🅘🅘🅘

Kiedy zadzwonił budzik, obudziłam się bez większego problemu. Stresowałam się tak mocno, że i tak nie mogłam spać i co chwilę się budziłam. Dlatego poranny budzik, był dla mnie zbawieniem jak jeszcze nigdy wcześniej. Podniosłam się z łóżka i ubrałam na siebie szare dresy i biały podkoszulek. Do tego białe buty sportowe i szara luźna bluza. Miałam lecieć samolotem parę ładnych godzin, więc chciałam by było mi wygodnie. Dlatego dodatkowo upięłam włosy w luźnego warkocza. Walizki zniosłam na dół i wpakowałam je do samochodu bliźniaka. Zaoferował się, że zawiezie mnie na lotnisko. Za co byłam my cholernie wdzięczna. Mieliśmy wyjechać o godzinie siódmej, bym na spokojnie mogła przejść odprawy i inne takie. Nie chciałam być na lotnisku na ostatnią chwilę. Z moim szczęściem naprawdę lepiej nie kusić losu.

Przed wyjazdem miałam jeszcze pożegnać się ze wszystkimi. Wyściskałam dzieciaki, które były nieco zaspane. Potem przytuliłam mamę, która całkiem dobrze to wszystko znosiła. I na koniec wiecznie niezadowolony tate. Nie dając mu po raz kolejny wygłosić przemowy, przytuliłam się do niego mocno. Przy nim zapewne wydawałam się dosyć drobna i szczupła. No, ale to tylko pozory.

- Będę tęsknić. - Oświadczyłam, robiąc jeden krok w tył. Spojrzałam na ojca który wydawał się wyjątkowo niezadowolony z tego, jaką decyzję podjęłam.

- Też cię kocham mała. Uważaj na siebie, a jeśli on przesadzi, to daj mi znać. Ja już sobie z nim poradzę. - Zapewnił, a ja zaśmiałam się lekko.

- No wiem. I też cię kocham tato... Nie ważne co będzie to ty zawsze będzie pierwszym facetem, który mnie pokochał zanim mnie poznał. I bezwarunkowo mnie kochał, nawet kiedy byłam okropna.

By nasze pożegnanie nie zmieniło się w łzawe zakończenie filmu, szybko przeszłam do Filipa. Przytuliłam go mocno i poczułam ukłucie w sercu. Kochałam go jako mojego najlepszego przyjaciela. Zawsze przy mnie był i ratował mi tyłek, kiedy wpadałam w kłopoty. To, że teraz nie ma go przy mnie jest okropne. Jednak niestety to, że drogi twoje i pewnym osób, które były dla ciebie ważne się rozchodzą, jest nierozłącznym elementem życia. Filip Degana Labonairr bez wątpienia zalicza się do tych ważnych osób bez których moje życie nie byłoby tak cudowne.

Na koniec zostawiłam sobie starszego brata. Niko zawsze miał swoje własne ścieżki. Nie zawsze się dogadywaliśmy. Zdążało się, że chcieliśmy się wyzabijać. Jednak to mój starszy brat. Facet, z którym choćbym tego nie chciała łączy mnie całkiem spoko. Podeszłam do niego, a ten oparł czoło o moje czoło. Symboliczny gest wsparcia i miłości, który wyrażał więcej niż najpiękniejsze słowa. Zaufanie, miłość, wsparcie i wiele innych. A ja mogę stwierdzić, że gdybym miała coś powiedzieć, to na pewno moje słowa miałyby podobne znaczenie.

- Będzie mi ciebie brakować debilu. - Rzuciłam, przerywając panującą między nami ciszę.

- Mi ciebie też idiotko. Dbaj o siebie i jakoś ułóż sobie tam życie. I pamiętaj, że przylecę, sprawdzić jak się trzymasz. - Zapewnił, a ja odsunęłam się od niego.

- Tylko mi napisz, żebym mogła chociaż z wierzchu ogarnąć. - Rzuciłam i podeszłam do samochodu.

Pomachałam im po raz ostatni i wymieniłam kilka uścisków z członkami watahy, którzy chcieli się pożegnać. Następnie wsiadłam do samochodu i wraz z Elio ruszyłam na lotnisko. Początkowo panowała między nami cisza, którą  ten zdecydował się przerwać.

- To się porobiło. - Rzucił, wrzucając następny bieg. - Ja mam dwóch synów, a ty zmieniasz kontynent dla swojego mate.

