♥38♥


♥Dylan♥

- Jeśli uważasz, że jestem przewidujący, no to wybieram tą środkową wiadomość.

Nash przewrócił oczami.

- Niech ci będzie - odpowiedział. - No to pierwszą dobrą wiadomością jest to, że Kassie będzie żyć i zaskakująco szybko wraca do zdrowia, tylko jest jedno ale. Musi odpoczywać- Uśmiechnął się.

Tak! Boże tak! Dziękuje!!

Szczęśliwy usiadłem przy mojej księżniczce, wziąłem ją w ramiona i pocałowałem w czoło.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Złożyłem jeszcze pocałunek na jej ustach i posadziłem sobie ją na kolanach i wróciłem wzrokiem do Nash'a.

- No to teraz chce usłyszeć jak to możliwe, że Kassie tak nagle źle się poczuła? Mówiłeś, że coś wiesz.

- To Brooke, ona to wszystko zaplanowała. Od początku była zazdrosna o Kassie, uważała się za twój cień - wskazał na zszokowaną Kas. - Chciała mnie wykorzystać do tego byś patrzała na mnie i na nią ze zazdrością. Byś była złamana po rozstaniu z Dylanem, ale gdy jej plan nie wypalił, a ty wróciłaś do Dylan'a. Chciała ze mną zerwać w twoje urodziny, no, ale przeszkodziło jej tsunami. Potem nie wiem jak, ale przeżyła i wróciła pod swój dom gdzie znalazła mnie i wytłumaczyła mi wszystko. Chciała, żebym pomógł jej cię zabić. Nie zgodziłem się, a ona wbiła mi nóż w nogę i pokazała mi butelkę z trucizną i powiedziała, że zrobi wszystko byś ją połknęła. Kassie wiesz jakie masz szczęście, że ta psychopatka tylko wylała na ciebie tą wodę z trucizną?

Ja pierdole mój mózg właśnie wybuchł. Ta psychiczna baba chciała zabić moją księżniczkę, kobietę mojego życia!! Nie wiem co ja bym jej zrobił, gdyby teraz ją zobaczył, ale muszę być opanowany. Dla niej.

Poczułem jak dziewczyna na moich kolanach się trzęsie i szlocha. Dla otuchy mocniej się w nią wtuliłem i szepnąłem jej do ucha.

- Cii, nie płacz księżniczko, przy mnie jesteś bezpieczna, słyszysz, nie masz się czego bać.

Kassie spojrzała mi głęboko w oczy pewnie szukała jakiś oznak kłamstwa. Nie mogła ich i tak znaleźć, bo mówiłem to na poważnie. Będę ją bronił choć bym miał sam zginąć.

Uśmiechnęła się uroczo i kiwnęła głową.

- Wiesz, zeszła ci farba z włosów i wypadły ci soczewki. Teraz przypominasz mi już mojego starego przystojnego bad boy'a, choć brakuje ci jeszcze tego kolczyka w wardze - wyszczerzyła się.

Odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem ją w czubek głowy.

- Jak wrócimy do naszego domu to ci pokaże dopiero bad boy'a - puściłem do niej oczko, a ona spaliła buraka.

- Nie chce wam przerywać, ale muszę wam powiedzieć wszystkie wiadomości. Są bardzo ważne. - powiedział zdeterminowany Nash.

- Przepraszam, kontynuuj - machnąłem zachęcająco ręką.

- Ok. To powiem wam tą złą.

- Czemu nie tą drugą dobrą?

- Bo nie chce być przewidujący?

Wszyscy parsknęli śmiechem, a Kassie tylko zakaszlała ze śmiejąc się.

Poklepałem ją delikatnie po plecach. Podziękowała mi całusem w policzek.

- Dobra, gadaj.

- Widzisz te dziwne czarne chmury niedaleko nas? - pokazał palcem na nie.

Czarne duże chmury, a z nimi niebieskie pioruny. Niespotykane zjawisko.

- Nash, przecież to zwykła burza.

- Nie. Właśnie przeczytałem w telefonie, że nadchodzi burza, która kropi kwasem, a za to w innym kraju jest parę wielkich tornad. Tsunami także. Na wszystkich kontynentach zapowiadają dziwne przejściowe zjawiska - Odpowiedział wpatrzony w swój telefon ^Dylan^.

- Czy to koniec świata mamusiu? - pyta się Melissa ze łzami w oczach.

- Nie skarbie to nie koniec świata...... - zajrzała przez ramię swojego chłopaka, a może męża Sue. Rozpromieniła się, tak jak jej chłopak.

- Co? Co się tak szczerzycie!? - zapytali się Shawn i Cody.

- Podobno w Meksyku jest całkowicie bezpiecznie! - wykrzyczała Sue.

Wszyscy przyjaciele wstali, tylko ja, Nash, Kassie i Shawn który prawdopodobnie dobity stratą nowej dziewczyny nie wstał, za to my wiedzieliśmy co wiąże się z tym.

Cody zauważył jako pierwszy nas siedzących na ziemi. Spochmurniał, przestał skakać i poklepał Dylan'a po ramieniu, a Dylan uspokoił Sue i Melissę.

- Czemu się nie cieszycie - Spytał Cody.

- Jak myślisz idioto jak tam się dostaniemy? Przecież nie mamy auta, albo.... - nie dokończył Nash,bo przerwał mu Cody.

- Ja tu przyjechałem autem.

- Ale normalne auto pomieści najwięcej 5 osób, a nas jest cała ósemka - odparła smutnym głosem Kas.

- Nie, bo przyjechałem tu autem rodzinny na 7 osób razem z kierowcą, no ale przecież malutka Meliska może usiąść na czyiś kolanach - odpowiedział chłopak.

- A paliwo? - spytała Sue.

- Mam zapasowe w bagażniku.

- A...

- Mam wszystko! - przerwał podenerwowany Cody.

- No to w drogę! - Krzyknął Shawn.

- Czekajcie!! - ryknął Nash. - Zanim wszyscy ruszymy, chcę powiedzieć Dylanowi i Kassie ostatnią wiadomość.

Popatrzałem na Kas, a ona na mnie.

Zaczepy pocić mi się ręce ze stresu.

Wytarłem je o spodnie.

- Mów - odpowiedziała za mnie dziewczyna.

- Dylanie, Kassie, Gratuluje zostaniecie rodzicami.

Koniec części 2

......................................................

Aaaaa!!! Boże już koniec 2 części :)

Chce pogratulować osobą którzy przewidzieli ciąże Kassie :D

3 część na moim profilu!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: