Rozdział 13

Przez kolejne tygodnie sytuacja z Eleną nie zmieniała się, aż na początku grudnia stało się coś niespodziewanego.
Max siedział w bibliotece, pisząc referat z eliksirów, kiedy ktoś szarpnął go gwałtownie za ramię. Odwrócił głowę, z zamiarem odwarknięcia na tą bezczelną osobę, jednak kiedy dostrzegł kim ona była, zamarł. Elena stała za nim, z poważną miną. Jej twarz była blada i koścista, a oczy zdawały się być głębiej osadzone niż przedtem.

- Maxie... (czyt. Maxi, zdrobnienie, którego używa zawsze Elena. Jakby ktoś nie wiedział XD) Musisz mi pomóc - Chłopak uniósł swoje ciemne brwi ze zdumienia. Elena nie odzywała się do niego praktycznie od września, i nagle pojawia się po tylu miesiącach czegoś chcąc. Poczuł złość.

- Serio? - spytał się z goryczą. - To pierwsze co mówisz mi po tak długim czasie? - Rudowłosa otworzyła usta, jednak po chwili je zamknęła. Max prychnął, pakując swoje podręczniki do torby. Wstał, kierując się do wyjścia, nie zaszczycając swojej siostry spojrzeniem.

- Przepraszam! Proszę nie odchodź! Nie zostawiaj mnie samej! - Stanął jak wyryty, słysząc rozpacz w jej głosie. Powoli odwrócił się, wbijając swój wzrok, w jej przerażoną twarz.

- Nie wiem co się ze mną dzieje! Ona ciągle ze mną walczy... Ciągle mnie dręczy... Mówi te straszne rzeczy... Każe mi je robić.

- Kto? - spytał się, patrząc się na nią z rosnącym niepokojem. Z jej czarnych oczu biła desperacja.

- Sobowtór.

Chris'a przechodziły ciarki, gdy słuchał Max'a. Wziął głęboki oddech, starając się opanować nerwy. W życiu by się nie spodziewał, że słowa jego matki się spełnią. Klątwa rodziny Blackthorn znowu ruszyła w bieg.

- To dlatego... Ona jest taka zmizerniała? - Max pokiwał głową. - I prześladuje ją sobowtór?

- Jej zła "bliźniaczka" - odparł czarnowłosy.

- Pamiętasz... Jak trzy lata temu wracaliśmy ze świąt? Na naszym pierwszym roku... Wtedy miałeś tą wizje, i ja wtedy... Przez chwilę myślałem, że oszalałeś... Że dopadła cię klątwa William'a Amarysa. Opowiadałem ci o nim - Max pokręcił głową, blednąc na twarzy.

- Nie rozumiem... - powiedział słabo.

- Wydaję mi się, że... Klątwa mogła przebudzić się w Elenie... - Chris zmarszczył brwi. - Nie. To nie możliwe...

- Co?

- Klątwa ciąży na Blackthorn'ach od sześciuset lat. I uaktywniała się około co 50 lat. Ostatnią osobą, która była ofiarą klątwy była Vivanne Blackthorn - Max zachłysnął się powietrzem.

- Co? Vivanne... Ona była szalona przez tą klątwę? - Chris westchnął.

- Tak, ale nie w tym rzecz... Ty i Elena urodziliście się 18 lat po Vivanne. Uwierz mi... Zawsze uaktywniała się co 50 lat... Coś jest nie tak...

- S - skąd to wiesz? - wyjąkał liliowooki.