- Nasze priorytety się zmieniły. - Stwierdziłam jakby to wcale nie było takie oczywiste. - Jako dzieciaki byliśmy do siebie mocno przywiązani. Teraz mamy inne priorytety niż niańczenie siebie nawzajem.

- Pomyśleć, że kiedyś nie wierzyłem, że coś stanie się ważniejsze od naszej bliźniaczej więzi. A jednak. - Rzucił, cały czas skupiając się na drodze przed sobą.

- Nigdy nie przestaniesz być ważny... Jednak wszystko się zmieniło i cholernie pokomplikowało. - Rzuciłam, przenosząc wzrok za okno. Uwielbiam patrzyć przez okno, kiedy jadę samochodem. - Dorosłość to jednak przesrana sprawa.

- Powiedziała, ta co na razie przeżyła studia za hajs rodziców. - Rzucił rozbawiony Eliot. - Zobaczymy, co powiesz kiedy zacznie się prawdziwe życie z pracą, domem i dziećmi no i przy okazji z rozkapryszonym mężem.

- Ta dorosłość z każdym dniem przeraża mnie coraz bardziej. A potem przypominam sobie, że Ty dajesz radę i już mi lepiej. - Oświadczyłam, na co zarobiłam w głowę od brata. - No co? Taka kurwa prawda.

- Jeśli ktoś jest tutaj nieogarnięty życiowo to ty. Pamiętasz, jak kiedyś przyszedłem do ciebie i proszę cię, o gumkę a ty mi dałaś taka do włosów? Na chuj by mi byka gumka do cholernych włosów.

- Ciesz się, że nie dałam Ci prezerwatywy. Bo taka opcja też była. - Poinformowałam go, przenosząc na niego spojrzenie. - No, ale nie ogarnięci życiowo to jesteśmy obaj. To cud, że jeszcze żyjemy, a nasze życie jakoś się kleją.

- To chyba tylko dzięki więzi. W końcu pamiętasz ile razy to, że któreś z nas zaczęło się dusić, uratowało drugiemu życie.

- Ile razy tak było, tego nikt nie policzy. - Stwierdziłam i uśmiechnęłam się lekko. - Brakuje mi ciebie codziennie. - Przyznałam, lekko się wzruszając. Cholerne wahania nastroju. Ja chce z powrotem moje zastrzyki hormonalne.

Z Elio i mną bywało różnie. Raz się dogadywaliśmy, a raz kompletnie nie. Czasem się nienawidziliśmy i w ogóle nie rozmawialiśmy a dwa dni później, nie potrafiliśmy odejść od siebie na krok. Niestety, od kiedy odnalazłam Brendana, nasza więź tylko słabnie. Nad czym ubolewam. Tak samo, jak nad tym, że nie mam kompletnie czasu tego naprawić.

- Mi też ciebie brakuje. No ale już nigdy nie będzie jak wtedy kiedy byliśmy dziećmi. Więc lepiej się nad tym nie roztrząsamy, bo oboje zaczniemy ryczeć i tyle z tego będzie.

Zaśmiałam się lekko i mocno przytuliłam brata. Następnie wysiadłam z samochodu i zgarnęłam swoje walizki. Patrzyłam, jak samochód odjeżdża. Potem ruszyłam w stronę budynku lotniska. Weszłam do środka i jakimś cudem udało mi się pokonać odprawę. I w końcu odnalazłam Brendana. Udało mi się go namówić, by przeszedł przez czekał na mnie na miejscu. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, a ten schował trzymani wcześniej w dłoni telefon.

- Nie mogę uwierzyć, że się nie spóźniłaś. - Rzucił, całując mnie krótko w usta.

- Postanowiłam specjalnie dla ciebie ten jeden jedyny raz się nie spóźnić. Tylko ostrzegam, że nie szybko następnym razem będę punktualnie. - Ostrzegłam, na co ten zaśmiał się lekko.

- Ty się nigdy nie zmienisz. - Stwierdził, łapiąc mnie za rękę. - A mi to szczerze, w ogóle nie przeszkadza.

Kiedy z głośników wydobył się komunikat, dotyczący naszego lotu udaliśmy się do samolotu. Wiedziałam, że od tego momentu nie ma już odwrotu. Jednak ja zapominałam o wszystkich wątpliwościach i byłam gotowa, by zaryzykować wszystko dla tego mężczyzny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top