Epilog

Max, Chris i Teddy siedzieli nad jeziorem ciesząc się czerwcowym upałem. Lupin moczył swoje stopy w wodzie, ochlapując wszystkich na około. Jednak nie przeszkadzało to im, ze względu na wysoką temperaturę.

Chris nigdy nie sądził, że jego pierwszy rok w Hogwarcie może być tak szalony. A ponad dwa miesiące temu okazało się, że nauczycielką OPCM była Czarna Pani.

- No to... Wiecie... Mam ślub w sierpniu z tą całą Amelią. Możecie przyjść mnie wesprzec? - zapytał się Avenque.

Max wzruszył ramionami.

- To zależy czy Zakon się zgodzi puścić mnie i Elenę. - na wzmiankę o rudowłosej wzrok Chrisa pociemniał. Max też już nie mówił o niej z entuzjazmem. Ich relacje naprawdę się ochłodziły.

Elena była wściekła i zawiedziona, że Max ukrywał przed nią te sny. Oczywiście nie docierały do niej jakiekolwiek wyjaśnienia, że Max robił to po to by ją chronić i nie zamartwiać. Westchnął. Życie jest takie pokręcone.

Kiedy otworzył oczy zobaczył w oddali zbliżającą się sylwetkę. Kiedy postać się zbliżyła, Max mógł zobaczyć twarz. Sapnął a razem z nim Teddy i Chris.

- J-jak? - wyjąkał Lupin, patrząc się z niedowierzeniem na Andy'iego. Chłopak posłał im czarujący uśmiech. Przeniósł swój wzrok na blondyna.

- Pewna znajoma Chris'a mi pomogła.

- Dorota? - Jugson pokiwał głową.

- Zdjeła ze mnie zaklęcie milczenia. - cała trójka wciągnęła powietrze.

- To... To był Castiel? - Jugson zaśmiał się gorzko.

- Nie. Mój kuzyn Nott... - powiedział głosem przesiąkniętym goryczą. - Użył klątwy, którą stworzył Castiel. Rzucił na mnie zaklęcie milczenia, gdy już leżałem w skrzydle szpitalnym. Gdyby Castiel go nie powstrzymał... Byłbym roślinką. Kiedy usłyszałem, że
uratował Max'a to... Postanowiłem nie mówić aurorom, że to on stworzył tak mroczną klątwe. Tiberius też go nie wydał.

- Więc... Castiel przez ten cały czas wiedział? Czemu Nott to zrobił? - powiedział Chris, a w jego głosie można było usłyszeć wściekłość.

- Rozmawiałem z Arrowem. Nie chciał ryzykować, że dowiedzą się o tej klątwie, więc milczał. -
Max zmarszczył brwi. - Dlaczego twój własny kuzyn zrobił coś takiego?

- Z pozoru to dlatego, że donosiłem wam. Ale on po prostu zrobił coś, co chciał zrobić od bardzo dawna. Był mną zdegustowany. Przecież jestem nic nie wartym zdrajcą krwi.

- O rany - powiedział Teddy, z współczującym wyrazem twarzy.
Chris prychnął.

- Nieważne czy uratował Max'a czy powstrzymał Nott'a. On jest dupkiem. Nikomu nic nie powiedział! Przecież ty mogłeś umrzeć!

- Wiem - wyszeptał Andy. - Castiel jest takim typem, który ratuje tylko siebie gdy przyjdzie co do czego.

- Jednak mnie uratował - Powiedział Max.

- Tak. On... Nie jest dobry.... Nie jest też przesiąknięty złem.

- Nie zapominajcie, że on i jego grupka maczają palce w czarnej magii. - przypomniał im cierpliwie Chris.

Andy westchnął.

- Tak. O tym nigdy nie możemy zapomnieć.

******************************
Dwa miesiące później

Max usiadł na jednej z białych ławek razem z Teddy'm, Andy'm i Eleną. Wszyscy ubrali eleganckie szaty wyjściowe. No przecież to ślub ich przyjaciela.

Chłopak zdusił śmiech w gardle. Dalej to wszystko do niego nie docierało. Chris brał ślub! Max'owi postać męża kojarzyła się z kimś poważnym, dojrzałym, a co najważniejsze dorosłym. Chris zdecydowanie nie był taką osobą.

Cała ceremonia odbywała się w wielgachnym ogrodzie Gutowskich. Wszystko było przyozdobione goździkami, astrami i lillami oraz paroma innymi gatunakmi kwiatów, których Max nie znał.

