🅛🅘🅘

W pośpiechu poprawiłam top, próbując jakoś się wyrobić. Drugi dzień wesela zaczął się jakieś pół godziny temu, a ja nadal siedziałam w pokoju próbując jakoś się ogarnąć. Zgarnęłam włosy i upięłam je w wysokiego kucyka. Na sobie miałam top bez rękawów z kryształowymi ozdobami i cielistą podszewką. Dół natomiast stanowiła długa spódnica z kryształowym paskiem. Na stopach miałam srebrne szpilki. I wiem, że wyglądam podobnie jak na ślubie. Jednak po prostu lubię taki styl. I muszę się nacieszyć względnie płaskim brzuchem, póki znowu nie chodzę w ciąży. Poza tym przy takim tempie to mogę się pożegnać z moją figurą. No, ale coś za coś.

Wyszłam z pokoju i szybkim krokiem pognałam do sali weselnej. Kiedy tylko tam weszłam, spojrzenia wszystkich skupiły się właśnie na mnie. Uśmiechnęłam się lekko, idąc w stronę swojego miejsca. Usiadłam obok Brendana który miał na sobie czarną koszulę i dżinsowe spodnie. Dzisiaj wszyscy byli ubrani już raczej bardziej na luzie. Kiedy tylko usadziłam tyłek Nike podeszła do mnie i wyciąga ręce w moją stronę. Wzięłam ją i usadziłam na swoich kolanach.

- Jest fajnie? - Spytałam dziewczynkę, która była w swoim żywiole. Mała uwielbiała zwracać na siebie uwagę. Poza tym miała masę dzieci do zabawy więc już w ogóle była w niebie.

- Jest super. - Pisnęła podekscytowana, pewnie już nie mogąc się doczekać aż wszyscy znowu zaczną się bawić.

- To zjemy i będziesz mogła bawić się dalej. - Oświadczyłam a Brendan wziął drugi talerz, z jedzeniem dla Nike.

- Am. - Rzucił mój mąż, podsuwając jej łyżkę z zupą.

Nike od razu otworzyła usta zjadając to, co dał jej tata. Nike z reguły nigdy nie odmawiała jedzenia i pod tym względem była taka jak ja. Jej czarne włosy upięte były w dwa warkocze. Na sobie miała czarne legginsy i białą tunikę. Nie chciałam by musiała w drugi dzień męczyć się w sukience. Zwłaszcza że to tylko dwulatka, która rozpiera energia i przyszła tutaj pobiegać i powygłupiać się ze swoimi rówieśnikami.

- Mamo. - Rzuciła przenosząc na mnie spojrzenie niebieskich tęczówek, które zdecydowanie odziedziczyła po mnie.

- Tak skarbie? - Spytałam, odrywając się od jedzenia.

- A ślub sprawia, że będziesz bardziej kochać tatę? - Spytała, wlepiając we mnie to spojrzenie. Właśnie przez nie nigdy nie umiałam powiedzieć jej nie. Teraz naprawdę rozumiem swojego tatę.

- Nie. To tylko formalność. Kochałam twojego tatę bardzo mocno jeszcze przed nim. - Wyjaśniłam, na co dziewczynka zrobiła skwaszoną minę.

- To, po co ludzie biorą śluby? - Dopytała, widocznie tego nie rozumiejąc. I byłam w dupie, bo w sumie nawet ja nie do końca umiałam to wyjaśnić.

- Bo to jest zwieńczenie lat budowania związku i... - Zaczęłam nawet nie wiedząc, co mam mówić dalej. - Ku... Żeby prawnie być rodziną i oszczędzić sobie pracy urzędowej.

Jestem zajebistą matką nie ma co.

- Zrozumiesz, jak będziesz starsza. - Dodał jej ojciec, ucinając temat.

Kurwa ojciec roku.

- Dorosłość jest głupia. - Skomentowała brunetka i nagle zobaczyła jak jej wujowie, biegają wokół stołu.

Od razu zerwała się z moich kolan i pobiegła do bliźniaków. Westchnęłam cicho, przysuwając się do stołu. To dziecko wykończy mnie tymi pytaniami. No, ale dzieci już tak mają.

- Rodzicielstwo daje w kość nie? - Spytał rozbawiony Filip siedzący nieopodal mnie.

- Nawet mnie nie wkurzaj. Czasem pyta o takie oczywiste rzeczy a ja nie umiem jej tego wyjaśnić. - Rzuciłam zrezygnowana, na co ten parsknął śmiechem.

- Teraz możesz wreszcie, mnie zrozumiesz. - Wtrącił mój ojciec, który napawał się każdym momentem, w którym sobie nie radziłam. Jak to mawiają, karma wraca.

- Hej. - Wtrąciła ciocia Anna, masując się po brzuchu.

- Hej. - Rzuciłam i od razu podniosłam się z miejsca. Przytuliłam ją mocno, a następnie położyłam dłoń na jej brzuchu.

