Problem #41 - BAL.

A więc wczoraj byłam na balu.

Takim szkolnym, pseudokarnawałowym. Przyszła połowa szkoły. Miała przyjść Małgorzata, ale nas wykiwała. Ale cóż. W każdym bądź razie spędziłam cały wieczór z Natalką, Karoliną, Karoliną i Kasią (nie Kasią że Squipped_Child , inną Kasią). Gadałyśmy sobie o różnych rzeczach. Okazało się, że Karolina jest tak samo zbulwersowana odnośnie tros co ja, więc było dużo narzekania i smutnego stania w miejscu, kiedy akurat wróciłyśmy ze stołówki i grali refren „Ona by tak chciała".

Ale najgorsze było to, co się stało na stołówce. Bo siedzimy sobie po kilku(nastu) piosenkach, ja jem ciasto, a dziewczyny poszły sobie po pizzę. A ja biorę sobie kolejną butelkę. Butelki trzeba było podpisywać. To ja odwracam się do dziewczyn z drugiej klasy i mówię „Mogę prosić marker?", takim przesadnie uroczystym tonem. I jedna tak „Oczywiście~". Biorę marker i mówię „Dziękuję, niewiasto". A ona takie „UwU, ale ty urocza jesteś!". A ja takie WTF.

I miałam atak paniki, bo pierwszy raz w życiu ktoś, kogo kompletnie nie znam, nazwał mnie uroczą.

Potem ta sama baba trafiła mi się do pary na Belgijce ._.

To było traumatyczne.


Bonus - podczas gadaniny o bulwersowaniu się narysowałam Rinę na mojej butelce.

Z tym też się wiąże ciekawa historia.

Opowiadałam dziewczynom, jak to powstał pomysł na Rinę. „No i taka jedna dziewczyna z Wattpada powiedziała mi «Ej, zrób im dziecko!». No to ja, bach, zrobiłam im dziecko".

A Natalka zaczęła się śmiać, bo wyobraziła sobie mnie w jakimś laboratorium, majstrującą przy kodzie genetycznym XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top