O dziwo tyle roślin komponowało się bardzo dobrze.

Nie miał pojęcia jak to zrobili, ale z srebrnych nici uczepionych niewiadomo gdzie zwisały płatki lili. Magia.

Goście ucichli odwracając się do tyłu. Amelia była ubrana w biało - złotą, koronkową sukienkę odsłaniającą ramiona. Dół był rozkloszowany. Jej kasztanowe włosy były rozpuszczone. Na szyi miała delikatny naszyjnik z czarnym krukiem, który był w herbie Gutowskich. Szła po białym dywanie, trzymając bukiet blado - różowych róż.

Stanęła naprzeciwko Christophera z uśmiechem na twarzy. Chłopak odwzajemnił go, ale Max znał go na tyle długo, że wiedział, iż był sztuczny. Złapali się za ręcę, wypowiadając słowa przysięgi.

Kiedy skończyli z ich dłoni wydobył się blask, który oślepił wszystkich na kilka sekund. Kiedy Blackthorn odzyskał wzrok, mógł dostrzec na palcach pary młodej połyskujące obrączki. Wymienił spojrzenia z Andy'm i Teddy'm.

Elena wydawała się zamyślona. Wpatrywała się w zwisające lilie nerwowo miętosząc swój bukiecik. Max podniósł pytająco brwi, ale ona to zignorowała.

******************************
Elena upiła łyk bezalkoholowego szampana, patrząc się beznamiętnie na tańczących ludzi. Czuła się... Pusta. I sama nie rozumiała dlaczego. Przecież nie byla zazdrosna o Chris'a! Ona zdecydowanie go nie lubiła! Więc czemu czuła się tak przybita? Czemu tak trudno było jej patrzeć jak ta franca Amelia, stoi uwieszona na jego ramieniu? Westchnęła. Miała już ochotę wracać na Grimmuald Place.

- Mógłbym prosić o taniec - rozległ się za nią gładki, melodyjny głos. Odwróciła się, a jej oczom ukazał się Chris uśmiechający się do niej.

- Jasne - powiedziała cichym głosem. Kiedy znalazła się blisko niego z szokiem uświadomiła sobie, że był od niej wyższy o pół głowy. Kiedy on tak urósł?! Wciągnęła powietrze do płuc, czując przyjemny zapach ziół. Mocno się zarumieniła, gdy uświadomiła sobie, że to jego zapach.

- Jak to jest? - wypaliła.

- Ale co?

- No bycie... No wiesz, bycie mężem?

- Zaskakująco zwyczajnie. - Najwyraźniej rozbawiła go tym pytaniem.

- No... To dobrze by było, abyśmy spotkali się za parę lat na ślubie -powiedziała powoli. - Tyle, że moim. - Szmaragdowe oczy Chrisa pociemniały, jednak szybko się opanował. Obrócił ją wokół osi.

- Z pewnością na niego przyjdę. Będę bawił się tak świetnie, że o dwudziestej będę leżeć pod stołem śpiewając "Singing in the rain" - powiedział noszolanckim tonem.

- Co będziesz śpiewał?- parsknęła śmiechem.

- Mugolska piosenka - wyjaśnił.
Przetańczyła z nim jeszcze parę piosenek, aż w końcu Chris westchnął.

- Musisz to wiedzieć... Możesz uznać mnie za egoistę, samoluba. Kto wie. Może faktycznie nim jestem. Popełniłem wiele błędów, a jednym z nich było zakochanie się w tobie, wiedząc o tym, że nie powinienem był pozwalać sobie na takie uczucia. - rudowłosa wytrzeszczyła oczy. - Wiem, że to głupie.Mam w końcu dwanaście lat... Co ja tam mogę wiedzieć o... - Elena nie mogła nic powiedzieć. Jakby miała gulę w gardle. Patrzyła się na niego jak zaklęta. Po chwili potrząsnął głową.

- Przepraszam. Przepraszam, że namieszałem ci w głowie - wyszeptał. Odwrócił się zostawiając ją na środku parkietu. Stała tam jak spetryfikowana. Wolnym krokiem podeszła do stolika, siadając ciężko. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że po jej policzkach płynęły łzy. Wszystko było stracone. Nie było sensu walczyć, bo było już za późno. Christopher Avenque był już związany z inną dziewczyną, a ona nie mogła z tym nic zrobić. Była bezsilna. Dopiero teraz uświadomiła sobie co naprawdę znaczył dla niej najlepszy przyjaciel jej brata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top