2.11
Nocnym Łowcom dwa miesiące szkoły zleciały w oka mgnieniu. Nim się obejrzeli nadszedł 31 października, czyli bal Halloween'owy.
Andy, Chris i Max ubierali się w swoje szaty wyjściowe, rozmawiając przy tym przyciszonymi głosami. Niedaleko nich przebierała się jeszcze trójka współokatorów.
- No, Max... Niezłą loszkę zaprosiłeś na dzisiejszą potańcówkę. - blondyn poruszył sugestywnie brwiami, przez co Blackthorn zarumienił się niczym dorodny pomidor.
- ... Ale nikt nie przebije Andy'iego. To w końcu on idzie z sex bombą. - Andy syknął, odwracając się w kierunku Chris'a.
- Weź tak nie gadaj! Ona była lepsza, niż te inne laski. Serio wszystkie, które posiadają mózg były już zajęte. Lisa co prawda do inteligentnych nie należy...
- Spoko, stary. Całkowicie Cię rozumiem. Nie mogłeś się jej oprzeć. Tak samo jak cała populacja chłopaków w Hogwarcie. - powiedział beztrosko Avenque.
- Nie! To nie tak!
- Chłopaki. Ubierajcie się bo już zaraz siódma! Za niedługo musimy iść po dziewczyny. - powiedział zirytowany Max.
- No ale przyznaj... Podoba Ci się jak cholera.
- Chris!
- No dobra! Już odpuszczam!
******************************
Elena przejrzała się w lustrze. Wyglądała całkiem nieźle w swojej zielonej sukience. Jednak Clarisse miała odmienne zdanie.
- Wyglądasz jak choinka bożonarodzeniowa! Na miłość boską Eleno! Jesteś ruda! Takie kolory ci nie pasują... Nie puszczę Cię tak! - Delacruz zacmokała ustami, wygrzebując z kufra białą sukienkę. Była koronkowa z dekoltem w kształcie serca. Elena z przerażeniem zauważyła, że nie miała rękawów.
- Nie! Ona za dużo odkrywa! - Clara przewróciła swoimi srebrnymi oczami.
- Daj spokój. Jesteś młoda, ładna z perfekcyjną skórą... Ta sukienka jest idealna. A teraz szybko w nią wskakuj. Jeszcze został nam makijaż.
Sukienka sięgała jej do kostek i podkreślała jej kształty. Ruda poczuła dreszcze, przypominając sobie, że jej sobowtór nosiła podobną kreację. Zmusiła się do uśmiechu. Nie chciała zamartwiać Clary.
Delacruz podkreśliła jej brwi, wytuszowała rzęsy i pomalowała powiekę czarnyn kolorem, nadając efekt "Smokey Eye". Wykonturowała jej twarz, nadając ostre i wyraziste rysy, a na sam koniec, usta przejechała czerwoną pomadką.
- Teraz wyglądasz zjawiskowo. Castiel padnie trupem. - Elena szczerze w to wątpiła. Owszem, wyglądała dobrze, ale nie dorównywała Delacruz w żadnym calu.
Blondynka puściła jej oczko, zmierzając do wyjścia.
- Będę czekać w PW. - pokiwała głową, patrząc się w lustro. Przygładziła swoje włosy i z wstrząsem zauważyła, że jej odbicie... Nie wykonywało jej ruchów.
Sobowtór uśmiechnęła się drwiąco, a Elena gwałtownie cofnęła się. Przylgnęła do ściany, nie spuszczając wzroku ze swojej bliźniaczki.
Sobowtór powoli wstała, wbijając swój palący wzrok w młodą Blackthorn. Rudowłosa sapnęła, łapiąc się za serce. Zsunęła się na podłogę, łapiąc powietrze niczym ryba.
- Boli. - jęknęła, kuląc się na posadce. - Co ty mi robisz? Czego chcesz? - wyszeptała płaczliwie.
Ból nasilał się z każdą sekundą. Elena przymknęła oczy, przyciskając dłonie do klatki piersiowej. Jej serce biło szybko jak werbel. Czuła się jakby w każdej chwili miało wyskoczyć jej z piersi. I w pewnym momencie wszystko ustało. Te okropne uczucie zniknęło. Odetchnęła z ulgą, otwierając oczy. Zerknęła w lustro i wrzasnęła na całe gardło.
Stała za nią, a jej uśmiech się poszerzył, gdy zobaczyła jej strach. Ostatnie co zapamiętała to śmiech. Chłodny i wysoki. A później nastała ciemność.
******************************
Max uśmiechnął się, widząc Hagrida tańczącego z profesor Mcgonnagall. To był dość uroczy widok. Mógł zauważyć zachwyt uczniów na wystrój WS. Prefekci z dumą otrzymywali gratulacje od kadry nauczycielskiej.
Max sam był oszołomiomy wyglądem sali. Był dość... Mroczny. Na ścianach wisiały krwawe róże, a w kątach stały dynie i szkielety, które zaczynały się poruszać, gdy ktoś się do nich zbliżył. Sufit, czyli niebo było ciemno - granatowe. Co jakiś czas ciskało piorunami. Max mógł zauważyć nietoperze przelatujące nad głowami uczniów. W powietrzu unosił się wielki napis "CUKIEREK ALBO PSIKUS", którego za bardzo nie rozumiał. Najprawdopodobniej jakiś mugolski zwrot.
