Rozdział #5

Po powrocie do bazy wszyscy ci, którzy ucierpieli podczas misji zostali przetransportowani do skrzydła szpitalnego, niestety nie obeszło się bez ofiar. Dwa dni później miało odbyć się oficjalne pożegnanie poległych. Natomiast ci, którzy odnieśli nie zagrażające zdrowiu bądź życiu rany po otrzymaniu odpowiedniej opieki medycznej mogli wrócić do swoich zajęć. Jedną z takich osób był Kane, tak więc po wyjściu ze skrzydła szpitalnego wraz z Adirą wrócili do swojego mieszkania. Mężczyzna cała drogę tam nie odezwał się słowem, wciąż miał w głowie słowa Rickona. Gdy wraz z Adirą byli już w swoim domu czarnowłosy bez słowa zniknął za drzwiami łazienki. Redwood popatrzyła tylko w ślad za nim. Dwie godziny później oboje leżeli już w łóżku. Kobieta nie mogąc spać podniosła się z posłania i rzuciła okiem na okno, choć widok zapierał dech w piersiach Redwood nie znosiła go z całego serca. Była wilkołakiem, a traktowano ją jak zwykłego psa, trzymano na uwięzi i faszerowano lekami. Nie winiła za to jednak członków głównego zarządu, a jedynie tego, który sprawował piecze nad ich bazą. Wszyscy, którzy spędzili tam trochę czasu wiedzieli, że Malcolm często nadużywał władzy, a gdy czuł, iż traci kontrolę uciekał się do drastyczniejszych metod. Dlatego wszyscy z tak wielkim utęsknieniem wyczekiwali dnia przeniesienia.

Słysząc dziwne pomruki wzrok Adiry przeniósł się na śpiącego obok niej Kane'a. Mężczyzna poruszył się niespokojnie, mrucząc coś przez sen. Wilczyca patrzyła na niego jeszcze chwilę, po czym jej spojrzenie padło na wystającą z pod przykrycia rękę Azarova. Znajdował się na niej czysty opatrunek, który skrywał paskudną ranę, na którą trzeba było piętnastu szwów oraz prawie całą butelkę płynu, który neutralizował działanie substancji spowalniającej regenerację. Wedle słów lekarza ostrze, którym zraniono generała weszło głęboko w skórę. Brązowowłosa patrzyła na partnera do momentu, aż ponownie coś odwróciło jej uwagę, tym razem jednak był to dźwięk telefonu, spojrzała więc w kierunku szafki nocnej stojącej po jej stronie łóżka i chwyciła leżące na niej urządzenie. Zerknęła na właściciela telefonu, lecz widząc, iż ten śpi spojrzała na wyświetlacz. Wiadomość jaka się tam wyświetlała była od Rickona, ale to jej treść bardziej przyciągnęła uwagę kobiety. "Powiedziałeś jej?" widniejące na ekranie sprawiło, że Adira zmarszczyła brwi i nieco podejrzliwie popatrzyła na Kane'a. Szybko odblokowała telefon partnera i odpisała na wiadomość, odpowiedź przyszła zaledwie kilka sekund później, a serce kobiety przyspieszyło raptownie tempo bicia. Po wysłaniu jeszcze kilku wiadomości kobieta usunęła całą rozmowę i odłożyła telefon na miejsce, po czym położyła się z powrotem, wpatrując się tępo w ścianę. Nie czuła wyrzutów sumienia z powodu naruszenia prywatności Kane'a, a złość, która z każdą chwilą narastała coraz bardziej. Nie rozumiała dlaczego nie zdradził jej wprost tego, co wyczytała z konwersacji z Dimitrievem, wiedziała też, iż rozmowa, którą będzie zmuszona z nim przeprowadzić nie będzie należała do łatwych i przyjemnych.

Z powodu nieprzespania większej połowy nocnej pory Adira obudziła się dość późno, na tyle, by Kane zdążył już zniknąć z łóżka i zająć się tym, czym zazwyczaj z samego rana. Kobieta mruknęła coś po cichu sama do siebie i przetarła oczy, aby odzyskać ostrość widzenia. Gdy jej się to udało chwyciła za telefon, po czym westchnęła cicho, widząc która była godzina. Podniosła się z łóżka, a po kilku sekundach skierowała się do łazienki, po drodze zerkając na urzędującego w kuchni Azarova, który zdawał się nie zauważyć, iż wilczyca już nie śpi. Redwood bez słowa zniknęła za drzwiami niewielkiej łazienki, a gdy z niej po kilkunastu minutach wyszła zastała opartego o ścianę przy wejściu do kuchni Kane'a.

