🅧🅧🅥🅘🅘
W skupieniu słuchałam tego, co każdy miał mi do powiedzenia. Spotkaliśmy się dzisiaj, aby wspólnie ustalić jakiś plan działania. A ja mimo mojego staniu chciałam dać z siebie wszystko i podjąć jak najlepszą decyzję. Co wcale nie było takie łatwe. Sytuacja była trudna i spoczywała na mnie ogromną odpowiedzialność. A co do mojego staniu to stwierdziłam, że na razie zachowam wszelkie informacja dla sobie. Nie chciałamby inni wiedzieli. Głównie dlatego, że sama nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Nie wiedziałam co postanowię, dlatego doszłam do wniosku, że łatwiej będzie zrzucić winę za moje złe samopoczucie na stres. Tak było najlepiej. A co będzie dalej, to jeszcze się zobaczy.
- Skoro media społecznościowe są teraz tak istotne, można by tam ogłosić wszystko światu. - Stwierdził radny, a ja skrzywiłam się lekko.
- Ludzie mogą to potraktować mało poważnie. - Oświadczyłam no co ten skinął głową, chyba dochodząc do wniosku, że mam rację.
Media społecznościowe byłyby najłatwiejsza droga do pokazania prawdy. Jednak były one dla wielu mało wiarygodne. Poza tym wtedy wszystko rozniosłoby się po świecie cholernie szybko. A ja sama nie wiem, czy postawienie ludzi tak po prostu przed czymś takim było dobrym pomysłem. To mógłby być dla nich zdecydowanie za duży szok.
- Może najpierw warto byłoby porozumieć się z władzą? Chyba lepiej ustalić szczegóły związane z prawem, zanim nie sprawdzimy chaosu. - Wtrącił kto inny a ja, westchnęła cicho.
Podjęcie decyzji naprawdę było trudne i wymagające. Wszystkie wybory wydawały się mało odpowiednie. To mało wiarygodne to zbyt szokujące. Słowem szukałam rozwiązania idealnego, które po prostu nie istniało. Może miałam za duże oczekiwania. Jednak chciałamby wszystko wyszło jak najlepiej. Dla nas i dla ludzi.
- Zwrócimy się do władzy. Z nimi ustalimy wszystko i dogadamy jak najlepiej, będzie przekazać innym te wieści. - Stwierdziłam, krzyżując ramiona na piersiach.
Doszłam do wniosku, że ludzie będą wiedzieć najlepiej jak to rozegrać. W końcu tak naprawde trudno mi się było postawić w ich sytuacji. Poza tym doskonale wiem, jak przeszedł przez to Brendan. Który i tak zareagował zaskakująco dobrze. Jednak czuje, że to jak się dowiedział było średnie. Nie podołałam zadaniu i nie zamierzałam spiepszyć po raz drugi i to na większą skalę.
- To chyba najlepsze rozwiązanie. - Podsumował Filip, który w tym wszystkim stał za mną murem. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna. Chociaż w sumie to nie miał większego wyboru, skoro sam mnie w to wpakował. - Tylko musimy ustalić jak zwrócić się do władzy. - Stwierdził co uświadomiło mi istnienie kolejnej przeszkody.
To wszystko było naprawde ponad moje siły. Czułam, że sobie nie radzę i w końcu zawiodę wszystkich. A tego naprawdę nie chciałam. Wybierając mnie na przywódcę, obdarzyli mnie ogromnym zaufaniem i właśnie dlatego nie mogłam ich zawieść.
- Dlatego łatwiej byłoby po prostu się ujawnić. Potem władza ludzi sama dopraszałaby się o kontakt. - Oznajmił Dimitr a ja walczyłam sama ze sobą, by nie powiedzieć o kilka słów za dużo.
Naprawdę ten facet chciałby załatwić wszystko siłą. A ja nie miałam siły ani ochoty się z nim użerać. Niby był z nami, a zachowywał się jakby był naszym wrogiem. Mimo naszych ustaleń on jakby na złość podkreślał, że byłoby lepiej zrobić inaczej. I ja naprawdę zaczynam się zastanawiać czy nie robił tego złośliwie.
- Ustaliśmy coś i będziemy się tego trzymać. - Odwarczałam licząc, że to trochę go utemperuje.
Naprawdę nie miałam pojęcia, jak on został alfą. Kto powierzył takiemu furiatowi tak odpowiedzialne zadanie? Zapewne nie było takiego w całej Rosji, co miałby jaja mu się postawić. Co w pewnym sensie rozumiałam. Jednak liczyłam, że w końcu się go pozbędą.
- Musimy rozważyć wszystkie możliwości. Proponuję zrobić rozeznanie i wrócić do rozmów jutro z samego rana. - Zaproponował alfa Azji, który był naprawdę ogarniętym kolesiem. A przynajmniej jako takiego go tutaj poznałam.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy wszystkie spojrzenia przekierowały się na mnie. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że moje słowo jest swego rodzaju ostateczną decyzją. To ja zaczynałam obrady i ja je kończyłam. Co było nieco dziwne.
- Tak. To dobry pomysł. - Rzuciłam, wstają z miejsca.
Wszyscy zaczęli opuszczać sale narad, a ja czułam, że przed nami jeszcze daleka droga. Czułam się chujowo z myślą, że nie umiem wszystkiego załatwić ot, tak. Wszyscy wokół mnie mieli świetne pomysły i mieli jakieś pojęcia o tym, co zrobić, by rozwiązać nasz problem. A ja śmiałam ich oceniać i krytykować w trakcie, kiedy sama pewnie niczego sensownego bym nie wymyśliła.
