Goodbye, Commander - PolishTeenager

Castiel był synem przywódcy powstańców. Jako, że ich złapano, a jego ojca zabito na miejscu, brunet uważany był za największe zagrożenie. I słusznie. Był nieugięty, sprytny, silny, uparty, wytrwały i niesamowicie przystojny. Ale wracając do historii:
-Generał chce go widzieć.
-No, Novak. Idziesz na dywanik.-po pomieszczeniu rozniósł się ohydny śmiech faceta. Dwóch innych żołnierzy złapało Castiela za barki i brutalne podnieśli go z brudnej podłogi. Ciało bruneta przyozdobione było gdzieniegdzie siniakami, a z jego wargi leciała krew. Castiel szedł wyprostowany z cwanym uśmiechem na ustach.
-Zachowuj się tam- drzwi otworzyły się. Pierwszym co brunet zauważył było wielkie okno z widokiem na więzienie. Dopiero potem dostrzegł osobę obok.
-Możecie już iść- po pomieszczeniu rozniósł się głęboki głos generała. Mężczyźni bez słowa wyszli, zostawiając ich samych.
-Dużo o tobie słyszałem, Castielu- generał podszedł do biurka i nalał do szklanki jakiegoś alkoholu- Jestem, jak zapewne wiesz, Generał Dean Winchester- brunet stał w miejscu wyprostowany z miną pokerzysty, śledząc każdy ruch blondyna, który podchodził coraz bliżej Novaka. Brunet ściągnął brwi zadając sobie w myślach pytanie "W co on gra?". Nawet nie zauważył jak generał stał kilkanaście centymetrów od niego.
-Słyszałem, że byłeś świetnym przywódcą, ale coś ci powiem...- blondyn podszedł jeszcze bliżej tak, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów i nachylił się do ucha Castiela, pocierając przy tym nosem o pokryty kilkudniowym zarostem policzek bruneta- Ja tu teraz rządzę- Winchester uśmiechną się kpiąco. Przejechał powoli wzrokiem po ciele bruneta, zatrzymując wzrok trochę dłużej na umięśnionej klatce piersiowej oraz malinowych ustach, w końcu popatrzył się w niebieskie jak ocean oczy chłopaka. Musiał przyznać, że był przystojny i to bardzo. Oczy bruneta wyrażały ogromną nienawiść i złość skierowaną w stronę generała. Stali tak dobre kilka minut. W końcu Dean ogarnął swoje niestosowne myśli i podszedł do drzwi.
-Miło się rozmawiało. Możecie go zabrać. Do zobaczenia, Panie Novak- Dean uśmiechnął się i zamknął drzwi.
-Co ten chłopak ma w sobie? Może te oczy albo te usta... Ughh... to twój więzień. Ogarnij się Winchester! Dawno się z nikim nie pieprzyłeś. To dlatego masz takie dziwne myśli. Potrzebujesz seksu.-generał myślał na głos. Podszedł do telefonu.
-Przyprowadźcie Lisę.
***
Kilka godzin później Dean leżał na łóżku. Mylił się, seks mu nie pomógł. W jego głowie cały czas siedziały niebieskie jak ocean oczy Castiela. Przecież nie był gejem. To niemożliwe. Jednak ilekroć zamknął oczy widział te potargane ciemne włosy, te malinowe usta, te nieziemskie oczy i tą nieprzesadnie umięśnioną klatę. Blondyn musiał przyznać, że mimo wszystko Castiel Novak mu się podobał. Co on ma z nim zrobić?
***
-Witam ponownie, Castielu
-Aż tak się pan za mną stęsknił?- Castiel uśmiechnął się kpiąco
-Ooo... Widzę, że ktoś tu ma cięty język. Dobrze...-generał podszedł do komody, z której wyciągnął bat.- Wypadałoby jakoś to zmienić- blondyn, który stał już na przeciwko Castiela, przesunął batem po nagiej klatce piersiowej bruneta. Generał nie mógł oderwać wzroku od oczu więźnia. Po chwili zamyślenia uśmiechnął się delikatnie i podciął go, tak że wylądował na kolanach.
-Chyba masz problem z pamięcią. Pamiętasz co ci wczoraj powiedziałem?!- generał uderzył go batem w plecy.
-Teraz ja tu do jasnej cholery rządzę, a ty masz się mnie słuchać!- blondyn coraz bardziej irytowało to co Novak robił z jego umysłem. Chciał wyrzucić ze swojego umysłu wszystko co związane było z klęczącym przed nim chłopakiem. To było niewłaściwe. Jako generał nie mógł sobie na to pozwolić. Coraz silniej uderzał bruneta. Dean wpadł w trans. Jego irytacja przysłoniła racjonalne myślenie. Nie mógł przestać. Chciał się wyżyć. Po kilku minutach otrzeźwiał. Z niedowierzaniem patrzył się na zakrwawione ciało nieprzytomnego Novaka. Co on zrobił? Szybko sprawdził puls bruneta. Żył. Zawołał żołnierzy.
-Zabierzcie go do skrzydła medycznego. I to już.
Gdy drzwi zamknęły się, blondyn podszedł do barku i biorąc butelkę whisky siadł za biurkiem. Co on do diabła zrobił? A jak Castiel nie przeżyje? O czym ty w ogóle myślisz? To twój więzień do cholery! Powinien cierpieć. Generał miał już dosyć natłoku myśli, powoli zatracając się w alkoholu.
***
Minęły już dwa tygodnie odkąd Novak trafił do skrzydła medycznego. Kilka dni temu zabrali go znowu do celi. Dzisiaj jednak generał wezwał go znowu do swojego gabinetu. Castiel musiał przyznać, że trochę się bał. Ostatnia jego wizyta tam nie skończyła się dobrze. Generał siedział za biurkiem i uzupełniał dokumenty.