- Widziałaś gdzieś mojego męża debila? - Spytała, obdarzając mnie szerokim uśmiechem.

Ciocia Anna była żoną wujka Cola. I żeby było zabawniej, spodziewali się bliźniaczek. Była już w połowie trzeciego miesiąca a ja już nie mogłam się doczekać, aż urodzi. Byłam pewna, że będę je kochać i nauczę ich wielu rzeczy, których lata temu uczył mnie wujek.

- Tutaj jestem skarbie. - Oznajmił wilkołak, podchodząc do żony i całując ją w policzek. - Przyszedłem napić się z chrześnicą. I jeszcze raz wytłumaczyć jej, od czego są gumki, bo chyba za pierwszym razem nie słuchała.

- Będziesz mi to wypominać do końca życia. - Mruknęłam, przecierając twarz dłonią. - Polewaj.

- Moja córka się ustatkowała tak samo, jak mój brat debil. Teraz to już wierzę, że dla każdego jest nadzieja. - Oznajmił mój tata, stawiając przed wszystkimi po kieliszku. - Tylko weźcie się, nie nawalcie.

- Dzięki za wiarę tato. - Rzuciłam rozbawiona patrząc jak mój chrzestny polewa wszystkim wódki od serca. - Nie jest ze mną aż tak źle.

- Nie wielu jest takich wytrzymałych jak ja. - Skomentował Brendan, na co ja usilnie próbowałam zabić go wzrokiem. - No co? Taka prawdę.

- Dlatego cię lubię. - Oświadczył wujek, kiedy wszyscy opróżniliśmy po kieliszku.

- A pamiętasz co powiedziałeś, jak pierwszy raz go spotkałeś? - Spytałam, unosząc jedna brew.

- Jeśli będzie przez ciebie płakać to więcej nie zaruchasz. - Zacytował sam siebie, wzruszając ramionami. - Sam to powie chłopakowi Nike, więc nie waż mi się tego wypominać. Dzieckiem wtedy byłaś.

- A ty wepchnąłeś mi do kieszeni prezerwatywy. - Przypominał mój mąż, polewając druga kolejkę.

- A wy żeście nie skorzystali, jak widać. - Rzucił, wskazując bruneta palcem.

- Czekaj a Toni nie miała wtedy piętnastu lat? - Wtrącił mój tata, patrząc na młodszego brata.

-... Następne pytanie proszę... - Rzucił, na co wszyscy nie licząc Richarda wybuchli śmiechem.

- Idziemy stąd. - Rzuciła moja mama, biorąc ciocie za rękę. - A ty masz się nie nawalić, bo czeka cię kanapa. - Ostrzegła tatę.

- Podpisuje się pod tą groźbą. - Oświadczyła ciocia, na co jej mąż zrobił minę zbitego psa. - I proszę mi nie nawalić pani młodej.

- Ale co ja? - Spytałam, wypijając drugą kolejkę.

- Wżeniłyśmy się w rodzinę alkoholików. - Stwierdziła mama, kręcąc głową zrezygnowana.

- Jeśli moje córki też takie będą, to oszaleje. - Westnęła zrezygnowana ciocia, idąc za mamą.

- Dramatyzują. - Rzuciłam polewając wszystkim, którzy zostali wódki.

Po chwili do naszej libacji dołączyli się Eliot i Niko, którzy podrzucili dzieci naszej mamie. Potem doszli Limike z żoną, którzy zostawili dzieci no też z moją mamą. No cóż, minus bycia niepijącą. Jednak ona kocha dzieci, więc myślę, że się nie obraziła. No i na końcu Liana. Wszyscy piliśmy aż doszłam do momentu, w którym po prostu siedziałam i uśmiechałam się do ściany.

- Ejjjj. - Rzuciłam przeciągle, zwracając na siebie uwagę innych. - A co jak ja w ciąży jestem? - Spytałam po tym, jak naszła mnie alkoholiczna rozkminy.

- Excuse me... - Warknął mój podpity ojciec.

- To będzie zajebiście. Dużo kobiet piję w początkowych etapach ciąży, bo nie wie, że w niej są. Więc waszemu dziecku raczej nic nie będzie. - Stwierdziła Eliot, który był z nas wszystkich najbardziej trzeźwy.

- Idę do łazienki. - Oświadczyłam, podnosząc się z miejsca.

Weszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą. Następnie spojrzałam na swoje odbicie. Nieco się chwiałam przez wypity alkohol i zdecydowania zbyt wysokie szpili. A mogłam ubrać baletki. Wyglądałam już nie najlepiej i wiedziałam, że czas kończyć ten cyrk.

- Jesteś trzeźwa. - Powiedziałem do swojego odbicia w lustrze. Po chwili się zaśmiałem i oparłam plecami o ścianę za sobą. - Nie no jestem najebana. No, ale za to, jaka cholernie szczęśliwa?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top