- Cześć kochanie. - Mruknął mężczyzna.

- Cześć Kane. - Odpowiedziała kobieta, po czym wyminęła go i weszła do pomieszczenia za jego plecami.

Brązowowłosa z całych sił starała się zachować spokój i nie dać po sobie poznać, iż jest bliska wybuchu. Wolała jednak najpierw upewnić się ile w informacji, jaką przechwyciła w nocy było prawdy. Miała też skrycie nadzieję na to, że Kane postanowi powiedzieć jej prawdę. Czuła na sobie jego wzrok przez cały czas, gdy krzątała się po kuchni, a gdy pozwalała sobie na niego spojrzeć dostrzegała w jego oczach coś dziwnego, swego rodzaju ból i rozczarowanie, być może samym sobą. Po chwili wilkołak zniknął w salonie, przez ten czas Adira zajęła się śniadaniem, które przygotował jej partner, zwykle jedli razem, lecz dzisiaj było inaczej, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że coś jest nie tak. Z drugiej strony uważała to za coś dobrego, nie miała bowiem w tamtej chwili ochoty na jego towarzystwo. Po jedzeniu wilczyca wyciągnęła z jednej z szafek naściennych dwa walcowate opakowania tabletek, jedne z nich były na uspokojenie, drugie z nich służyły antykoncepcji. Krzywiąc się nieznacznie porucznik Redwood wysypała sobie na dłoń po dwie tabletki z każdego opakowania, po czym popijając wodą połknęła wszystkie na raz na powrót się krzywiąc. Fakt, iż zmuszano ich do przyjmowania takich leków doprowadzał ją do szewskiej pasji, tak samo zresztą, jak nieuchronnie zbliżająca się godzina, o której musieli stawić się w bazie.

***

Podczas treningów Adira nie mogła się skupić na niczym, jej myśli cały czas krążyły wokół tego, co ukrywał przed nią Kane. Przy pokonywaniu toru przeszkód kobieta popełniała masę błędów, co rusz się potykając lub coś myląc, nie umykało to uwadze Azarova, który dosadnie wypominał jej każde potknięcie. Gdy przyszedł czas na sparing do pary z Redwood została przydzielona Judith, Azarov dał znak, aby rozpocząć, a obie kobiety ruszyły na siebie. Jednakże po szybkim odparowaniu i uniknięciu kilku ciosów Adira powaliła swoją przeciwniczkę na ziemię z siłą na tyle dużą, by tamta mocno skrzywiła się z bólu, i w tej sytuacji nie obyło się bez upomnienia ze strony Kane'a. Kilkanaście minut później została zarządzona dłuższa przerwa obiadowa. Brązowowłosa ruszyła za resztą swojego oddziału do stołówki, gdzie po otrzymaniu tacy z żywnością zajęła miejsce przy jednym z podłużnych ciemno zielonych stołów. Po lewej stronie wilczycy zasiadł Darren, miejsce po prawej zajęła Judith.

- Wszystko w porządku, Ads? - Zapytał Darren, spoglądając na koleżankę.

- Skąd nagle to pytanie?

- Choćby stąd, że widziałem, jak wręcz rzuciłaś Jude o ziemię. Stało się coś czy po prostu masz gorszy dzień?

Porucznik nie odpowiedziała w żaden sposób na pytania Philipsa, jej wzrok przyciągnął za to Dimitriev, który usiadł na przeciwko niej. Szatyn czując na sobie czyjeś spojrzenie podniósł wzrok, by następnie spojrzeć na Redwood, chciał już coś powiedzieć, gdy zorientował się, iż nie tylko Adira utkwiła w nim spojrzenie. Para błękitnych tęczówek wpatrywała się w niego ze swego rodzaju wrogością dostrzegalną w spojrzeniu. Rickon zmarszczył nieco brwi, spuszczając wzrok, na nowo kierując go na stojącą przed nim tacę.

- Coś nie tak? - Spytał, biorąc do ust niewielką ilość pożywienia.

- Nie, zagapiłam się, przepraszam. - Mruknęła w odpowiedzi Adira.

