🅧🅛🅘🅧

Spałam spokojnie, kiedy usłyszałam głośne rozmowy. Naciagnęłam poduszkę na głowę, licząc, że to nikt do mnie. Zacisnęłam oczy, kiedy usłyszałam jak drzwi do pokoju, się otwierają. Po chwili ktoś rzucił się na łóżko, a ktoś inny zabrał mi poduszkę. Przed oczami zobaczyłam Alice. Uśmiechała się a ja już się bałam, o co chodzi. Obróciłam się w bok i zobaczyłam Lianę. Brendan już dawno wyszedł na swój kawalerski. A ja miałam zostać wyciągnięta na swój panieński. Tylko czy te imprezy nie powinny odbywać się wieczorem?

- Rusz tyłek, bo wychodzimy. - Oświadczyła Liana, kiedy Alice już wpraszała się do mojej garderoby. - Wymyśliłyśmy Ci super dzień. - Zapewniła, zeskakując z łóżka.

Jak można wstawać tak wcześnie i mieć tak dobry humor? Te kobiety bez wątpienia nie są normalne. I wymagają pomocy psychologicznej.

Niechętnie podniosłam się z łóżka i przeczesałam włosy palcami. Moje włosy zapewne sterczały we wszystkie strony. I wyglądałam delikatnie, mówiąc jak gówno.

- Tobie to trzeba cudotwórcy nie makijażysty i fryzjera. - Stwierdziła Liana, łapiąc mnie za rękę i ściągając mnie z łóżka.

Usadziła mnie przed toaletką i od razu wzięła się za przeczesywanie moich włosów. I pragnę zauważyć, że była w tym mało delikatna.

- Idź zrób mi kawy. Ja idę pod prysznic. - Warknęłam, wstając z miejsca.

Nie czekając na jej reakcje, wbiegłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i szybko się rozebrałam. Weszłam pod prysznic. Umyłam dokładnie ciało i włosy. Następnie wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Włosy szybko wysuszyłam. W takim stanie wyszłam z łazienki.

Liana od razu rzuciła we mnie czerwoną sukienką. Była wykonana z śliskiego materiału i była bardzo krótką. Miała cienkie ramiączka i nie pamiętam, kiedy ostatnio ubrałam na siebie coś tak odważnego. Jednak włożyłam na siebie sukienkę. Do niej zgodnie z życzeniem blondynki ubrałam czarne wysokie kozaki. Spojrzałam na dziewczyny, które wcale nie były ubrane grzeczniej niż ja. Kobiety wymieniły znaczne spojrzenia, a ja już wiedziałam, że poznanie ich było złym pomysłem.

- Siadaj. - Poleciła Alice, a ja szybko wykonałam jej polecenie.

Szatynka podała mi kubek z kawą, który ja przyjęłam. Wzięłam pierwszy łyk kawy, kiedy ta zaczęła układać moje włosy. Następnie zabrała się za makijaż. Był on dosyć lekki. Nie licząc krwistoczerwonych ust.

- Teraz możemy iść. - Stwierdziła blondynka, ruszając do wyjścia.

Wstałam z miejsca i ruszyłam za kobietami. Jak się okazało, jechałyśmy samochodem Liany. Wsiadłam na tylne siedzenie, kiedy te dwie szeptały sobie coś do uszu. Naprawdę zaczynałam się bać.

- Toni. - Zaczęła Liana, na co ja posłałam jej pytające spojrzenie. - Wytatuowałabyś sobie taki? - Spytała, podając mi telefon. Spojrzałam na, zdjęcie, które pokazywały zwykły pół księżyc. - Na prawej ręce. Zaraz pod tym zgięciem od zewnętrznej strony.

- No jest ładny. I bym sobie taki wytatuowała. - Pezyznałam, oddając jej telefon. W tym momencie samochód prawdziwa Alice, z czego bardzo się cieszyłam. Nie wiem  kto dał prawo jazdy tej blond wariatce.

- To bardzo dobrze, bo mamy zarezerwowane miejsce w salonie tatuażu. - Oświadczyła podekscytowana wilczyca.

W sumie nie powinnam być tym zaskoczona. Te dwie wariatki nie mogły w końcu wpaść na żaden normalny pomysł. Chociaż to i tak jeszcze nie był tak szalony pomysł jak mógł być. Zawsze mogły wynająć striptizera.

Weszłam do salonu tatuaży i uśmiechnęłam się do mocno wytatuowanej kobiety. Ta od razu do nas podeszłam a Liana podała jej swoje nazwisko, na które umówiona była wizyta. Skubane wiedziały, że się zgodzę. W końcu już dawno nie zrobiłam sobie nowego tatuażu.