- Antwanett! - Krzyknął mój bliźniak, na co odwróciłam się automatycznie. Zawsze tak reagowałam na swoje pełne imie. Podejrzewam, że jego wypowiedzenie mogłoby mnie wyrwać ze śpiączki. Po prostu byłam przyzwyczajona do poprawiania ludzi by tak do mnie nie mówili. No i wiedziałam, że jeśli ktoś go używa to mam przejebane. - No wreszcie. - Rzucił, równając ze mną krok. - Wołam cię od dobrych dziesięciu minut. Rodzice jednak wiedzieli co robię, kiedy dawali ci to imię.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a ci wyjebie. - Przysięgłam no co ten zaśmiał się, jakby nie traktował tego poważnie. A to była w cholerne poważna groźba. - Coś się stało?
- Chciałem pogadać. Wiesz tak po prostu bez powodu. - Wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni paczkę fajek. Od kiedy on pali? - Chcesz? - Spytał wyciągają paczkę w moją stronę jednak ja odmówiłam gestem ręki. - Twoja strata. - Wyjął jednego papierosa i kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz zapalił go naciągając się.
Teraz to już w ogóle czułam się okropnie. Kiedyś wiedzieliśmy o sobie wszystko. Spędzaliśmy razem masę czasu i mogliśmy się wyzywać od najgorszych jednak nikogo tak nie kochaliśmy, jak siebie nawzajem. W końcu byliśmy bliźniętami. Razem od samego początku. Wszystko się zmieniło, kiedy odnalazłam Brendana. Chociaż wtedy jeszcze umieliśmy znaleźć dla siebie chwilę. Jednak potem Elio poznał swoją mate i wtedy już w ogóle nie mieliśmy dla siebie czasu. Oboje wyjechaliśmy na studia a Elio został ojcem w wieku dwudziestu lat, za co go kurewsko podziwiam. Głównie dlatego, że Amaru nie był wpadką. Wraz z Blanką planowali dziecko od dwóch lat. Dlatego chajtneli się na spontanie i sześć miesięcy później młody był już na świecie. A niedługo później pojawił się jego brat.
Oni naprawę się kochali. Byli dla siebie całym światem. I wszystko mogło się jebać póki mieli siebie. I dlatego nigdy nie wybaczę sobie, że nie pierdoliłam wszystkiego i nie przyjechałam do brata, kiedy tylko tego potrzebował. Bo nigdy w życiu tak nie potrzebował mnie najgorszej bliźniaczki na świecie, kiedy jego żona zmarła. Nigdy nie zapomnę telefonu Filipa, który tłumaczu mi jak czuje się mój brat. I nie wierzę, że mogłam być tak złą siostrą, że uznałam studia za ważniejsze. Kurwa mogłam nawet oblać ten jebany rok, a nawet wylecieć, ale powinnam przy nim być. Bo kiedy zadzwonił do mnie pijany i powiedział mi, że gdyby nie chłopcy to strzeliłby sobie w łeb po prostu się rozryczałam. Nie wiedziałam co zrobić. Dlatego zadzwoniłam do Filipa. Który wtedy był dla niego większym wsparciem niż ja.
I przerażało mnie to, że kiedyś bez zastanowienia mogłam odpowiedzieć na każde pytanie dotyczące mojego brata. A teraz nie wiedziałam o nim nic. I tak samo było w drogą stronę.
- Przepraszam. - Wydusiłam, czując, że muszę to zrobić.
- Niby za co? - Spytał nieco zaskoczony zaciągając się.
- Za to, że jestem cholerną egoistką. Za to, że nie było mnie, kiedy mnie potrzebowałeś... Po prostu za to, że jestem chujową siostrą.
Przez to wszystko, co teraz działo się w moim życiu, czułam, że muszę unormować parę spraw. Poza tym miałam wyrzuty sumienia. Bo mimo wszystko kocham Elio ponad własne życie. I gdybym miała wybierać, zawsze wybrałabym jego.
- Ja też nigdy nie byłem najlepszym bratem. Kiedy poznałaś Brendana, powinienem cię wspierać a tego nie zrobiłem. - Przyznał, na co ja jedynie skinęłam głową. - Poza tym, gdyby nie to moje życie nie wyglądałoby tak jak teraz. Więc wiesz nie wypominaj sobie tego.
- No wiesz, ty koniec końców pomogłeś nam się zejść... - Zaczęłam, jednak widząc morderczy wzrok brata zamilkłam. - Dobra koniec tematu.
- Chodź, obejrzymy razem bajkę i opowiemy sobie co dzieje się w naszych życiach. - Zasugerował, na co uśmiechnęłam się mimowolnie. - Tylko nie mów Filipowi, że palę, bo on mnie zabije.
- Nie powiem. - Obiecałam, chociaż były marne szanse, że nie wyczuje. Jednak solidarność bliźniąt musi być.
Naprawdę chciałam nieco podratować naszą relacje. Eliot był drugim najważniejszym facetem w moim życiu, więc chciałam mieć z nim dobre i bliskie relacja. Tak jak przed całym tym cyrkiem z posiadaniem mate i dorosłym życiem. Poza tym liczyłam na jakąś radę, bo mimo wszystko Eliot zawsze był tym bardziej odpowiedzialnym, z bliźnią.
Prawda była taka, że nie umiałam wyobrazić sobie życia, w którym go nie ma. A wszystko zmierzało do momentu, w którym stalibyśmy się sobie całkiem obcy. I tego właśnie zamierzałam uniknąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top