2.4
Max z wdzięcznością przyjął porcję jajecznicy z bekonem. Pani Weasley obdarzyła go promiennym uśmiechem. Dalej było dla niego dziwne myśleć o niej jako swojej babci. Upił łyk piwa kremowego rozglądając się po kuchni. Na wieść o tym, że Fred miał dwójkę dzieci, prawie cała rodzina zjechała się do Nory. Nie było tylko Charlie'ego i Percy'iego. Oboje ciężko pracowali. Zwłaszcza Percy, który lada moment mógł zdobyć upragniony awans.
Wszyscy siedzieli przy stole wymieniając się uwagami. Co chwila ktoś wybuchał śmiechem. Elena rozmawiała z Fleur, skubiąc serwetkę. Szczęśliwy obrazek rodziny. Teddy szturchnął go łokciem, wskazując brodą na podwórze. Max pokręcił głową. Po swojej ostatniej wizji był zbyt zmęczony, aby grać. Ewentualnie sędziował, a wszyscy się świetnie bawili. Zazwyczaj wtedy James i Albus dotrzymywali mu towarzystwa. James miał 8 lat, a Albus był młodszy od brata o dwa lata. Ich siostra Lily niedawno skończyła 3 latka.
Poczuł niepokój. Kiedyś po wizjach nie czuł się tak... Słaby. Westchnął, skubiąc widelcem w jajecznicy. Harry posłał mu te wszystko wiedzące spojrzenie. Czy te sny z Voldemortem też tak go wykańczały? Max nigdy nie zadał mu tego pytania. Po prostu czuł, że to nie na miejscu wspominać o czarnoksiężniku. Nieważne jak bardzo był zaprzyjaźniony z Potterem. Wbił wzrok w kolorowy obrus. Najprawdopodobniej zrobiony przez Molly. Zerknął z ukosa na siostrę. Przez słońce wpadające do kuchni, jej włosy miały krwisto - czerwoną barwę. On i Elena zdecydowanie wyróżniali się na tle swojej nowej rodziny. Weasley'owie posiadali charakterystyczne dla siebie marchewkowe włosy, rumianą cerę z piegami i orzechowe oczy. Młody Blackthorn zdecydowanie wdał się w matkę. Elena z pierwszego rzutu oka wyglądała jak Weasley. Jednak jej włosy nie były pomarańczowe, tylko ogniste. Skóra była albastrowa. Jednak po jej piegach, których miała od groma nie było śladu. Rysy twarzy się wyostyrzyły, nadając jej arystokracki wygląd. Największą, szokującą zmianą były jej oczy. Zazwyczaj jej tęczówki miały czekoladowy kolor. Obecnie były ciemne. Niczym czarna kawa bez mleka. Wokół źrenicy pojawiła się złota obwódka. Gdy Artur pierwszy raz ją spotkał stwierdził, że wyglądała zupełnie jak cień jego matki - Cedrelli Black. Pomimo tego, mógł zobaczyć w niej coś z Fred'a. Wystarczyło porównać ją i George'a.
Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, gdy zobaczył jak zarumieniony Teddy rozmawiał z Victorie. To było oczywiste, że Lupin się w niej podkochiwał. Powoli podniósł się z krzesła, przyciągając uwagę wszystkich obecnych w kuchni. Hermiona przyjrzała się mu badawczym spojrzeniem. Po chwili spytała niepewnym tonem.
- Czy to znowu te wizje? Jesteś blady jak ściana.
- Ja zawsze jestem blady Hermiono. - Jego przyjaciel uniósł swoje turkusowe brwi. Max westchnął.
- Mnie nie oszukasz. Co było tym razem? - widząc wyraz twarzy Blackthorna, wziął głęboki oddech. - Max...
- Bitwa o Hogwart - wypalił pośpiesznie.
- Co? - wszyscy momentalnie zesztywnieli.
George spuścił wzrok. Cholera. Czarnowłosy zacisnął swoje dłonie w pięści.
- Kim jest Klaus Blackthorn? - Harry gwałtownie podniósł swoją głowę. Jego zielone oczy wywiercały w nim dziury.
- Dlaczego pytasz? - Max zabębnił palcami w stół. Po kilku sekundach odpowiedział cicho, jednak wyraźnie.
- Widziałem go. Uciekał,po tym jak... Bellatrix Lestrange zabiła kogoś na kim mu zależało. Ojciec Chris'a go dogonił - Teddy zakrztusił się herbatą.
- Co?! Stary Christopher'a?! Jesteś pewien?! - Wysapał, gdy Victorie poklepywała jego plecy. Ellie wpatrywała się w brata wytrzeszczonymi oczami. Jej usta były lekko otwarte. Ginny i Harry wymienili znaczące spojrzenia.
- Jestem pewien. Wyglądał jak jego kopia. To był Vince Avenque.
- Kogo zabiła Bellatrx? - spytała drżącym głosem jego bliźniaczka. Max przełknął ślinę. To właśnie tego chciał uniknąć. Czuł się jakby miał gulę w gardle. Poczuł okropne zdenerwowanie.
- Tonks. Nimfadora Tonks... To o nią chodziło. - chłopiec usłyszał jak parę osób naraz zachłysnęło się powietrzem. Ted wyglądał na zszokowanego. Widelec wypadł mu z ręki. Jego włosy zmieniły kolor na granatowy, niemalże depresyjny. Liliowooki poczuł smutek. Metarmoformag spuścił głowę. Po kilku minutach spytał się go drżącym głosem.
- Jak oni byli ze sobą powiązani?
- Nie mam pojęcia Teddy. - Chłopiec spojrzał się Max'owi w oczy.
- Musimy się spotkać z ojcem Christophera–
- Już wystarczy! - wykrzyknęła pani Weasley. Zarówno Blackthorn i Lupin spojrzeli na nią zdziwieni. - Jesteście dziecmi - powiedziała drżącym głosem. - Nie wtrącajcie się choć raz w sprawy, które dotyczą dorosłych.
- Ale... - Teddy zająknął się - Tu chodzi o moją matkę! Więc to moja sprawa! Max'a też! Przecież to on ma te wizje!
Max zmrużył oczy, przyglądając się zakłopotanej Molly. Harry, Hermiona i Ron mieli kamienne wyrazy twarzy. Jednak napięcie w ich ramionach zdradziło ich. George unikał jego wzroku, a Bill bawił się obrusen. Fleur, Ginny i Angelina robiły wszystko, aby nie patrzeć na dwójkę chłopców. Tylko jego kuzyni wydawali się być zdezorientowani zachowaniem dorosłych. Max przypomniał sobie znak na ramieniu Klausa. To o to chodziło. Oni dobrze wiedzieli, że Klaus był śmierciożercą. Dlatego nie chcieli nic powiedzieć Teddy'emu, że jego matka była z nim zaprzyjaźniona. Z poplecznikiem Voldemorta. Ale... Klaus nie był nim z wyboru! Zmusili go... I najprawdopodobniej przyjaźnił się z Tonks zanim dołączył do Voldemorta.
Czarnowłosy położył mu rękę na ramieniu.
- Daj spokój Ted. - Lupin otworzył usta, jednak po chwili je zamknął. Wstał od stołu, ciągnąc za sobą Max'a. Oboje wyszli z kuchni, czując spojrzenia na plecach. Kiedy znaleźli się w ogrodzie, Teddy gwałtownie odwrócił się w jego stronę. Jego włosy miały wściekło - czerwony odcień, a oczy lśniły wszystkimi kolorami.
- Wytłumacz mi o co do cholery chodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top