🅧🅛

Spojrzałam na swoje odbicie. Byłam ubrana w obcisłą sukienkę z odpadającymi ramiączkami. Przez rozcięcie na prawym boku było dobrze widać moje udo. I w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę przytyłam. Jednak teraz kiedy byłem w trzecim miesiącu ciąży, nie było to nic nietypowego. Sukienka opinała moje ciało, przez co brzuch ciążowy był dobrze widoczny. Nieco, bałam się tego, że mogę urodzić już za miesiąc. Jednak brzuch wydawał się zdecydowanie za mały jak na poród w tak krótkim czasie. Co nieco podnosiło mnie na duchu. Mimo wszystko ciąża była już na tyle uciążliwa, że wybrałam płaskie buty. Coś czuję, że w innym wypadku nogi pod koniec dnia by mi odpadły.

- Rusz się w końcu. - Warknął na mnie Niko, który uparł się, by czekać na mnie na kanapie znajdującej się w pomieszczeniu. - Mogłem wstać dwie godziny później. Ja byłem gotowy w dziesięć minut, a ty wybierasz się już godzinę.

- Mnie malowali i czesali. Ty umyłeś twarz wodą, przeczesałeś włosy dwa razy i jesteś gotowy. - Zauważyłam spoglądając na niego, przez ramię. - Poza tym nie wcisłam się w sukienke i musieli ją poprawiać.

Na twarzy miałam lekki makijaż. Z racji, że przez ciąże moja cera wyglądała naprawdę dobrze, darowałam sobie nakładanie podkładu. Dałam jedynie podmalować sobie rzęsy i wykonać kreski. Brwi jak na wilkołaka przystało, miałam grube i bardzo ciemne. Co było dosyć irytujące, bo wymagało regularnego i mocnego regulowania. Na ustach miałam krwisto czerwoną pomadkę. I szczerze czułam się dosyć dziwnie. Nie lubiłam sukienek i nosiłam je od święta. I to z wielką nieprzyjemnością. Zawsze wydawały mi się nieniewygodne i czułam się w nich mało pewno.

- Dobra idziemy? - Spytał, podnosząc się z kanapy.

- Tak chodźmy. - Oświadczyłam, ruszając do wyjścia. Poprawiłam jeszcze ostatni raz ramiączka w sukience. Mogłam wybrać inne. Cholerny Filip.

Stanęłam przed dwu skrzydłowymi drzwiami. Niko poszedł powiedzieć, że już jestem i możemy zaczynać. Położyłam dłonie na brzuchu i zaczęłam go lekko gładzić. Ostatnio robiłam tak zawsze, kiedy się stresowałam. To był jakiś nowy odróch, którego nabawiłam się w trakcie trwania ciąży.

Kiedy drzwi się otworzyły, wzięłam głęboki wdech. Ruszyłem przed siebie, unosząc wysoko głowę. Widziałam jak zgromadzeni przyglądają mi się z zainteresowaniem, komentując mój wygląd. Osobiście nie byłam tym kompletnie zdziwiony. Wiedziałam, że dzisiaj znajdę się w centrum zainteresowania. Chociaż komentarze o tym, że woleli bym nie urodziła człowieka mogliby sobie naprawdę darować. W końcu co za różnica co urodzę?

Podeszłam do Filipa, który stał na podwyższeniu z ramionami skrzyżowanymi za plecami. Obok niego stali Limike i Liana. Oboje starali się wyglądać na poważnych. Jednak tak średnio im to wychodziło. Stanęłam przed królem wampirów i ukłoniłam mu się lekko.

- Czy ty Antwanette Emora Rooker przysięgasz godnie reprezentować koronę? Być królową każdego bez wyjątku? Dbać o swoich poddanych i być sprawiedliwa w swych osądach? - Spytał patrząc na mnie z powagą, która zdecydowanie do niego nie pasowała.

- Przysięgam być sprawiedliwą królową dla każdego, kto złoży przede mną pokłon. - Przysięgłam, krzyżując ramiona za plecami. Nie miałam pojęcia, co innego miałabym z nimi zrobić.

Zastępca Filipa podszedł do niego z drewnianą skrzynią w dłoni. Otworzył ją by król wampirów, mógł wyjąć z niej koronę. Wykładana była czarnymi małymi kamieniami. Głównych z nich był dużym czerwonym diamentem w kształcie pół księżyca. Ukłoniłam się lekko, a szatyn nałożył mi koronę na głowę. Wyprostowałam się zdziwiona tym, jak ciężka jest ta ozdoba. Filip ukłonił mi się tak samo, jak moi zastępcy. Obróciłam się przodem do zgromadzonych ludzi. Wszyscy złożyli mi pokłon.

