🅧🅧🅧🅘🅘🅘
Leżałam na łóżku, czując się delikatnie mówiąc chujowo. Od powrotu bez przerwy pracowałam by jak najszybciej wszystko ogarnąć. I jak się okazało, przeceniłam własne możliwości. Dlatego w końcu zjadłam kolacje i położyłam się do łóżka. Jednak nie mogłam zasnąć. Nie umiałam uspokoić burzy myśli, która rozpętała się w mojej głowie. Bez ustanku myślałam o tym, co jeszcze muszę zrobić. I właśnie to nie dawało mi zasnąć. Co szczerze mnie irytowało, bo byłam naprawę padnięte i marzyłam tylko o kilku godzinach snu. Zwłaszcza że nadal czekało mnie sporo pracy i rozmowa z Brendanem.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko podniosłam się z łóżka i do nich podeszłam. Po ich otworzeniu zobaczyłam Filipa, który stał przede mną nadal ubrany w garnitur. Co oznaczało, że jeszcze nawet się nie położył.
- Chciałbym porozmawiać. Jednak jeśli już spałaś to wybacz, że cię obudziłem. - Zaczął nieco niepewnie, co kompletnie mi do niego nie pasowało. Coś było mocno nie tak.
- Nie i tak nie mogłam zasnąć. Wejdź. - Otworzyłam szerzej drzwi, a kiedy wampir wszedł do pokoju od razu je za nim zamknęłam. - To o czym tak ważnym chciałeś pogadać? - Spytałam, krzyżując ramiona na piersiach.
- Ostatnio super radziłaś sobie jako przedstawicielka nas wszystkich. Przy okazji udowadniając, że potrzebujemy kogoś takiego jak ty. Dlatego pomyślałem, że moglibyśmy urządzić głosowanie. I jeśli większość wypowiedziałaby się na tak, mogłabyś zostać królową wampirów i wilkołaków. Wiem... - Zaczął, jednak nie pozwoliłam mu dokończyć.
Nagle poczułam jak robi mi się, strasznie niedobrze. Od razu pobiegłam na łazienki i nachyliłam się nad sedesem. Zwymiotowałam wszystko, co dzisiaj zjadłam i poczułam jak łzy, zbierają mi się w oczach. Okropnie nienawidziłam wymiotować.
- No okej, jeśli tak bardzo nie chcesz, to nie musisz. - Oświadczył wampir, zbierając moje włosy. - Gdybym wiedział jak źle zaregujesz nawet bym tego nie proponował. - Stwierdził rozbawiony, a mi chciało się tylko płakać.
Od kiedy tylko się dowiedziałam odrzucałam od siebie tę myśl. Rzucałam się w wir pracy byle tylko nie myśleć o tym, co się ze mną dzieje. I w momentach, kiedy naprawę chciało mi się płakać, uciekałam do pracy. Jednak teraz już nie miałam siły uciekać od tego tematu i wmawiać sobie, że wszystko jest okej. Tak bardzo nie chciałam być słaba. I tak bardzo nie miałam już siły być silna.
Podniosłam się z kolan i spłukałam wodę. Następnie podeszłam do zlewy i umyłam twarz i wypłukałam usta. Potem usiadłam na zimnych płytkach i po prostu się rozpłakałam. Niczym dziecko, które zrobiło coś złego i teraz bało się kary, która wymierzą mu rodzice.
- Toni co się stało? - Spytał zmartwiony Filip, siadając obok mnie. Ja jednak pokręciłam głową na nie, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie chce rozmawiać. W końcu, gdybym mu powiedziała, o co chodzi musiałabym dopuścić do siebie myśl, że to prawda. - Ej tobie pierwszemu powiedziałem, że jestem gejem. W ogóle jesteś osobą, której kiedyś mówiłem wszystko. I ty powinnaś wiedzieć, że mi też możesz mówić o wszystkim.
Spojrzałam na szatyna i starłam łzy z twarzy. Nienawidziłam płakać. Czułam się wtedy taka słaba i bezbronna. Poza tym miałam wrażenie, że wtedy użalam się nad sobą, zamiast po prostu działać.
- Jestem w ciąży. - Wyznałam, czując wielką gule w gardle.
Filip spojrzał na mnie zdziwiony. A ja czekałam na jego reakcje. Do tej pory nie powiedziałam nikomu. I czułam, że ten jeden raz, kiedy zdecydowałam się na seks bez gumki, był najgorsza decyzją w moim życiu.
