Rozdział 1

Drzwi od pokoju zatrzasnęły się. Rudowłowsa dziewczyna oparła się o nie, łapiąc oddech. Miała zaróżowione policzki od wysiłku i rozczochrane włosy. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany miały niebieski kolor. W rogu stało dwupiętrowe łóżko. Pod oknem znajdowało się mahoniowe biurko z obrotowym, czarnym krzesłem. Szafa stała tuż obok. W końcu natrafiła wzrokiem na kurczowłosego chłopca. Leżał, czytając książkę. Nudy. Po prostu nudy! Czasami miała wrażenie, że jej brat to wcielenie starej, pomarszczonej kobiety z setką kotów. Jednak musiało mu się trafić bycie tym rozsądnym. Jej usta ułożyły się w kpiący uśmieszek. Odgarnęła loki, po czym wolnym krokiem podeszła do niego.

- Elena. Jak dobrze cię widzieć - rozbrzmiał jedwabisty głos Max'a. - Jak tam Twoja kumpelka Nancy Hangleton? - spytał, unosząc wzrok znad lektury.

Pogardliwy wyraz zagościł na twarzy Eleny.

- Dostała łajnobombą. Teraz przynajmniej nie będzie się wymądrzać. -
Dobiegł ją cichy chichot.

- Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. - Po chwili wyciągnął z szuflady dwie koperty. Elena podskoczyła jak oparzona, krzycząc z radości.

- Max! O rany! Daj mi mój! -
Podał jej list, z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Otwieramy na trzy, ok? - spytała, patrząc wyczekująco.

- Dobra - odparł, patrząc się na nią z rozbawieniem.

- Raz... Dwa... Trzy! - Rozerwali pieczęć w tym samym czasie. Przeczytał spokojnie w przeciwieństwie do swojej siostry, która co chwilę piszczała. Przewrócił oczami.

- Zastanawiam się do jakiego domu oboje trafimy! Jak sądzisz?

- Sam nie wiem. Myślę, że ty trafisz do Gryffindoru. - Na jego słowa uśmiechnęła się - ale ja... - przerwał, marszcząc brwi.

- Może Ravenclaw? Jesteś taki oczytany i mądry. -
Nastała cisza. Po chwili Elena oznajmiła wesołym tonem.

- Musimy powiedzieć pani Gilbert, że dostaliśmy już sowę. Wtedy ustali termin naszej wycieczki na pokątną!

- Ja jej powiem, jak już wróci z Ministerstwa.

Kiedy oznajmił dyrektorce Sierocina Dla Małoletnich czarodziejów i czarownic, że już dostali listy z Hogwartu, kobieta pogratulowała dwójce rodzeństwa serdecznie. Niestety musieli czekać trzy tygodnie, ponieważ wcześniejsze terminy były już zajęte. W tym roku bardzo dużo dzieci z Sierocina wybierało się do szkoły. Dla Max'a zleciały one na czytaniu i pilnowaniu siostry, natomiast Ellie, jak to ona wymyślała co raz to nowe żarty. Już planowała jak pójdzie do sklepu Weasley'ów i zakupi wszystkie produkty do robienia psikusów. Najbardziej czego wyczekiwał starszy bliźniak to Bank Gringotta. To w skrytce rodzinnej mógł znaleźć jakieś odpowiedzi o jego rodzicach. Znowu zakiełkował w nim strach. Co jeśli byli śmierciożercami? Nie wiedział kompletnie nic o jego rodzinie. Z tego co dowiedział się w książce o genealogii prawdziwych czarodziejów, Blackthornowie byli antycznym i szlachetnym rodem czystokrwistych. Mogli być uprzedzeni w stosunku do mugoli i mugolaków, więc było prawdopodobieństwo, że popierali Voldemorta.

Z jego przemyśleń wyrwała go siostra.

- Pomyśl tylko! Może akurat w tym dniu natrafimy na właściciela sklepu! George'a Weasley'a! Słyszałam o nim tak wiele! Znasz Willa Pangborna? Jasne, że tak! Teraz będzie na czwartym roku, ale to nieważne! Widzisz on powiedział, że kiedy George i jego brat bliźniak byli na siódmym roku i była tam Umbridge, to oni uciekli ze szkoły na miotłch! Wybuchły łajnobomby, fajerwerki i w ogóle wszystko! Przed odlotem kazali Irytkowi dokuczać Umbridge ile wlezie! Posłuchał ich! To wszystko co oni zmalowali... - rozmarzyła się. - Nie mogli się tego pozbyć z Hogwartu tygodniami! Dwaj naczelni żartownisie! Jeszcze znakomitsi od Huncwotów! Myślisz, że on mógłby dać mi swój autograf? - W tym momencie popatrzył się na nią pustym wzrokiem.

- I to wszystko powiedział ci Pangborn?

- Och tak! Ale wszyscy to wiedzą! Oni są legendą!

- A co z jego bratem? Też prowadzi z nim sklep? -
Momentalnie przygasła.

- Zginął w Bitwie o Hogwart.

- Ile miał lat?

- Był bardzo młody, dwadzieścia. - Na Merlina. Max pokręcił głową. Ten chłopak zginął przez Voldemorta. Przez śmierciożerców, którymi mogli być jego rodzice. Co jeśli to oni go zabili? Nagle poczuł mdłości.

- Och Maxie. - Na twarzy Eleny pojawiło się zmartwienie i poczucie winy. - Przepraszam. Nie powinnam ci mówić, nie wiedziałam, że to tak cię zasmuci.

- Miał przed sobą całe życie. Zrobiło mi się go żal - odpowiedział, unikając jej wzroku. Uśmiechnęła się do niego, odgarniając mu włosy z twarzy.

- Nie zadreczaj się. -
Westchnął, po czym położył głowę na jej kolanach. Patrzyła przez okno, obserwując niebo.

- Większość popleczników Voldemorta była w Slytherinie, no nie?

- Tak. Do czego zmierzasz?

- Co jeśli... Co jeśli ja będę w Slytherinie? -
Roześmiała się.

- Nic nie będzie. Będziesz dalej moim bratem. To nie dom, do którego należysz określa ciebie jako człowieka. Nie każdy Huffelpuff jest słaby, nie każdy Ravenclaw zrozumiały, nie każdy Slytherin jest tchórzem i - Zaśmiała się gorzko. - nie każdy Gryffindor jest lojalny. -
Zmarszczyl brwi.

- Peter Petigriew. Był w Gryffindorze, a został zdrajcą i tchórzem. -
Zapatrzył się w dal, wdychając jej słodki zapach.

- Więc po co jest przydzielanie uczniów do różnych domów? Jaki to ma sens?

- Jednoczenie się. -
Otworzył oczy i posłał jej pytając spojrzenie.

- Jednoczenie się w obliczu niebezpieczeństwa. W obliczu wroga. Przypomnij sobie, jak wszyscy walczyli przeciwko Voldemortowi. Zjednoczyli się i walczyli razem. Ginęli razem. Więc, tak to ja widzę. Przydział do różnych domów jest właśnie dlatego. Do jednoczenia się.

Heej! 1 rozdział już za nami! Z góry przepraszam za błędy ale piszę na telefonie. Całe uniwersum Harrego Pottera należy do J.K. Rowling. Tylko Max,Elena i Ronnie do mnie należą no i jeszcze Nancy Hangleton oraz Will Pangborn xd Postaram się aby następny rozdział był dłuższy. Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top