- Ród Amarys'ów był bardzo bogaty i wpływowy w tamtych czasch. Ich ostatnimi potomkami był William i jego córka Alkmena, która wyszła za Blackthorn'a, przez co cały majątek William'a trafił do Blackthorn'ów... Od tamtej pory Gutowscy zapragnęli małżeństwa z Blackthorn'ami... Z początku próbowali się dogadać, jednak Blackthorn'owie nie byli skorzy zaufać podstępnym krukom. Nie dziwię się im... Jednak po wielu latach mój cioteczny dziadek odkrył mroczny sekret Blackthorn'ów. Jakimś sposobem jego szpiedzy dostarczyli mu archiwa tej rodziny, gdzie była dokładnie opisana ta klątwa. Oczywiście doszło do szantażu. Ojciec Karoliny zaszantażował twojego dziadka, że wszyscy się dowiedzą o klątwie i żadne czystokrwiste rody nie zechcą zaręczyć się z jego dziećmi, co doprowadziłoby do końca wielkiego rodu Blackthorn. Twój dziadek uległ Stanisławowi... I doszło do zaręczyn mojej matki z Klausem Blackthorn'em. Na dodatek Stanisław obiecał, że zdejmie klątwę... Możliwe, że by mu się udało, gdyby nie został zabity podczas wojny. Moja matka opowiadała mi tą historię, przy komiknku podczas burzy... Kiedy byłem mały sądziłem, że Stanisław był bohaterem, ale z biegiem lat zrozumiałem, że był manipulatorem. Jak wszyscy Gutowscy - przerwał, zerkając na przyjaciela. Max wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.

- Kto... Kto rzucił klątwę na Williama? - Christopher wzruszył ramionami.

- Nie mam pojęcia, ale najwidoczniej koleś musiał wkurzyć kogoś potężnego. To nie był, byle jaki czarodziej skoro rzuciał tak skomplikowany czar.

- Co z Eleną? Przecież ona może skończyć jak Vivanne! - zawył Max.

- Nie pozowlę na to - odparł Chris. W jego zielonych oczach pojawił się niebezpieczny błysk. -  Porozmawiam z Dorotą. Udało jej się uratować Andy'iego, który był w równie beznadziejnej sytuacji.... Ty musisz porozmawiać z portretem Amarysa, który jest w Blackthorn Manor....

- Nie lepiej powiedzieć dorosłym? - przerwał mu Max. Chris gwałtownie pokręcił głową.

- Oszalałeś?! Wiesz co się stanie, jak czarodziejski świat dowie się o tym?! Nie bez powodu Blackthorn'owie ukrywali to przez 600 lat! Elenę zamkną w wariatkowie gorszym, niż św. Mung, a tam będą przeprowadzać eksperymenty pod prektekstem leczenia... Nawet Harry i minister razem wzięci nie zdołają jej pomóc, jak dojdzie do czegoś takiego.. Nie możesz o tym nikomu powiedzieć... Nawet Teddy'iemu i Andy'iemu... Wolę, aby chociaż w tym roku mogli spokojnie cieszyć się życiem... Elena nie powiedziała Arrow'owi, prawda? - Max potrząsnął głową.

- Nie mówiła nikomu, do tej pory... Jak mamy się dostać do Blackthorn Manor? Odkąd te wampiry uciekły z węgierskiego Azkabanu, żadnemu uczniowi nie pozwala się wyjść z zamku... Nawet do Hogsmede zabronili nam chodzić...

- Dorota nam pomoże. Nie martw się, jeszcze przed przerwą świąteczną pogawędzisz z dziadkiem - Max westchnął, opadając na łóżko w dormitorium.

- Nasze życie nigdy nie będzie proste. Ciągle tylko problemy i problemy. Chyba nawet Harry nie miał tak ciężko, jak my - Max pociągnął nosem, ledwo powstrzymując łzy. Twarz Chris'a złagodniała.

- Stary... Nie płacz. Kiedyś się wszystko ułoży. Zobaczysz. Dożyjemy sześćdziesiątki i będziemy narzekać na żylaki.

- Tak samo myśleli moi rodzice... Oboje powtarzali to sobie codziennie.... Pocieszali się. I popatrz - powiedział ponuro Max. - Żadne z nich nie dożyło nawet trzydziestki. Tak samo Huncwoci.

Heeej! Wracam po dość długiej przerwie! Piszcie w komentarzach co sądzicie o dzisiejszym rozdziale :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top