Chyba nigdy w życiu nie czułam się tak dziwnie. Stałam przed swoimi poddanymi unosząc wysoko głowę z koroną w trakcie, kiedy inni mi się kłaniali. Rozejrzałam się w miarę dyskretnie, po sali a kąciki moich ust powędrowały ku górze. Mimo wszystko czułam się dosyć dobrze z tym, co właśnie się działo. Czułam się na miejscu, będąc liderem. Moja alfia natura czuła, że jest we właściwym miejscu.

Nagle usłyszałam ciche chrząknięcie. Spojrzałam w bok i zobaczyłam jak Filip pokazuje mi, bym nawiązała telepatyczną więź. Co ja szybko zrobiłam.

~ Zgodnie z tradycją powinnaś teraz przejść między nimi. Wyjść z budynku. Rozebrać się na ich oczach i przemienić prowadząc ich na polowanie. ~ Wyjaśnił, na co ja zrobiłam wielkie oczy co pewnie wyglądało całkiem śmiesznie.

~ Co kurwa? ~ Dopytałam, stwierdzając, że robi sobie ze mnie żarty.

~ Taka tradycja wampirołaków. Każda nowo koronowana królowa tak robiła. Na znak siły i dominacji. ~ Dodał a ja pokazałam wszystkim, by w końcu się wyprostowali.

~ Na szczecie to nie koronacja nowej królowej wampirołaków. Tylko królowej świata nadprzyrodzonego.

Brendan podszedł do nas. Zaproponował mi ramię, która ja przyjęłam. Razem przeszliśmy przez środek sali, a obecni kłaniali się nam lekko. Nie wiem, jak czuł się z tym Brendan. Jednak jeśli nie do końca komfortowo to nie dał tego po sobie poznać.

Przeszliśmy do sali, gdzie odbywała się impreza. Bo słowo bal nie koniecznie tutaj pasowało i źle mi się kojarzyli. Wszyscy tańczyli. A ja skupiłam się na jedzeniu. Od rana nie zjadłam, dosłownie nic. Głównie po to by nie zrobiło mi się niedobrze. Wolałam uniknąć takich rewelacji w trakcie trwania koronacji.

- Dobrze, że włożyłaś płaskie buty. - Stwierdził mój mate, który siedział obok mnie. - I tak jesteś ode mnie wyższa.

- Myślałam, że już przywykłeś. - Rzuciłam napychając sobie cista do ust. - W końcu praktycznie od zawsze jestem wyższa.

- Jednak to i tak trochę dziwne. - Mruknął kładąc dłoń na moim udzie. Jego ręka powędrowała nieco wyżej, na co posłałam mu spojrzenie w stylu naprawdę?.

- No co? Nudno tu jak cholera. - Podsumował, masując moje udo.

- Jakbym nie była w ciąży, to zabrałabym ich na polowanie. I wtedy to byś się dopiero zanudził. - Oznajmiłam, czując jak jego dłoń ląduje nieco zbyt wysoki. Zaciskam usta, by powstrzymać cichy jęk i spojrzałam na niego morderczo. - Brendan. - Rzuciłam zirytowana przez zaciśnięte zęby. - Kiedy ty się taki zrobiłeś?

- Za dużo czasu z wilkołakami. - Podsumował, a ja przewróciłam oczami. Nigdy więcej nie zostawię go sam na sam z tymi niewyżytymi zwierzętami. - No weź, chodźmy stąd.

- Nie mogę. - Warknęłam, łapiąc jego rękę i zabierając ją z moich nóg. - To moja koronacja. Będą źli, jak tak po prostu wyjdę. - Rzuciłam, spoglądając na gości.

- Dobra. A miało być tak fajnie. - Fuknął niczym obrażone dziecko.

- Potem ci to wynagrodzę. - Obiecałam, wsuwając palec za pasek jego spodni. Przejechałam nim po jego skórze, a kiedy zobaczyłam zbliżającego się Liama szybko zabrałam dłoń.

- Chodź zatańczyć moja królowo. - Rzucił rozbawiony, a ja wstałam z miejsca i przejęłam jego dłoń. - Kurwa serio już widać, że jesteś w ciąży.

- To już trzeci miesiąc więc wiesz. - Zauważyłam, idąc z nim na parkiet.

- No wiem i wiem też, że ciężarne mają zachcianki. Jednak jak Brendana zamierza ci robić placówkę, to idźcie do pokoju. - Zasugerował, a ja pożałowałam, że nie nałożyłam podkładu. Bo teraz na pewno byłam czerwona ja burak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top