- Nic nie szkodzi - westchnął Dimitriev. - rozmawiałaś z Kane'em?

- O czym?

- A nie wiem, tak mi się wyrwało. - Szatyn wzruszył ramionami dla niepoznaki.

Kobieta popatrzyła na niego badawczo. Domyślała się o co mogło chodzić i dlatego też od razu zrozumiała dlaczego Rickon zadał jej to pytanie. Postanowiła jednak udawać, iż o niczym nie wie. Dimitriev najwyraźniej nie domyślił się niczego, bądź sam rewelacyjnie udawał. Gdy czas przeznaczony na przerwę obiadową minął wszyscy zebrali się do wyjścia ze stołówki i powrotu na dalsze treningi. Azarov odczekał chwilę, aby większość wyszła i sam ruszył w stronę placu, jednak gdy miał już ponownie znaleźć się na powietrzu ktoś chwycił go za ramię. Odwróciwszy się Kane dostrzegł Rickona.

- Co tym razem? - Sarknął generał, patrząc na podwładnego.

- Kiedy masz kurwa zamiar jej powiedzieć? - Prawie warknął Dimitriev.

- Dzisiaj z nią porozmawiam. - Westchnął Azarov, łagodniejąc. Nie chciał przeprowadzać tej rozmowy, lecz doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może dłużej ukrywać przed partnerką swojego sekretu.

- Ta, albo stwierdzisz, że nie masz pojęcia, co miałeś jej powiedzieć. Dokładnie tak jak w nocy, gdy do ciebie napisałem.

Na słowa Rickona oczy Kane'a zalśniły nie znacznie. Nie przypominał sobie, by kontaktował się z nim tej nocy w jakikolwiek sposób.

- Co?

- Nie udawaj głupiego, pisałem z tobą w nocy. Gdy zapytałem czy powiedziałeś jej prawdę w odpowiedzi napisałeś, że nie i zażądałeś ode mnie wyjaśnień. - Odpowiedział szatyn, przewracając oczami.

- Nie mogłem ci na nic odpowiedzieć, bo spałem do cholery.

- Czyli to nie Ty ze mną pisałeś. - Rzekł Rickon, bardziej do siebie niż do swojego rozmówcy.

- Nie, to nie... - w tamtym momencie Kane otworzył szerzej oczy, uświadamiając sobie coś. - kurwa.

Dimitriev prychnął drwiąco, widząc reakcje generała, jednak ten był zbyt pochłonięty przeklinaniem samego siebie w myślach, by to zauważyć. To nie był jednak koniec problemów, a w tym utwierdziło Kane'a pojawienie się jednego z szeregowych, których Malcolm traktował jak swoich chłopców na posyłki. Chłopak nie musiał nawet nic mówić, Kane wiedział już, iż ponownie jest wzywany do Andersona. Nakazał więc Rickonowi dołączanie do pozostałych, samemu niezbyt uważnie wysłuchując, co ma do powiedzenia szeregowy, aby po chwili ruszyć w kierunku gabinetu Andersona. Niedługo potem znalazł się już pod drzwiami do pomieszczenia, w którym mógł znaleźć swojego przełożonego. Czarnowłosy westchnął cicho i zapukał do drzwi, a gdy usłyszał pozwolenie wszedł do pomieszczenia.

- Miałem się u pana stawić.

- Zgadza się - mruknął Malcolm, podnosząc wzrok znad dokumentów i spoglądając na Azarova. - mam ci coś do przekazania.

Generał uniósł pytająco brew, gdy na blacie biurka, stojącego przed nim wylądowały dwa grubsze pliki papieru.

- Co to jest?

- Chciałbym, abyś to przejrzał za nim przekażę Ci to, co mam do powiedzenia. - Rzekł brązowooki, patrząc na młodszego mężczyznę.

Azarov bez słowa chwycił pierwszy plik dokumentów, a gdy tylko otworzył teczkę zobaczył widniejące tam "Darren Philips". Ze zdziwieniem zaczął przeglądać owe kartki i powierzchownie czytać, to co skrywały. Wilkołak pokręcił głową i odłożywszy pierwszy plik chwycił za drugą teczkę, po otwarciu jej z niepokojem odkrył, iż ta przeznaczona była na informacje o jego partnerce. Po kilku minutach odłożył drugą teczkę, by następnie zwrócić wzrok na swojego przełożonego, który podpierając głowę na splecionych dłoniach przyglądał się niebieskookiemu.

