z tacą w dłoniach, po czym postawiła przed każdym szklankę napoju, nie licząc Martin, przed którą stanęła szklanka soku oraz spory kieliszek wódki rozmieszanej z tojadem, co zdradzało czerwonawe zabarwienie trunku. Adira widząc to posłała pytające spojrzenie w kierunku mężczyzn.
- Żeby nam tu zaraz nie popadła w depresję. - Rzucił w odpowiedzi, jak zwykle rozbawiony, Darren.
Redwood otwierała już usta, aby w jakiś sposób skomentować zaistniałą sytuację, powstrzymała się jednak i wzięła kilka łyków swojego napoju. Nieco zawiedziona brakiem smaku tojadu w napoju przygryzła dolną wargę, zwykły alkohol nie robił na wilkołakach wrażenia, lecz rozumiała brak tojadu w drinku. W końcu na miejsce dotarła samochodem, a wizja spowodowania wypadku będąc pod wpływem alkoholu nie przemawiała do niej za specjalnie.
- Było aż tak źle? - Odezwała się nagle Susane, po tym jak upiła spory łyk piwa z sokiem, o zamówienie którego poprosiła Rickona. Kac po wczorajszej zabawie wciąż się jej trzymał.
- Dla nas to już żadna nowość - mruknął Dimitriev, upijając drinka ze szklanki. - po prostu Jude trochę za bardzo dramatyzuje.
- Dużo było ofiar? - Zapytała bursztynowooka, zerkając na Martin, która posłała Rickonowi mordercze spojrzenie.
- Siedem, wszyscy z oddziału generał Aristov.
- Rozumiem - mruknęła cicho porucznik. - a co z... Nim?
- Chyba słabo, cały dzień zdawał się być nieobecny i wyglądał, jak śmierć na urlopie. - Odpowiedziała Judith, która w końcu postanowiła włączyć się do rozmowy.
- Może poczucie winy skurwysyna dopadło, ma za swoje. - Prychnęła Sue, na co wzrok pozostałych padł na nią.
Adira nie odezwała się ani słowem, poprawiła jedyne białą zwiewną koszulkę, odsłaniającą pępek, jaką miała na sobie i wbiła spojrzenie w szklankę przed nią. Darren przeczesał włosy palcami, po czym cmoknął, widząc stan koleżanki.
- Ads za to nie próżnuje - podjął mężczyzna, na co wzrok pozostałej czwórki skupił się na nim. - dzisiaj jakiś goguś zaprosił ją na kawę, i się cholera zgodziła.
Redwood uśmiechnęła się lekko, rozbawiona. Rickon jedyne kiwnął głową z uznaniem, Susane i Judith za to zalały kobietę wodospadem pytań. Gdy w końcu dowiedziały się, gdzie zobaczyła Nate'a po raz pierwszy wybuchła pomiędzy nimi długa, głośna i zagorzała kłótnia, którą trudno było nazwać dyskusją. Pozostała trójka wilkołaków wymieniała tylko co chwilę pełne zakłopotania spojrzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top