-Możecie iść- po pomieszczeniu rozniósł się oziębły głos generała. Castiel coraz bardziej obawiał się, że powtórzy się sytuacja z przed dwóch tygodni. Mimo wszystko nie dał po sobie tego poznać, stał wyprostowany z dumnie podniesioną głową. Sprawiał wrażenie pewnego siebie. Winchester bał się spojrzeć na bruneta. Nie wiedział w jakim jest stanie. Przecież nie tak zachowuje się generał! W przypływie odwagi podniósł wzrok. Stan, w jakim był Castiel wcale nie był miły dla oczu. Całe jego ciało pokryte było siniakami i ranami. Najbardziej jednak w oczy rzucała się długa rana, biegnąca od pępka aż po obojczyk. Dean widział ile bólu sprawia Novakowi stanie prosto.
-Siadaj- blondyn zabrzmiał bardziej szorstko niż to planował. Castiela wyraźnie zdziwiła ta komenda, ale posłusznie usiadł na fotelu na przeciwko biurka. Winchester nie wiedział jak ma zapytać się o stan zdrowia, nie wychodząc przy tym na mięczaka.
-Umm... Jak się czujesz?- Castiel zmarszczył brwi zadając sobie w myślach pytanie "O co mu chodzi?"
-Dobrze- jego głos był niepewny. W co do jasnej anielki ten facet gra?
-To dobrze.- głos generała znowu stał się szorstki, a on są powrócił do uzupełniania papierów. Cisza trwała już dobrych kilkanaście minut, żadne z nich nie odważyło się jej przerwać. Castiel rozglądał się dookoła, zatrzymując w końcu swój wzrok na widoku za oknem. Dean dyskretnie zerknął na siedzącego przed nim chłopaka. Jego wzrok utkwiony był w jakimś punkcie za nim. Winchestera ciekawiło o czym myśli niebieskooki. Przez te dwa tygodnie jego myśli krążyły wokół bruneta. Chciał mu tyle powiedzieć, tyle pokazać, ale wiedział, że nie wypadało, nie jemu. Zresztą nie był gejem. Nie powinien myśleć w taki sposób o mężczyźnie. Dlaczego więc pragnął zasmakować tych pięknych malinowych ust, dlaczego chciał poznać każdy kawałek ciała bruneta, dlaczego tak bardzo go pragnął?
Castiel w końcu nie wytrzymał ciszy. Chciał mieć to już za sobą
-Po co mnie pan tu wezwał?
Dean zmieszał się tym pytaniem. Właśnie po co on tu go wezwał? Nie wiedział co powiedzieć, że chciał go zobaczyć? Sprawdzić czy wszystko w porządku? Nie nigdy tego nie powie. Nie wypada...
-Ponieważ... Mam do ciebie kilka pytań.- tak, to była dobra wymówka.
-A więc słucham...
-Ilu was było? W sensie rebeliantów.
-Nie wiem, około dwustu.
-Masz rodzeństwo?
-Aktualnie są martwi.
-Ile masz lat?
-25
-Skąd braliście jedzenie i broń?
-Z opuszczonych sklepów. Dużo też wyrabialiśmy sami.
-Dużo razy zmienialiście położenie?
-Prawie cały czas.
-Jak uczyliście się walczyć, strzelać?
-Starsi uczyli nas jak mieliśmy po ok. 10 lat jak posługiwać się bronią wszelkiego rodzaju i jak ją wytwarzać. Walki wręcz uczyliśmy się od 7 roku życia.
-Spotkałeś kiedyś kogoś z innej grupy rebeliantów?
-Nie- Winchester zauważył jak w oczach Castiela pojawił się cień bólu.
-Kłamiesz.
-Nikogo nie spotkałem.
-Kto to był?
-Nie znam nikogo z innej grupy.
-Nie kłam!- Dean uderzył ręką w stół. Castiel wiedział, że jest na straconej pozycji.
-Dobrze! Spotkałem chłopaka! I co z tego?! Zastrzeliliście wszystkich z jego grupy! Zabiliście wszystkie ważne dla mnie osoby... wszystkich, których kochałem- oczy bruneta zaczęły błyszczeć od łez. Winchesterowi zrobiło się głupio. Castiel powrócił znowu to obojętnego wyrazu twarzy.
-Przepraszam...- to jedyne co Dean był w stanie powiedzieć.-Możesz już iść...- Castiel posłusznie wyszedł.
***
Kilka tygodni potem więzienia zaatakowała spora grupa rebelii. Jako, że nikt się tego nie spodziewał, rebelianci z łatwością zastrzelili połowę żołnierzy. Winchester pakował najważniejsze rzeczy, inne niszczył, żeby nie trafiły w niewłaściwe ręce. W pewnym momencie drzwi otworzyły się. Castiel wszedł pewnym krokiem do gabinetu generała.
-Co ty tu robisz ?! Oszalałeś powinieneś uciekać! W ogóle jak ty się wydostałeś?!- brunet stał spokojnie uważnie przyglądając się poczynaniom Dean'a. W pewnym momencie wyciągnął broń, a za nim pojawiło się dwóch uzbrojonych ludzi.
-Przykro mi Dean, teraz ja tu rządzę- Castiel uśmiechnął się kpiąco na widok zdezorientowanego blondyna.
-Co do diabła tu się dzieje?!- generał nie mógł zrozumieć o co chodzi Novakowi. Dlaczego brunet w niego celował?
-Widzisz Winchester, tak się składa, że twój czas dobiegł końca.- brunet wzruszył ramionami- Do widzenia, generale...- Cas pociągnął za spust. Kulka trafiła Deana w środek głowy. Ostatnie o czym blondyn pomyślał było "Jak mogłem się w nim zakochać?".

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top