- Chyba nie powinnam pytać, czy będzie pani mdleć. - Stwierdziła, przyglądając się moim tatuażom. - Pani to już ma doświadczenie i to spore.

- Większość z nich zrobiłam w przeciągu niecałego roku więc taki mały tatuaż to żadne wyzwanie. - Przyznałam, kiedy kobieta odbijała wzór na mojej skórze.

Zrobienie tatuażu zajęło może z dziesięć minut. Wzór był prosty i dosyć mały więc nie było to żadne większe wyzwanie. Zwłaszcza że z tego, co wywnioskowałam kobieta, miała spore doświadczenie.

- Wy wiecie, że nie mogę teraz pić? - Spytałam patrząc na tatuaż, zaklejony specjalną folią.

- Pierdolenie. Jak jebłaś sobie sztylet na ramieniu, a potem smoka na kręgosłupie to się zajebiście piło. - Wypomiała mi wilczyca, wskazując mnie palcem.

- Dobra nic nie mówię. - Mruknęłam, wsiadając do samochodu.

Wysiadłam z auta i spojrzałam na sporych rozmiarów budynek. Był to jeden z największych klubów w mieście. I jak się okazało Alice, znała właścicielkę. Dlatego udało jej się załatwić loże VIP na ten wieczór. Ominęłyśmy kolejkę a po podaniu bramkarzowi nazwiska weszłyśmy do środka. Od razu uderzył we mnie mocny zapach alkoholu i papierosów. Do tego przez głośną muzykę ledwo słyszałam swoje myśli. No cóż, widać nie było czego słuchać.

Przeszłam przez salę i dostałam się do loży vip. Usiadłam na skórzanej kanapie i rozejrzałam się po lokalu. Szczerze nieco brakowało mi tego klimatu. Po chwili kelner przyniósł nam whiskey i trzy szklanki. Dziewczyny od razu rozlały alkohol, podając mi jedną ze szklanek. W tej chwili cieszyłam się z tego, że zjadłam naprawdę tłusty obiad w restauracji. Przynajmniej nie schleje się jak świnia po jednej szklance whiskey.

- Teraz już nie będziemy mogły tak chodzić. - Rzucił Liana, popijając alkohol. - Będzie mi tego brakowało.

- Mi też. Nadal nie czuje się jak dorosła kobieta. Do tego matka, a już za dwa dni mężatka. - Podsumowałam, krzywiąc się lekko. - Kurwa, kiedy ja sobie tak życie skomplikowałam?

- W klubie dwanaście lat temu, kiedy postanowiłaś upolować mojego kuzyna. - Przypominała szatynka, jakbym naprawdę mogła o tym zapomnieć. - Nie mogę uwierzyć, że postanowiłaś wypić z niego krew.

- Nie wypić tylko się napić. - Poprawiłam ją, pijąc alkohol. - Nic by mu się nie stało. - Zapewniłam, odkładając szklankę na stolik. - A teraz idę zatańczyć i może kogoś upoluje.

Wstałam z miejsca i ruszyłam na parkiet. Dziewczyny od razu ruszyły za mną. Mimo usilnych prób narzeczonego nadal nie udało mu się nauczyć mnie tańczyć. Dlatego mój taniec ciężko w ogóle było tak nazwać. Jednak bawiłam się raczej dobrze. I w pewnym momencie przystawka upolowała się sama.

Młody mężczyzna podszedł do mnie od tyłu i zaczął ze mną tańczyć. W pewnym momencie obróciłam się do niego przodem. Moje wampirze kły się wysunęły czego, on kompletnie nie zauważył. Pchnęłam go na ścianę i podeszłam do niego blisko. Ten licząc na pocałunek, przymknął oczy. Ja natomiast wbiłam się w jego szyję. Pociąnęłam kilka większych łyków i się od niego odsunęłam. Wróciłam do dziewczyn, oblizując usta z krwi.

- Nie mogłaś się powstrzymać co? - Spytała rozbawiona, blondynka z trudem przekrzykując muzykę.

- Nie. Byłam kurewsko głodna. - Oświadczyłam, wzruszając ramionami.

O dziwo udało nam się w całkiem kulturalny sposób spędzić ten wieczór. Nie chciałam się schlać, dlatego wypiłam dosyć mało. Ostatecznie wróciłyśmy do domu nad ranem. A ja muszę przyznać, że chyba rzeczywiście się starzeje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top