- Po co miałem przejrzeć te raporty? - Zapytał zdezorientowany Kane.

- Po to mój drogi aby łatwiej Ci było zrozumieć moją decyzję - wymruczał Malcolm, podnosząc się ze swojego fotela i podchodząc do okna panoramicznego z widokiem na jeden z placów manewrowych. - dwójka, której raporty przed chwilą przeglądałeś ostatnimi czasu popełniała sporo błędów, na które przy naszej obecnej sytuacji nie wolno nam sobie pozwolić. Podjąłem więc pewne kroki. Nie mogę ich całkiem zwolnić ze służby, do takich decyzji ma prawo tylko główny zarząd, ale mam za to prawo do zawieszenia kogoś, jeśli nie wypełnia należycie swoich obowiązków. To właśnie zrobię z Adirą i Darrenem, może zawieszenie na czas nieokreślony da im do myślenia.

- Czy coś jeszcze chce mi pan przekazać?

- Nie, chciałem cię tylko poinformować o tym, co zamierzam z dwoma członkami twojego oddziału, możesz już wracać do swoich obowiązków. - Wymruczał Anderson, nie patrząc nawet na swojego podwładnego.

Niebieskooki bez słowa opuścił gabinet Malcolma i wrócił do swoich ludzi, którzy byli w trakcie dalszych ćwiczeń. Zmartwiona mina i nieobecny wzrok generała zaniepokoiły Xaviera, który pod jego nieobecność miał oko na grupę dwudziestu trzech wilkołaków. Czuł jednak, iż nie powinien dociekać. W jeszcze większą konfundację wpędziło McCarthy'ego nagłe przywołanie do siebie Darrena przez dowódcę.

Kilka godzin później Adira wraz z partnerem wrócili do domu, atmosfera między nimi stała się bardzo napięta, a widmo kłótni wręcz wisiało w powietrzu. Niedługo po powrocie oboje znaleźli się w salonie. Redwood czuła, iż Kane ma jej coś do powiedzenia. Nie myliła się, ponieważ Azarov westchnął głośno i umieścił na stojącym przy kanapie stoliku kawowym tajemniczy plik kartek, który otrzymał od Malcolma chwilę przed wyjściem z bazy. Brązowowłosa posłała błękitnookiemu surowe spojrzenie.

- Musimy porozmawiać. - Wymamrotał mężczyzna, patrząc na stojącą przed nim kobietę.

- Domyśliłam się już wczoraj, że masz mi coś do powiedzenia.

- Po pierwsze powinnaś na to zerknąć. - Wilkołak chwycił dokumenty, które chwile temu odłożył, by podać je partnerce.

Wilczyca przejęła od niego plik kartek i zaczęła czytać to, co zawierały. Kilka sekund później cisnęła papierem o podłogę, odwracając się plecami do swojego rozmówcy. Azarov czuł coraz większy ciężar opadający mu na ramiona. Czuł, że kobieta, z którą spędził ostatnie dziewięć lat cierpi, lecz wiedział, iż musi zranić ją jeszcze bardziej, wyznając jej prawdę.

- Jest jeszcze coś, mam rację? - Wymamrotała Redwood ledwo dosłyszalnie.

- Tak... Adira, ja nie wiem jak ci to wyznać, ale...

- Przespałeś się z inną kobietą - jej słowa nie zdziwiły go, wiedział, że poznała prawdę poprzedniej nocy i czekała tylko na potwierdzenie w postaci jego słów. Uznała jednak milczenie za potwierdzenie. - nie utrudniaj tego bardziej. Po prostu spakuj swoje rzeczy i wyjdź stąd.

Mężczyzna bez słowa opuścił salon i zniknął w sypialni. Do uszu bursztynowookiej docierały odgłosy, które sygnalizowały, iż Kane robił to, co mu kazała, ostatnim odgłosem, jaki do niej dobiegł był dźwięk zamykanych drzwi. Wtedy też emocje uwolniły się mocniej niż powinny. Kobieta opadła na kanapę, a po jej twarzy popłynęła kaskada łez. Była silna, lecz duszone długo emocje okazały się silniejsze, uwalniając się, gdy tylko czara goryczy została przelana.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top