Clarisse lekko wrzasnęła, gdy nietoperz o mało co nie wylądował w jej włosach.
- Spokojnie. To tylko zaklęcie. - powiedział rozbawiony Blackthorn. Blondynka zarumieniła się, ścisakając jego dłoń. Tym razem to Max zaczął się wściekle rumienić.
Po kilku minutach dostrzegł Ted'a, Andy'iego i Chris'a. Ich partnerki wyglądały bardzo pięknie.
Max musiał przyznać Chris'owi rację. Lisa Gray była w istocie sex bombą.
Zielona sukienka, którą na sobie miała, podkreślała jej szmaragdowy kolor oczu i... Kształty. Kasztanowe włosy, opadały jej na ramiona, a ciemno bordowe usta, wykrzywiały się w drwiącym uśmiechu. Andy wyglądał na nieco wytrąconego z równowagi. Blackthorn nie mógł mu się dziwić.
W pewnej chwili dostrzegł Elenę i Castiela. Chłopak jej siostry wyglądał przystojnie jak zawsze, ale Elena... Była inna. I nie chodziło mu o makijaż czy białą, zwiewną sukienkę. Uśmiechnęła się do Arrow'a, ciągnąc go na parkiet. I wtedy się zaczęło.
Tańczyli z gracją i pasją. Jego bliźnkaczka przyciągała wzrok, kiedy poruszała się w taki sposób. Wyglądała jak anioł... Jej suknia, kręciła się razem z nią, a wszystkie kroki były perfekcyjne, bez żadnych potknięć. Oboje byli zajęci sobą, nie zwracając uwagi na nikogo.
Ich taniec był dynamiczny... Niemalże demoniczmy. Nie sposób było mu odwrócić wzrok od niezwykłej pary.
******************************
W PW Slytherinu po balu, miało się odbyć "after party". Max i Chris byli podekscytowani, bo w końcu mogli w nim uczestniczyć. Zawsze starsze roczniki wyganiały pierwsze, drugie i trzecie klasy do dormitoriów, gdy zaczynała się impreza. Oboje postanowli pójść do swojej sypialni, aby przebrać się w coś wygodniejszego. To co tam zastali, przerosło ich wszelkie oczekiwania.
- O MERLINIE!
******************************
Andy musiał przyznać, że towarzystwo Lisy nie było takie złe. Okazało się, że była całkiem niezłą tancerką, dlatego większość czasu spędzili lawirując, pomiędzy tańczącymi parami. W międzyczasie cicho rozmawiali. Dziewczyna opowiadała mu czym zajmował się jej ojciec ( Xavian Gray, był dość znanym biznesmenem w czarodziejskim świecie i Andy o nim słyszał, jednak słuchał jej z grzeczności). Oczywiście Christopher z drugiego końca sali posyłał mu sugestywne spojrzenia, a jego partnerka... Patrzyła się mrocznie, na nieświadomą niczego Gray. Andy nie wiedział o co chodziło Alexie, jednak Lisa miała wielu wrogów i możliwe, że mogła się jakoś narazić DeCerto.
Po balu, Andy zaproponował Lisie, aby poszła z nim na "after party". Dziewczyna zgodziła się, uczepiając się jego ramienia.
Kiedy znaleźli się w PW, Lisa szarpnęła go za dłoń. Zaskoczony, zmarszczył brwi.
- Co? - jednak nie dane było mu skończyć, gdy wepchnęła go do dormitorium. Zamknęła drzwi kopniakiem, po czym doskoczyła do niego w mgnieniu oka.
- Ej! Co ty... - dziewczyna przyssała się do jego szyi i pchnęła go na pierwsze, lepsze łóżko. Andy zdusił jęk, kiedy jej zęby drasnęły jego obojczyk.
Siedziała na nim okrakiem, a jej dłonie błądziły po jego ciele. Nie mógł powstrzymać tych przyjemnych dreszczy, które czuł kiedy go dotykała.
- Nie. - jęknął - Przes... Ummm! - zagłuszyła go pocałunkiem. Jej język natarł na wargi chłopaka. Rozwarł je lekko, a język wdarł się do jego buzi. Zatopiła ręce, w kruczoczarnych włosach Andy'iego, niszcząc jego fryzurę.
Kompletnie nie wiedząc co w niego wstąpiło, oddał pocałunek. Ich języki walczyły o domimację, ale koniec końców wygrał Jugson... Chłopak jęknął, przyciągając ją do siebie, gdy nagle....
- O MERLINIE! - z szybkością błyskawicy, Lisa zeskoczyła z niego. Wstała, przygładzając włosy. Andy leżał oszołomiony, gapiąc się na dwójkę przyjaciół. Jego wzrok przeniósł się na Gray. Jakim cudem wyglądała tak idealnie, gdy przed sekundą obściskiwała się? Nawet jej bordowa szminka nie była rozmazana.
Przełknął ślinę, na widok miny Avenque'a. Christopher zacisnął swoje ręce w pięści, posyłając Jugsonowi spojrzenie, które zmroziło mu krew w żyłach.
- Serio?! Na moim łóżku?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top