🅧🅧🅥🅘

Otworzyłam oczy, czując kompletną dezorientację. Nie byłam pewna tego gdzie jestem ani jak się tutaj znalazłam. Powoli podniosłam się do siadu, czując silny ból w głowie. Sama nie wiem, czy gdzieś się jebłam, czy to tylko objaw tego, co się ze mną dzieje. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, uświadamiając sobie, że jestem w sali szpitalnej. Skrzywiłam się na to odruchowo. Nienawidziłam szpitali. Kojarzyły mi się tragicznie zresztą jak chyba każdemu.

Powoli zaczynałam sobie przypominać, co takiego się stało. Przemawiałam i nagle poczułam się fatalnie. Musiałam stracić przytomność. Gratulujemy spostrzegawczości królowo oczywistości.

- Pani Rooker. - Zwrócił się do mnie lekarz, wchodząc do sali. Ja jedynie skinęłam głową, nie mając pojęcia jak facet ma na imię. - Jak się pani czuje?

- Łeb mnie napie... Boli. - Poprawiłam się, w ostatniej chwili chcąc chociaż udawać, że umiem się dobrze, zachować. Jednak kiedy czułam się źle, robiłam się nieznośna. Chyba się starzeje.

- A oprócz tego? - Dopytał, zapisując coś na karcie.

- Trochę mnie suszy i może jestem trochę głodna i mi niedobrze. - Wyjaśniłam, siadając tak, że teraz moje nogi zwisały z łóżka. Chciałam z niego zejść, jednak byłam podłączona do kroplówki i nie chciałam jej wyrywać. - Wcześniej było o wiele gorzej.

Mężczyzna, który miał na oko czterdzieści lat, skinął głową. Przeglądał kartę najpewniej z moimi wynikami badać. Następnie usiadła na krześle naprzeciw mnie. Nieco mnie to zmartwiło. Chociaż po co od razu zakładać najgorsze?

- Z wyników badać na razie wychodzi na to, że jest pani bardzo osłabiona. Organizm ma braki w witaminach i wydaje się być niedożywiony. Jak ostatnio pani jadała? - Dopytał, patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem. - Jakaś dieta lub coś w tym stylu?

- Jadłam normalnie. Tylko wczoraj nic nie zjadłam, bo było mi nie dobrze. - Przyznałam, nie chcąc kłamać. W końcu to lekarz, a to omdlenie nie było niczym normalnym. - Są jakieś podejrzenia?

- Jeśli to był tylko jeden dzień to niemożliwe by była pani aż tak wypłukana z witamin. - Stwierdził, a ja zmarszczyłam brwi. - Na razie ciężko stwierdzić. To może być objaw jakiejś choroby typowej dla wampirów i wilkołaków, a także jakieś schorzenie typowe, dla hybryd którego po prostu nie znamy. W pani przypadku jest wiele możliwości. - Tłumaczył, a ja czułam coraz większy niepokój. - Kilku lekarzy wyciągnęło jedną mało optymistyczna teorie. - Oznajimił, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Kiedy przeszła pani przemianę postały różne teorie na temat pani zdrowie. I teraz jeden z lekarzy wyciągnął jedna z nich. Mianowicie jest możliwość, że ciało nie radzi sobie z tak dużym obciążeniem, jakim jest bycie hybrydą. Niektórzy twierdzili wtedy, że nie dożyje pani trzydziestki. Były to jednak teorie, których nie dało się jakoś szczególnie poprzeć naukowo, dlatego je zignorowano. - Tłumaczył na co ja przełknęłam ślinę przerażona. - Na razie jednak nie mogę tego potwierdzić. Wykonujemy kolejne badania.

Ta informacja dosłownie wbiła mnie w ziemię. Mogłam nie dożyć nawet trzydziestki. Co oznaczałoby, że zostało mi niecałe sześć lat życia. To po prostu nie mogła być prawda. W końcu istniały inne hybrydy i one bez wątpienia żyły dłużej.

Perspektywa śmierci była przerażająca. Zwłaszcza że żyłam z przeświadczeniem, że jestem nieśmiertelna. Dlatego rzadko myślałam o śmierci. A teraz kiedy usłyszałam o tym, że mogę umrzeć, byłam po prostu przerażona. Na szczęście to była tylko jedna z możliwości. Przecież jeszcze nic nie było przesądzone. A ja nie zamierzałam panikować.

Kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam na tatę, który wyglądał na naprawdę zmartwionego. Poklepałam miejsce, obok siebie próbując udawać, że wszystko jest normalnie, chociaż w mojej głowie urodziło się tysiące teorii co do tego, co może mi być.

- Jak się czujesz skarbie? - Spytał zajmując miejsce, obok mnie. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho, a ja spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.

- Już jest lepiej. To na pewno tylko ten stres. - Zapewniłam, starając się nie siać paniki. Nie musiał się martwić na zapas. - Gdzie mama? - Spytałam, będąc pewna, że ona też tu przyjdzie.

- Śpi. Jest już wpół do pierwszej w nocy. Byłaś nieprzytomna cholernie długo. - Oświadczył, a ja spojrzałam na niego zszokowana. - Zamierzała, czekać aż się obudzisz, ale nie dotrwała. Martwiła się co najmniej tak jak ja, kiedy Arjuna rozwaliła sobie łeb bawiąc się z innymi dziećmi.

- Po kim ona jest taką niezdarą? - Spytałam rozbawiona.

- Po waszej matce. - Stwierdził Richard, wzruszając ramionami. - W trzy próbujecie mnie wpędzić do grobu.

- Oj już nie przesadzaj. Nie masz z nami aż tak źle. - Zapewniłam, na co ten spojrzał na mnie tak jakby mu mówiła, że wilkołaki żywią się krwią.

- A pamiętasz jak powiedziałaś dziadkom o swoim mate? - Dopytał, nie kryjąc rozbawiona. Wtedy jednak nie było mi do śmiechu.

- No powiedziałam, że mam mate. I oni się cholernie cieszyli dopóki nie powiedziałam, że to człowiek. Oni zaczęli się przekrzykiwać... - Opowiadałam dopóki tata mi nie przerwał.

- A ty im na to, że masz w dupie ich zdanie, ważne jest tylko to, że jest dobry w łóżku. - Przypominał, na co ja zaczęłam się śmiać. - No ty się śmiejesz, a oni mało na zawał nie zeszli.

- No, a potem spytałam, czego się tak patrzą? Nie rozpycha się, jak śpi, nie zabiera kołdry. - Dodałam z trudem, powstrzymując śmiech. - No i na koniec stwierdziłam, że to nie moja wina, że im tylko jedno w głowie.

- Jeśli Arjuna będzie taka jak ty to mam ostro przerąbane. - Podsumował rozbawiony, kręcąc głową z rezygnacją. - A tak na poważnie to, co się dzieje? Mam nadzieję, że nie robisz nic głupiego.

- Nie musisz się martwić. To tylko stres. - Zapewniłam uśmiechając się szeroko cały czas rozbawiona naszą rozmową. - Głupie omdlenie mnie nie zabije.

No nie byłabym tego taka pewna.

- Niech będzie. Tylko jak się dowiem, że zmyślasz, to nie wiem co ja ci zrobię. Bądź sobie dorosła, ale moim dzieckiem będziesz zawsze i jeśli zrobisz cokolwiek, co będzie ci szkodzić to zainterweniuje. - Oświadczył, na co ja przewróciłam oczami. - Pójdę obudzić mamę. Inaczej mnie zabije, że tego nie zrobiłem. - Wilkołak pocałował mnie w czoło i wyszedł, a ja westchnęłam cicho.

Serio się stresowałam. W końcu to mogła być jakaś hybrydzia choroba, z którą chuja mogli zrobić. Mój organizm może się zużywać lub inne chujstwo. A ja naprawdę chciałam jeszcze pożyć.

- Dostaliśmy wszystkie wyniki nadać. - Poinformował mnie lekarz a ja spojrzałam na niego niepewna tego, czy chce wiedzieć, o co chodzi. - Niech pani najlepiej sama zobaczy. - Oświadczył, podając mi jakąś kartkę.

Przyjęłam ją i zaczęłam odczytywać wyniki badać. I naprawdę spodziewałam się wszystkiego. Jednak na to co zobaczyłam nie byłam gotowa był to najgorszy z możliwych wyników jakie mogłam otrzymać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top