- Kurwa Toni tak mi przykro. Nie mam pojęcia co powiedzieć. - Przyznał i po prostu mocno mnie przytulił a ja mogłam wypłakać się, w jego ramię.
Nie chciałam czuć się z tym aż tak podle. W końcu całe życie powtarzano mi, że ciąża to coś pięknego. Jednak ja nie czułam się fantastycznie. Pomijając już samo osłabienie i wymioty to był zły czas na dziecko. Brendan nie był gotowy. Ja nie byłam gotowa. Poza tym miałam masę pracy i nie miałam czasu na ciąże a tym bardziej na dziecko.
I dlatego cieszyłam się, że Filip to rozumiał. Nie wyjechał mi z jakimiś gratulacjami i pytaniami, czy to serio aż tak źle. Rozumiał, że nie byłam gotowa. I powiedzmy sobie szczerze, nie chciałam tego dziecka. Jednak byłam już dorosła. Nie powinnam zachowywać się jak spanikowana nastolatka. Miałam dwadzieścia cztery lata. Byłam w stałym związku i skończyłam studia. Miałam pracę i dach nad głową. Jednak to nie zmieniało tego, że perspektywa posiadania dziecka przerażała mnie pod każdym względem.
- Nie mam pojęcia, co powinnam zrobić. - Przyznałam, kiedy nieco się uspokoiłam. - Nikomu jeszcze nie powiedziałam.
- Dziecko to nie koniec świata. - Stwierdził wampir, delikatnie się ode mnie osuwając. - Powinnaś powiedzieć Brendanowi. Potem kupisz ciuchy, w których będzie wyglądała jak bogini w ciąży i zostaniesz cholerną królową.
- Ale mówiłeś... - Zaczęłam jednak niedane mi było dokończyć.
- Chuj z tym, co mówiłem. W ciąży czy nie będziesz fantastyczną królową. A Brendan na pewno Ci pomoże. A jeśli nie to skończy jako karma dla nienasyconych wampirów. - Stwierdził wzruszając ramionami.
- Jeśli tak spanikowałam na myśl o dziecku, to wątpię bym była dobrą królową. - Stwierdziłam, wycierając łzy z policzków.
- Jednak kiedy świat zaczął się walić, ty zachowałaś zimną krew. Toni wieść o tym, że jest się w ciąży, jest czymś kompletnie odległym od rządzenia. Rozumiem, dlaczego tak bardzo spanikowałaś. W końcu branie odpowiedzialności za cały naród a za dziecko, które w stu procentach polega na tobie to dwie zupełnie różne rzeczy.
- Nie pomagasz, wiesz? - Spytałam czując jak na jego słowa przyspiesza mi puls. - I tak już panikuje. Ostatnio rozmawiałam z Brendanen i on twierdzi, że to nie czas na dzieci.
- I świadomie by się teraz o nie z tobą nie starał. Jednak wpadliście i teraz oboje musicie wziąć za to odpowiedzialność. Jestem pewien, że on cię nie zostawi. Za bardzo cię kocha mimo problemów, które ostatnio was dopadły. - Zapewnił, a ja westchnęłam cicho.
- Powiem mu jutro, kiedy przyjedzie. - Obiecałam, na co Filip uśmiechnął się szeroko. - Już boje się reakcji rodziców.
- Jakoś to zniosą. Gorsze rzeczy już musieli przecierpieć. - Zauważył, a ja musiałam przyznać mu rację. - A co będzie z tym tytułem królewskim?
- Jeśli będą chcieli ciężarną babę na królową to czemu by nie. - Stwierdziłam, wzruszając ramionami. I tak czułam, że mnie nie wybiorą a chciałam by Filip dał mi z tym spokój.
- Wszyscy liczyliby się z tym że prędzej czy później będziesz w ciąży. Może to nie najlepszy moment jednak myślę, że zanim przyjdzie Ci urodzić, to jakoś to ogarniemy.
- Zależy, ile w tej ciąży będę chodzić. Cztery miesiące, sześć czy dziewięć. Możliwości jest sporo.
- Nie zapomnij o dziesięciu. Może urodzisz drugą na świecie hybrydę. - Zasugerował, kładąc dłoń na moim brzuchu.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że to będzie najbardziej rozpieszczone dziecko pod księżycem.
- W to chyba nikt nie wątpi. A teraz mnie przytul. - Poprosił, rozkładając ręce.
Bez chwili namysłu wpadłam w jego objęcia. Rozmowa z Filipem naprawdę mnie uspokoiła. I uświadomiła mi jak bardzo jestem wdzięczna za tak fantastyczne osoby, na których zawsze mogę polegać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top